Dr hab. A. Zawistowski: reforma walutowa z 1950 r. miała Polaków pozbawić oszczędności

2020-10-30 13:08 aktualizacja: 2020-10-30, 19:52
Wymiana pieniędzy w bankach. Przodownicy pracy z Banku Narodowego. Danuta Stokwisz wyróżniająca się kasjerka z Banku Narodowego. Fot. PAP/CAF/archiwum
Wymiana pieniędzy w bankach. Przodownicy pracy z Banku Narodowego. Danuta Stokwisz wyróżniająca się kasjerka z Banku Narodowego. Fot. PAP/CAF/archiwum
Reforma z 1950 r. miała Polaków pozbawić części oszczędności. Dlatego przy wymianie pieniędzy ceny, płace i część oszczędności zgromadzonych w PKO przeliczono w stosunku: 3 nowe złote za 100 starych, a pozostałe oszczędności – tylko w stosunku 1:100. Jako że większość Polaków trzymała oszczędności w złotych – traciły one 2/3 wartości. Ale tym, którzy schronili dorobek w walutach obcych lub złotych monetach, wymiana nie zagrażała. I to dlatego komuniści „połączyli” reformę z zakazem posiadania walut, złota i platyny – mówi PAP dr hab. Andrzej Zawistowski, historyk z SGH oraz Instytutu Pileckiego. 70 lat temu, 30 października 1950 r., weszły w życie reforma walutowa oraz prawa z nią związane.

Polska Agencja Prasowa: Reformę walutową wprowadzano zaledwie pięć lat po zakończeniu II wojny światowej, zaraz po zakończeniu trzyletniego planu odbudowy i w momencie rozpoczynania realizacji stalinowskiego planu sześcioletniego. Czy warunki życia przytłaczającej większości Polaków uległy w ciągu pierwszych lat rządów komunistycznych jakiejkolwiek istotnej zmianie?

Dr hab. Andrzej Zawistowski: Musimy pamiętać, jaki jest punkt odniesienia. W porównaniu z rokiem 1944 czy 1945 warunki życia były nieporównywalnie lepsze. Pod koniec 1948 r. zniesiono reglamentację towarów pierwszej potrzeby. Zauważmy, że kartki nie były przeznaczone dla wszystkich, ale dla grupy uprzywilejowanych. Wydarzenie to przedstawiono w propagandzie jako likwidację jednej z ostatnich pozostałości po czasach wojny. Do elementarnej stabilizacji życia było jednak bardzo daleko. Brakowało mieszkań, a nawet izb mieszkalnych. W przedwojennych miejskich mieszkaniach gnieździło się kilka rodzin. Wiele innych mieszkało w miejscach do tego nieprzeznaczonych, m.in. w piwnicach czy suterenach.

Wielkim problemem były także zaburzenia rytmu dostaw do sklepów. Zdarzały się okresy, gdy sklepy były stosunkowo dobrze zaopatrzone. W innym czasie były zaś puste. Zniknęło również wiele punktów sprzedaży. Od 1947 r. trwała tzw. bitwa o handel, która doprowadziła do zniknięcia większości prywatnych sklepów. Władze tylko częściowo potrafiły pokryć ten ubytek przez tworzenie sklepów państwowych i spółdzielczych. Stale wzrastała liczba osób przypadających na jeden punkt handlowy. Przekładało się to na kolejki oraz dostępność produktów.

Sytuacja gospodarcza była więc bardzo złożona, ale bez wątpienia większość społeczeństwa oczekiwała szybkiej poprawy warunków życia i korzystania z owoców odbudowy i rozbudowy. Zgodnie z planem trzyletnim – oficjalnie zwanym Planem Odbudowy Gospodarczej – rok 1949 miał być symbolicznym końcem odbudowy kraju po zniszczeniach wojennych. Liczono, że w kolejnych latach trudności życia codziennego będą już znacznie łagodniejsze.

PAP: Uchwalenie ustawy o reformie walutowej nastąpiło tego samego dnia – 28 października 1950 r. – w którym ustanowiono prawo zabraniające posiadania obcych walut, złota i platyny. Za złamanie części tych przepisów przewidywano nawet karę śmierci lub dożywocia. Dlaczego władze zdecydowały się na takie działania wobec społeczeństwa, które i tak było niemal zupełnie odarte z wszelkich oszczędności?

Dr hab. Andrzej Zawistowski: Wspomniana ustawa weszła w życie w poniedziałek 30 października 1950 r., tego samego dnia, w którym zaczęła obowiązywać reforma walutowa. Obie regulacje wzajemnie się uzupełniały. Przyczyna takiego rozwiązania tkwiła w historii wcześniejszej dekady. Proszę pamiętać, że wydarzenia z października 1950 r., czyli wymiana pieniędzy, były powtórzeniem działań, które dotykały Polaków kilkukrotnie. W latach 1939–1940 przedwojenny polski złoty został wymieniony przez okupantów na inne waluty lub po prostu unieważniony. W zależności od tego, gdzie znalazł się fragment przedwojennej Polski, w obiegu znalazły się złote Banku Emisyjnego w Polsce, niemieckie marki, sowieckie ruble, a nawet litewskie lity czy słowackie korony. Kurs wymiany był niezwykle niekorzystny dla Polaków. Już kilkanaście miesięcy później część z nich doświadczyła kolejnych perturbacji – wszak likwidacja państwowości litewskiej, a następnie wojna sowiecko-niemiecka znowu przesuwały granice na mapie. 

Kolejna „reforma” walutowa następowała od października 1944 r., gdy zainstalowany przez Sowietów PKWN wprowadzał do obiegu banknoty wciąż formalnie nieistniejącego Narodowego Banku Polskiego. Każda ta wymiana uszczuplała oszczędności Polaków. Szybko nauczono się, że oszczędności bezpiecznie mogą być przechowywane jedynie w walutach obcych lub złocie i kosztownościach. Reforma systemu pieniężnego z 1950 r. miała Polaków pozbawić części oszczędności. Dlatego przy wymianie pieniędzy ceny, płace i część oszczędności zgromadzonych w PKO przeliczono w stosunku: 3 nowe złote za 100 starych złotych, a pozostałe oszczędności – tylko w stosunku 1:100. Jako że większość Polaków trzymała szczędności w złotych, i to do tego w domu – z dnia na dzień traciły one 2/3 swojej wartości. Ale tym, którzy zapobiegawczo schronili swój dorobek w walutach obcych lub w złotych monetach, drenująca portfele wymiana pieniędzy nie zagrażała. I to dlatego komuniści zdecydowali się „połączyć” reformę walutową z wprowadzeniem zakazu posiadania walut zagranicznych, złota i platyny. Wszystko to nakazano odsprzedać państwu lub złożyć do państwowego depozytu. Wyjątkiem były jedynie przedmioty użytkowe, a więc np. biżuteria. W praktyce wiele osób wolało swoje oszczędności złożyć w „bankach ziemskich”, czyli po prostu ukryć, zakopując w starannie zabezpieczonych słoikach.

PAP: Dlaczego reformę walutową wprowadzono właśnie w październiku 1950 r.?

Dr hab. Andrzej Zawistowski: Nie było przypadku, że był to rok 1950, że był to 30 października, a nawet, że operację rozpoczęto w ostatni poniedziałek miesiąca. Do wymiany pieniędzy szykowano się od dłuższego czasu. Banknoty datowane są na 1 lipca 1948 r., a na bilonie widnieje data roczna „1949”. Nie ma w tym niczego nadzwyczajnego. Na banknotach wprowadzonych w 1924 r. w wyniku reformy Władysława Grabskiego widniał rok 1919. Należy jednak zapytać, dlaczego był to poniedziałek 30 października 1950 r.? Na przyjęcie tej daty złożyło się kilka zasadniczych czynników. Jak już wspomnieliśmy, władze skończyły realizowanie planu trzyletniego i rozpoczęły wdrażanie planu sześcioletniego. Realizacja jego inwestycji wymagała ogromnych środków. Plany komunistów zakładały głównie rozwój branż nieprodukujących na rynek konsumpcyjny. Te miały być realizowane dopiero w drugiej połowie planu. Pojawiało się ryzyko, że na rynek trafi ogromna ilość pieniądza, który nie będzie miał żadnego pokrycia w towarach. Już w latach czterdziestych władza zmagała się z inflacją. Było zagrożenie jeszcze bardziej gwałtownego wzrostu cen.

Należy także podkreślić, że w tym okresie gospodarka była przestawiana na tory sowieckie. Coraz mniejsze znaczenie miały rynkowe mechanizmy ustalania cen. Wiele z nich było określanych przez państwo. Brak wzrostu cen byłby więc jednoznaczny z opustoszeniem półek przez kupujących. Aby zabezpieczyć się przed takim scenariuszem, należało pozbawić społeczeństwa części oszczędności. Takie metody stosowano w wielu krajach tuż po II wojnie światowej, aby zdusić inflację. Podobną operację przeprowadzono w 1947 r. w Związku Sowieckim. 

Jednak w Polsce celem tych działań była też przebudowa gospodarki, a nie tylko zwalczenie powojennej inflacji. Należy pamiętać także o kontekście międzynarodowym – odrzuceniu planu Marshalla oraz wystąpieniem Polski z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. W ten sposób gospodarka stale przesuwała się w stronę silnego powiązania z gospodarką sowiecką. Nowy złoty miał być zresztą równy sowieckiemu rublowi. Polska w roku 1950 wciąż była krajem w przeważającej mierze rolniczym. W końcu października chłopi wyprzedawali swoje zbiory. Dysponowali zatem największą w ciągu roku ilością środków pieniężnych. Dla władz była to więc okazja do przejęcia części z nich – przede wszystkim dotykało to najbogatszych, czyli znienawidzonych „kułaków”. Całą operację ogłoszenia wymiany pieniędzy zaplanowano na koniec tygodnia, tak aby rozpocząć ją do poniedziałkowego poranka. Zabezpieczało to sklepy przed wykupem towarów po starych cenach. Także data 30 października była nieprzypadkowa. Na początku następnego tygodnia, a zarazem miesiąca, zakłady pracy zaczynały wypłacać pensje. Władze chciały, aby wszyscy otrzymali je już w nowych złotówkach. Miało to znacząco skrócić okres wymiany pieniędzy.

PAP: Niemal natychmiast po wprowadzeniu reformy władze rozpoczęły kampanię propagandową mającą przedstawić jej cele i skutki jako niekorzystne wyłącznie dla wąskiej grupy spekulantów, „kułaków” i innych „wrogów ludu”. Na ile były to działania skuteczne?

Dr hab. Andrzej Zawistowski: Każda niepopularna decyzja władz komunistycznej Polski była tłumaczona w ten sam sposób. Nie ma znaczenia to, czy były to lata czterdzieste, pięćdziesiąte, czy osiemdziesiąte. Nieco zmieniał się język, ale zawsze tłumaczono, że owa zmiana jest wymierzona w „chomikarzy” czy „spekulantów”. W ten sposób mieli zostać ukarani ci, którzy na to zasłużyli. Dodawano, że pewne trudności mogą początkowo dotknąć także uczciwych obywateli, ale muszą oni zaufać władzy, bo z czasem odczują wyraźną poprawę. Oczywiście była to propaganda, bo takie decyzje dotykały wszystkich, chociaż oczywiście bardziej tych, którzy posiadali jakiekolwiek oszczędności. 

Aby przykryć złe wrażenie, w przekazie propagandowym pojawiało się wiele wypowiedzi robotników czy chłopów, którzy popierali reformę walutową, bo uderzała we „wrogów ludu” i w „kułaków”. Kobiety cieszyły się zaś, że wprowadzono ogromną, 50-procentową podwyżkę cen alkoholu, bo to ograniczało pijaństwo mężczyzn. W rzeczywistości społeczeństwo poczuło się ograbione: najpierw przez państwo, a potem przez nieuczciwych, którzy bogacili się w powstałym zamieszaniu.

PAP: Nowe banknoty niosły z sobą wyraźny przekaz ideowy, symboliczny dla okresu stalinowskiego. Nie było na nich bohaterów narodowych, ale „ludzie pracy”.

Dr hab. Andrzej Zawistowski: To bardzo ciekawy element tej historii. Wszystkie wzory nowych banknotów zaprojektował prof. Wacław Borowski, który stworzył również banknot 20 złotych z Emilią Plater w emisji z roku 1936.W czasie niemieckiej okupacji banknot ten wykorzystywał w zmodyfikowanej formie Bank Emisyjny w Polsce. Zaprojektowane przez niego banknoty drukowano od roku 1948, gdy socrealizm nie był jeszcze oficjalne zadekretowany jako styl obowiązujący. Zwróćmy uwagę na inny element ich przekazu. Na banknotach najniższych nominałów przedstawiono sceny z życia wsi. Na najwyższym wartościowo banknocie widniał górnik i scena z kopalni. To wskazywało kierunek rozwoju nowego państwa, którego symbolem miała być nowa waluta. Warto również zauważyć, że w 1950 r. po raz pierwszy po wojnie pojawił się bilon, który w niewiele zmienionej formie towarzyszył Polakom do roku 1995, chociaż z powodu inflacji zupełne wyszedł z obiegu. Aż do końca PRL w obiegu można było znaleźć monety z napisem „Rzeczpospolita Polska”, które pochodziły z pierwszych lat ich emisji. Ciekawostką jest też fakt, że wszystkie monety zaprojektowano w Czechosłowacji. Po kilku latach komunistyczna Polska zrewanżowała się południowemu sąsiadowi. Podobna operacja wymiany pieniędzy w Czechosłowacji, którą przeprowadzono w 1953 r., dla zachowania tajemnicy była przygotowywana na terenie PRL.

https://dzieje.pl/

Rozmawiał Michał Szukała (PAP)