Prof. Gut: pierwsze restrykcje wyhamowały epidemię; teraz powinny być spadki

2020-11-23 12:51 aktualizacja: 2020-11-23, 18:43
Kończą się prace przy uruchomieniu tymczasowego szpitala dla pacjentów z COVID-19. Fot. PAP/Tomasz Waszczuk
Kończą się prace przy uruchomieniu tymczasowego szpitala dla pacjentów z COVID-19. Fot. PAP/Tomasz Waszczuk
Pierwsze restrykcje wyhamowały epidemię, a teraz powinny być spadki — powiedział w rozmowie z PAP prof. Włodzimierz Gut. W jego ocenie oczywiście nie da się wykryć wszystkich zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2, ale średnie tygodniowe dają pole do delikatnego optymizmu.

"Widać wyraźnie, że notujemy powoli spadek. Ja patrzę na dane tygodniowe, bo w codziennym raportowaniu nie widzimy zawsze pełnego obrazu sytuacji. Jakiś wynik spłynie później, jednego dnia jest więcej testów, a drugiego mniej, więc lepiej analizować wszystko w ujęciu siedmiodniowym. Nie zmienia to faktu, że widać wyhamowanie epidemii, co jest wynikiem pierwszych restrykcji. Teraz powinny zacząć się spadki" – podkreślił wirusolog.

Zdaniem eksperta o tym, że jest wyraźnie lepiej, będzie można powiedzieć, gdy średnia dziennych zakażeń z ostatnich siedmiu dni spadnie poniżej 10 tys. nowych przypadków.

Na to jednak trzeba poczekać, bo wzrosty zdaniem prof. Guta zawsze są szybsze niż spadki.

Pytany o plan delikatnego luzowania obostrzeń, m.in. w zakresie handlu od kolejnej soboty, wyraził zrozumienie dla takiej decyzji rządu.

"Święta Bożego Narodzenia są w Polsce tradycją. Rząd nie mógł sobie pozwolić na to, aby nie było możliwości zakupów przed tym okresem, bo groziłoby to masowym buntem społecznym. Wówczas większość nie przestrzegałaby także innych obostrzeń. Zalecenia w okresie epidemii muszą uwzględniać także aspekty psychologicznie – dlatego rozumiem tę decyzję" – powiedział.

Jako słuszne ocenił zapowiedzi związane ze zgrupowanie ferii we wszystkich regionach w pierwszych tygodniach stycznia. Dodał, że oczywiście musi być to powiązane z zamknięciem hoteli i pensjonatów.

Odnosząc się do kwestii możliwości szczepienia Polaków od stycznia, wyraził w tej sprawie sporo wątpliwości.

"Dziennie możemy myśleć o zaszczepieniu ok. 50 tys. osób. To realne możliwości, gdy oczywiście zabezpieczymy miejsca szczepień w odpowiednie chłodnie, bo inaczej więcej szczepionek zmarnujemy niż wykorzystamy. To pozwala myśleć o zaszczepieniu 1,5 mln osób miesięcznie. Gdybyśmy chcieli myśleć o progu zatrzymania szerzenia epidemii — konieczne jest zaszczepienie 60 proc. obywateli. Oczywiście, jeżeli zaczniemy szczepienia od grup ryzyka, to po pewnym czasie ograniczymy śmiertelność wirusa, jak i jego najgorsze skutki dla systemu ochrony zdrowia. Realne jest jednak to, że efekty szczepień globalnie odczujemy w kolejnym jesiennym sezonie zakażeń – w 2021 roku" – zakończył wirusolog. (PAP)

Autor: Tomasz Więcławski