Armenia i Azerbejdżan zgodziły się na obecność rosyjskich sił pokojowych w Górskim Karabachu

2020-11-10 06:05 aktualizacja: 2020-11-10, 10:34
Władimir Putin. Fot. PAP/EPA/ALEXEI DRUZHININ
Władimir Putin. Fot. PAP/EPA/ALEXEI DRUZHININ
Prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew i premier Armenii Nikol Paszynian, którzy podpisali w poniedziałek wieczorem deklarację o zakończeniu działań wojennych w Górskim Karabachu, zgodzili się na obecność tam sił pokojowych z Rosji - poinformował Władimir Putin.

Odpowiedzialność za utrzymanie pokoju w regionie konfliktu o Górski Karabach weźmie na siebie także Turcja - oświadczył z kolei prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew. "W bazie sił pokojowych w Górskim Karabachu będą obecni zarówno rosyjscy, jak i tureccy wojskowi" - podkreślił.

Alijew poinformował także, że zgodnie z deklaracją podpisaną w poniedziałek Azerbejdżan przejmie kontrolę nad trzema azerskimi regionami "utraconymi" przez ten kraj 27 lat temu. Rejon agdamski ze stolicą w Agdamie (Askeranie) przejdzie pod całkowita kontrolę Baku 20 listopada, rejon kelbecerski ze stolicą w Kelbecerze (Karwaczarr) - 15 listopada, a Lacin - najpóźniej 1 grudnia.

Deklaracja o zakończeniu konfliktu wojennego w Górskim Karabachu została podpisana podczas konferencji online z udziałem premiera Armenii Nikola Paszyniana, prezydenta Azerbejdżanu Ilhama Alijewa i przywódcy Rosji Władimira Putina. Alijew i Putin wzięli następnie udział w wideokonferencji z udziałem prasy, podczas której przedstawili warunki przyjętego porozumienia pokojowego.

Armenia i Azerbejdżan zgodziły się na dyslokację w strefie konfliktu rosyjskich sił rozjemczych - powiedział prezydent Putin. "Rosyjski kontyngent pokojowy będzie rozmieszczony wzdłuż linii frontu w Górskim Karabachu, a także wzdłuż korytarza łączącego Laçın z Armenią" - powiedział Putin.

W wydanym we wtorek w nocy komunikacie Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej podało, że dowództwo rosyjskiego kontyngentu pokojowego będzie stacjonować w stolicy Górskiego Karabachu Stepanakercie. Poinformowało też, że z lotniska w Uljanowsku wystartuje za kilka godzin samolot z 1960 żołnierzami z 15. zmotoryzowanej brygady strzeleckiej na pokładzie. Do Górskiego Karabachu przerzucanych jest 90 transporterów opancerzonych i 380 samochodów wojskowych.

Władimir Putin poinformował ponadto, że zgodnie z przyjętymi ustaleniami strony rosyjskie siły pokojowe dokonają wymiany jeńców i ciał poległych.

W przyszłości zostaną też odblokowane wszystkie połączenia transportowe w Karabachu łączące ten region z Azerbejdżanem - zapowiedział rosyjski przywódca. Wojska rosyjskie będą nie tylko oddzielać siły wojskowe obu stron konfliktu, ale również osłaniać tzw. korytarz laçınski ciągnący się wzdłuż drogi M-12 łączącej Stepanakert z terytorium Armenii. Putin zapowiedział też wznowienie wymiany gospodarczej w regionie. Za niezakłócone funkcjonowanie transportu będzie odpowiadać służba ochrony pogranicza w FSB Rosji - poinformował.

Władimir Putin obiecał również, że do Górskiego Karabachu będą mogli powrócić uchodźcy, którzy opuścili ten region w latach 90., gdy doszło do eskalacji konfliktu. Proces repatriacji będzie nadzorowany przez komisarza ONZ ds. uchodźców.

W ocenie Putina takie całościowe uregulowanie kwestii Górnego Karabachu jest sprawiedliwe i "leży w najlepiej pojętym interesie narodów Armenii i Azerbejdżanu".

Agencja dpa zaznacza w swym komentarzu, że "obie strony zgodziły się najwyraźniej na kontrowersyjne rozwiązania, które wcześniej, przez całe lata stanowczo odrzucały".

Zgodnie z komunikatem opublikowanym przez Kreml, strony porozumienia pokojowego utrzymają pozycje, jakie ich siły zbrojne zajmowały w poniedziałek. Oznacza to, że siły azerbejdżańskie odzyskały kontrolę nad częścią terytorium Górskiego Karabachu.

"Mówiłem, że przepędzimy ich z naszych ziem jak psy i dokonaliśmy tego" - powiedział Alijew w rozmowie z azerbejdżańskimi dziennikarzami. Wcześniej, w obecności Władimira Putina uczestniczącego we wspólnej wideokonferencji, podkreślał, że "podpisanie porozumienia wypracowanego pod patronatem Rosji przyniesie długotrwały pokój w regionie i zgodę, kładąc kres konfrontacji i przelewowi krwi".

Alijew podziękował Putinowi za jego osobisty wkład w zawarcie porozumienia. "Cieszę się, że dziś możemy postawić kropkę, gdy chodzi o polityczno-wojskowe uregulowanie konfliktu między Armenią i Azerbejdżanem" - oznajmił. Zarazem wyraził nadzieję, że władze Rosji wniosą swój wkład w normalizację stosunków między Armenią i Azerbejdżanem. "To, że przywódcy trzech państw podpisują dziś z inicjatywy Rosji ten dokument, świadczy o szczególnej roli Federacji Rosyjskiej w uregulowaniu tego konfliktu" - podkreślił.

W wypowiedzi udzielonej już po podpisaniu deklaracji mediom azerbejdżańskim, Alijew nie krył satysfakcji z osiągnięć sił zbrojnych Azerbejdżanu w wyzwalaniu "naszych" prowincji spod okupacji Armenii. Po raz kolejny skrytykował kierownictwo armeńskie. "Nikol Paszynian jest tchórzem, który bał się podpisać deklarację przed kamerami telewizyjnymi" - oświadczył.

Sam premier Armenii Paszynian określił podpisaną deklarację o zakończeniu działań wojennych jako "bardzo bolesną dla siebie i całego narodu". Tłumaczył, że skłoniła go do tego kroku skrajnie niekorzystna sytuacja na froncie. Podpisanie deklaracji o zakończeniu konfliktu uznał za "najlepsze z możliwych rozwiązań".

"Mieliśmy przeciw sobie terrorystów i jedną z najlepszych armii NATO: siły zbrojne Turcji" - zaznaczył.

Informacja o podpisaniu deklaracji o zakończeniu konfliktu wywołała szok i niedowierzanie w Erywaniu. Doszło tam do zamieszek ulicznych. Kilka tysięcy demonstrantów okrążyło budynki rządowe i wdarli się do parlamentu, gdzie ciężko został pobity spiker parlamentu Ararat Mirzojan. Polityk ten musiał w następstwie pobicia przejść poważną operację - poinformował Paszynian.

Zaatakowano i zdemolowano też siedzibę Rady Ministrów. Część protestujących ruszyła następnie pod rezydencję, w której mieszka Paszynian z rodziną. Tłum, który wyległ na ulice w Erywaniu, domaga się jego dymisji Paszyniana i chce przekazania władzy Sztabowi Generalnemu - pisze rosyjska agencja TASS.

Media donoszą, że manifestanci wznosili przed domem premiera okrzyki "zdrajca" i "tchórz".

W związku z wtorkowymi zajściami szef rządu ostrzegł, że inicjatorzy zajść w Erywaniu zostaną przykładnie ukarani. "Niektórzy z nich przybyli do stolicy z Karabachu, gdzie porzucili bronione przez nas pozycje. Wśród nich są wysocy rangą oficerowie. Wobec wszystkich wyciągniemy konsekwencje" - zapowiedział. (PAP)