W środowym wywiadzie dla tygodnika "Gazeta Polska" p.o. prezesa Agencji Badań Medycznych przyznał, że projekt budowy fabryki przetwarzającej osocze jest "bardzo trudny, bardzo odpowiedzialny". "Różne rządy próbowały w przeszłości bezskutecznie doprowadzić do jego realizacji. Brakowało jednak zdecydowania. Obecnie wraz z premierem Morawieckim jesteśmy w pełni zdeterminowani, aby doprowadzić do uruchomienia fabryki, a tym samym zabezpieczyć zdrowotnie polskich pacjentów" - oświadczył.
Sierpiński poinformował, że "obecnie tworzony jest zespół, który ma wypracować projekt zmian legislacyjnych w tym zakresie". "Tak, abyśmy mogli zrealizować projekt w kilka lat. Bazując na wcześniejszych analizach szacujemy, że 3-4 lata to realny okres potrzebny do wybudowania i uruchomienia fabryki" - stwierdził.
P.o. prezesa ABM zapewnił, że rząd nie zamierza całkowicie utajniać projektu. "Już na poziomie parlamentarnym wszystko będzie maksymalnie jawne. Polacy mają prawo wiedzieć, jak będzie realizowana ta jedna z najważniejszych dla kraju inwestycji" - powiedział.
Dodał, że "zaraz po nowym roku rozpoczną się niezbędne działania legislacyjne, które mają uporządkować sytuację w narodowej służbie krwi". "Chcemy wprowadzić rozwiązania prawne, które dadzą lepsze narzędzia do zarządzania Narodowemu Centrum Krwi. Kolejny krok to pozyskanie licencji na technologie wykorzystywane przez fabrykę. Następny - ten najbardziej namacalny - to wybudowanie fabryki, zaplanowanie linii produkcyjnych i zwiększenie ilości pobieranego osocza" - wyjaśnił pełnomocnik premiera ds. rozwoju sektora biotechnologii.
Jak poinformował, "ze wstępnych analiz wynika, że projekt budowy i uruchomienia fabryki osocza to inwestycja rzędu ok. 500-700 mln zł". "Pamiętajmy, że sama budowa fabryki i uruchomienie linii produkcyjnej to jedno, a pozyskanie licencji to kolejna sprawa" - zaznaczył p.o. prezesa ABM.
Pytany, czy nie obawia się, że projekt będzie torpedowany przez zagraniczne koncerny, które stracą na jego relizacji gigantyczne pieniądze, Sierpiński odparł, że nie sądzi. "To nie jest tak, że działamy przeciwko koncernom. Część leków produkowanych przez te podmioty, np. wykorzystywanych w leczeniu hemofilii, dalej będzie refundowanych. Oczywiście naruszamy istniejący na świecie status quo w zakresie osocza, ale robimy to w naszym, polskim interesie" - podsumował. (PAP)