W czwartek premier Mateusz Morawiecki poinformował, że od soboty cały kraj znajdzie się w strefie żółtej. Podkreślił, że decyzje takie zapadły w związku z rosnącą liczbą zakażeń koronawirusem i spowodowanych nim zgonów.
Według Rogalskiego pod względem epidemicznym "przespaliśmy" wrzesień, więc te restrykcje związane z dużym wzrostem zachorowań potrwają raczej kilka miesięcy niż tygodni, a nawet do wiosny lub wakacji, kiedy być może pojawi się szczepionka. "Nie zdziwię się, jak cała Polska wkrótce będzie czerwoną strefą" - wskazał.
Dodał, że teraz trzeba będzie podejmować takie działanie, żeby to było jak najmniej bolesne dla gospodarki. "Przy czym to jest problem całej Europy, a nie tylko nasz" - zaznaczył.
Jak podkreślił analityk, złoty pokazał we wrześniu, że szybko potrafi tracić na wartości, ale też szybko tę stratę odrobić. "Na przełomie września i października, kiedy za jedno euro trzeba było zapłacić 4,59 zł, to było zarysowanie górnego celu" - wskazał.
"Całe te zawirowania pandemiczne, ograniczenia i niepewność będzie nas prowadziło w stronę poziomów 4,60 zł za euro" - dodał.
Jak wyjaśnił, owe 4,60 zł, to "raptem" 11 groszy więcej niż teraz, więc nie jest to jakaś głęboka różnica, bo jest na rynkach optymizm inwestorów, którzy uważają, że działania podjęte na wiosnę, dały rynkom "przyzwoity impuls".
Dodał, że z czysto rynkowego punktu widzenia, złoty powinien oscylować w granicach 4,40 - 4,45 zł za euro, ale to, że się osłabił, to wynik niepokojów. "Jeśli nie za dużo złego się wydarzy na rynkach, to powinien szybko do tego poziomu wrócić" - wskazał Rogalski.
"Ważne jednak dla naszej waluty będzie też to, co się będzie działo w temacie europejskiego pakietu odbudowy" - zaznaczył. Przypomniał, że choć pakiet został przyjęty w lipcu, to istotne szczegóły będą procedowane w październiku i listopadzie.
Zauważył, że w tym kontekście istnieje obawa, czy owe szczegóły nie będą torpedować szybkiego przyjęcia pakietu. "Innymi słowy, rynek może za parę tygodni mieć obawę, czy to wparcie ruszy od 1 stycznia 2021r. Jeśli nie ruszy, to będzie zła informacja dla euro" - ocenił.
Jak podkreślił Rogalski, jeżeli euro straci do dolara, to straci również złoty.
Z kolei według Kamila Stolarskiego, kierującego zespołem analiz giełdowych w Santander BM, w krótkim okresie należy się spodziewać, że inwestorzy na stołecznym parkiecie mogą tracić.
"W naszej opinii, w krótkim okresie giełda może się cofnąć, co wynika z reakcji inwestorów na znacznie rosnącą liczbą zakażeń COVID-19 oraz działania rządu w tej sprawie. Już dziś (w czwartek -PAP) widzimy, że indeksy tracą - najbardziej banki i ten trend może się przez jakiś czas utrzymać" - powiedział.
Analityk zwrócił uwagę, że po pierwszej wiosennej fali koronawirusa jak i po zapowiedziach rządów, rynki założyły, że nie będzie lockdownów, zamknięć gospodarek, jak to miało miejsce w marcu i w kwietniu br.
"Rynki założyły, że mimo spodziewanego wzrostu liczby zakażeń, rządy nie będą stosować narzędzi z wiosny, czyli lockdownu całego kraju, że będą to bardziej punktowe działania. Widzimy jednak, że sytuacja się pogarsza. Np. w Hiszpanii, od tygodnia w Madrycie jest zakaz wychodzenia na ulice. Nad kolejnymi obostrzeniami zastanawiają się też inne kraje. Także Polska od 10 października będzie traktowana jako jedna +żółta+ strefa" - wskazał Stolarski.
Analityk dodał, że prawdopodobne jest to, że w krótkim okresie na rynkach zintensyfikują się mechanizmy, jakie były widoczne na początku pandemii, "bardziej pod górkę będą miały banki, a spółki technologiczne mogą iść w górę". Zwrócił jednak uwagę, że wielką niewiadomą jest to, co się stanie w średnim okresie.
Przyznał, że wpływ pandemii na kursy spółek do końca nie jest zrozumiały. "Mimo pandemii w wielu miejscach na świecie indeksy są na plusie, co jest najprawdopodobniej konsekwencją działań banków centralnych. Kursy są zakładnikiem rozwoju pandemii, reakcji rządów i decyzji banków centralnych. Ryzykiem do naszego pesymistycznego scenariusza, jest sytuacja, w której inwestorzy zaczną wyceniać jeszcze bardziej ekspansywną politykę monetarną i fiskalną." - podsumował. (PAP)
autorzy: Longina Grzegórska-Szpyt, Michał Boroń