Znaleziska dokonał pod koniec września Arkadiusz Kurij z Grupy Historyczno Eksploracyjnej WELES z Małej Nieszawki. Gdy Kurij wracał na miejsce zbiórki po przeszukiwaniu terenu, ciągle miał włączony wykrywacz metali. Nagle pojawił się – jak relacjonują członkowie stowarzyszenia – „interesujący i głęboki sygnał.” Gdy pasjonaci stwierdzili, że może być to zabytek – wstrzymali jego wydobycie; uporządkowali i zamaskowali miejsce odkrycia i powiadomili m.in. przedstawiciela urzędu konserwatorskiego. Przedmioty wyeksplorowali pracownicy Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków (WUOZ) w Toruniu.
W toku badań wydobyto łącznie 156 mniejszych i większych wyrobów z brązu, będących sporym fragmentem końskiego ogłowia. "To pierwsze tego typu znalezisko na obszarze Środkowo-Wschodniej Europy" - komentuje w opracowaniu przekazanym WUOZ dr hab. Jacek Gackowski z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Przedmioty były zawinięte w liście, zapewne łopianu - przypuszczają naukowcy. Archeobotanicy wysnuli taki wniosek na podstawie mikrośladów zachowanych na metalowych zabytkach w postaci brunatnych przebarwień. Zawiniątko umieszczono dodatkowo w skórzanym worku - jego pozostałości są również widoczne na fragmentach uprzęży. "Wreszcie tak zabezpieczony depozyt został zakopany na wydmowej, piaszczystej wyniosłości, nieopodal brzegu Wisły. Można przypuszczać, że ktoś, kto ukrył tak cenne przedmioty, planował ich późniejsze wydobycie" - przypuszcza prof. Gackowski.
W odkrytym zbiorze zabytków naukowcy zwracają uwagę szczególnie na dwie trójotworowe pobocznice oraz ornamentowane tarczki (falery).
"Zachowane artefakty wskazują na to, że końskie ogłowie było bardzo zdobne, o czym oprócz wspomnianych przedmiotów, świadczą liczne, wykonane z blachy i drutu, rurkowate i pierścieniowate części uprzęży" - wskazuje archeolog.
Prof. Gackowski uważa, że stylistyka odkrytych zabytków nie pozostawia cienia wątpliwości, iż jest to ślad daleko na północ sięgającej infiltracji nomadów, być może Scytów, w środowisku ludności kultury łużyckiej. Najpewniej miało to miejsce we wczesnej epoce żelaza (VI w. p.n.e.).
"Pamiętać bowiem trzeba, że z obszaru Kujaw oraz południowo-zachodniego skraju ziemi chełmińskiej znane są pozostałości broni i ozdób scytyjskich. (...). Być może skarb z Cierpic jest śladem dramatycznych zdarzeń, do jakich mogło dochodzić pomiędzy ludnością lokalną a kulturowo obcymi, konnymi przybyszami z dalekich stron" - podkreśla.
Do skórzanego worka trafiła również siekierka tulejowata miejscowego pochodzenia. Skąd się tam wzięła? "W tej chwili trudno odpowiedzieć na to pytanie. Aby wyjaśnić wszystkie zagadki związane z odkrytym skarbem, zostanie powołany interdyscyplinarny zespół badawczy. W jego skład wejdą prahistorycy, archeometalurdzy, konserwatorzy i przedstawiciele nauk przyrodniczych. Z zachowanych szczątków organicznych pobrane zostaną próbki, których wyniki wieloaspektowych badań pozwolą na m.in. określenie dokładnego czasu, w którym skarb trafił do ziemi" - powiedział PAP Wojciech Sosnowski z WUOZ w Toruniu. Według niego nie można wykluczyć, że osoba, która złożyła metalowe elementy do ziemi, traktowała je jako surowiec do dalszego przetopienia. Metale w tym okresie były uznawane za bardzo cenne i nie było ich zbyt dużo. Cały skarb waży około 1 kg; elementy są lekkie, aby nie krępowały i obciążały niepotrzebnie konia.
"Jest to niemal kompletne ogłowie rzędu końskiego. Brakuje jedynie wędzidła, czyli elementu ogłowia wkładanego koniowi do pyska - służył do przekazywania sygnałów i kierowania zwierzęciem" - dodaje Sosnowski.
Sosnowski wyraził nadzieję, że skarb ostatecznie trafi do jednego z lokalnych muzeów. Nie stanie się to jednak szybciej niż w ciągu około 9 miesięcy - ten czas potrzebny jest na szczegółowe analizy i konserwację zabytków.
Za zgodą Kujawsko-Pomorskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków koordynacją dalszych badan i pracą nad publikacją na temat skarbu z Cierpic zajmą się naukowcy z Katedry Prahistorii Instytutu Archeologii UMK w Toruniu.(PAP)