"Dowiedziałem się o tym z mediów dzisiaj rano, że Wojtek nie żyje. Co bym mógł powiedzieć?" - mówił Janusz Gajos.
"Miałem szczęście pracować z nim, niedużo filmów, w teatrze się właściwie nie spotkaliśmy. Pamiętam go z naszych wspólnych występów w Kabarecie pod Egidą. Spotkaliśmy się m.in. przy filmie +Wygrany+, to był spory kawałek czasu temu..." - dodał.
"Trudne są takie wypowiedzi, bo znalem go, pracowałem, zbierałem się i nagle człowieka nie ma... Nie wiadomo, jakby się należało zachować. Myślę, że należy się kawałek ciszy, z ukłonem wobec kolegi, który nas zaszczycał swoją obecnością. Trzeba zachować spokój i trochę pokory, ukłonić mu się" - dodał.
"Był impulsywny, w życiu i w pracy. Trzeba było się z nim dobrze ułożyć, bo on walczył o wizerunek postaci, którą miał zagrać. Bezpardonowo, ale to było wspaniałe, tylko trzeba było się do tego jakoś przyzwyczaić. Szkoda, ze nie miałem okazji pracować z nim w teatrze, na scenie. To by nam pozwoliło +zewrzeć się+ w pracy teatralnej" - podsumował. (PAP)