Wrocławski sąd uznał, że obaj oskarżeni są winni gwałtu ze szczególnym okrucieństwem, w wyniku którego zmarła 15-letnia Małgosia. "Wina i okoliczności popełnienia czynu przez oskarżonych nie budzą wątpliwości" - powiedział przewodniczący składu sędziowskiego sędzia Marek Poteralski. Wyrok nie jest prawomocny.
Sąd wskazał, że oskarżeni działali wspólnie i w porozumieniu z innymi nieustalonymi dotąd osobami. "Dopuścili się zbiorowego zgwałcenia ze szczególnym okrucieństwem (…) pozostawili ją nagą, leżącą na ziemi i w miejscu ogólnie niedostępnym i nie oświetlonym, a sami wrócili na dyskotekę, nie interesując się jej dalszym losem" - mówił sędzia Poteralski w sentencji wyroku. Sąd podkreślił, że w wyniku odniesionych podczas gwałtu obrażeń oraz w wyniku wychłodzenia organizmu 15-latka zmarła.
W uzasadnieniu wyroku sędzia Poteralski podkreślił, że dowody DNA jednoznaczne wskazują na sprawstwo gwałtu. "W przypadku Norberta B. biegły ocenił te dowody jako ekstremalnie mocne, a w przypadku Ireneusza M. jako bardzo mocne" - tłumaczył sędzia Poteralski.
Sąd uznał też, że czynów, których dopuścili się oskarżeni, czyli gwałtu i zbrodni zabójstwa z zamiarem ewentualnym, w żaden sposób nie można rozgraniczać. "Nie da się oderwać zachowania oskarżonych, tj. brutalnego gwałtu (…) od faktu, że oddalając się z miejsca gwałtu wiedzieli oni, że pokrzywdzona nie krzyczała, nie wzywała pomocy, co świadczy o tym, że może zdarzyć się najgorsze (śmierć – przyp. PAP). Nie trzeba być człowiekiem szczególnego umysłu, żeby sobie uświadomić, że pozostawienie gołej osoby, po tym jak dokonano gwałtu, leżącej na ziemi w takich okolicznościach i warunkach skończy się zamarznięciem" – argumentował sędzia Poteralski podkreślając, że los Małgosi był oskarżonym obojętny.
Prok. Dariusz Sobieski z Dolnośląskiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej we Wrocławiu, w rozmowie z dziennikarzami powiedział, że jest zadowolony z wyroku, ponieważ sąd stwierdził, że wina i sprawstwo oskarżonych nie budzą wątpliwości. Prokuratura domagała się dla Ireneusza M. kary dożywocia, zaś dla Norberta B. kary 25 lat więzienia.
Prokurator podkreślił przy tym, że nie budzi wątpliwości, że B. i M. nie są jedynymi sprawcami gwałtu w Miłoszycach. "To wynika z aktu oskarżenia (…) my się w pełni zgadzamy z tym na co wskazał sąd – że był to gwałt zbiorowy, który zakończył się śmiercią Małgosi" - powiedział prokurator.
"Chciałby też z tego miejsca jeszcze raz zaapelować; jeśli są osoby, które posiadają wiedzę na temat tego zdarzenia, aby zgłosiły się do Prokuratury Krajowej we Wrocławiu" - powiedział prokurator.
Do zbrodni w Miłoszycach doszło w 1996 r. Zdaniem śledczych, obaj oskarżeni wyprowadzili 15-latkę z klubu, w którym odbywała się dyskoteka sylwestrowa. Obaj mężczyźni mieli ją brutalnie zgwałcić i - według prokuratury - użyć wobec Małgorzaty K. przemocy skutkującej licznymi obrażeniami, m.in. krwotokiem z narządów płciowych.
Ponadto Ireneusz M. został oskarżony o gwałt na innej kobiecie w 2007 r. w Piekarach (Dolnośląskie). W piątek wrocławski sąd uniewinnił M. od tego zarzutu.
Ireneuszowi M. w sprawie zbrodni miłoszyckiej postawiono zarzuty w czerwcu 2018 r. Przebywał wtedy w więzieniu skazany za inne przestępstwo. Norbert B. natomiast został zatrzymany pod koniec września 2018 r. Przed sądem odpowiadał z wolnej stopu; w piątek sędzia Marek Poteralski wydał decyzję o jego aresztowaniu.
Obaj oskarżeni nie przyznali się do zarzutów. Obrona B. wnosiła o jego uniewinnienie, a pełnomocnik M. o "sprawiedliwy wyrok".
W noc sylwestrową 31 grudnia 1996 r. 15-latka bawiła się z koleżankami w dyskotece w Miłoszycach pod Wrocławiem. W pewnej chwili wyszła przed budynek. Kilkanaście godzin później znaleziono ją martwą na prywatnej posesji naprzeciwko dyskoteki. Zmarła wskutek wyziębienia organizmu i odniesionych ran.
Pierwotnie za zbrodnię w Miłoszycach skazano mieszkającego we Wrocławiu Tomasza Komendę, który spędził w więzieniu 18 lat. W maju 2018 r. Sąd Najwyższy - po wznowieniu postępowania - uniewinnił go.(PAP)
Autorzy: Piotr Doczekalski, Agata Tomczyńska