„Jest pani pierwszą osobą, której udzielam wywiadu. Nigdy się na to nie zgadzałem, bo to dla mnie bolesne. Trzeba to na nowo przeżyć, poczuć. Zwracały się o to do mnie i AFP, i New York Times…” – rozpoczyna rozmowę z PAP Pawenko w swoim domu w Słowiańsku.
„Mamy dużą rodzinę. Mam ośmioro dzieci – siedmiu synów i córkę. Ośmioro wnuków. Poznała pani też moją żonę. Jesteśmy ludźmi wierzącymi. Regularnie chodzimy do kościoła. Jestem pastorem” – mówi Pawenko, który jest też konsulem honorowym Łotwy w Słowiańsku. Miasto było przez kilka miesięcy w 2014 roku pod kontrolą prorosyjskich separatystów.
Jak zaznacza Pawenko, ze względu na trwające działania zbrojne w mieście brakowało prądu, gazu, wody, a łączność telekomunikacyjna działała z przerwami. „Ja jako duchowny nie mogłem zostawić miasta i Kościoła, natomiast powiedziałem dzieciom, żeby stąd wyjechały, bo czeka nas nieszczęście. Jesteśmy przedsiębiorczą rodziną i zdaję sobie sprawę, że w czasach rozruchów, anarchii w ludziach rodzi się złość, mściwość, zazdrość. Dzieci powiedziały jednak: tato, nie zostawimy was” – kontynuuje rozmówca PAP.
Pastor: powiedzieli, że skontrolują i wypuszczą moich synów
„Jest czerwiec. Dzień Trójcy Świętej. Święto, niedziela. Całą rodziną wybraliśmy się do kościoła. Jak zawsze ubraliśmy się odświętnie” – wspomina pastor.
Kiedy skończyło się nabożeństwo, przed świątynię podjechały samochody, w nich ludzie w kominiarkach, było widać tylko oczy, z automatami w rękach. Zapytali wychodzących z kościoła wiernych o to, do kogo należą stojące tam samochody. "A były tam cztery pojazdy, w tym moich synów. Mówią: wsiadajcie, zabieramy was” – opowiada pastor.
Zapytaliśmy, na jakiej podstawie zabierają moich synów, na co odpowiedzieli, że ich skontrolują i wypuszczą - dodaje, zaznaczając, że wcześniej już niejednokrotnie przychodzili do ich domu, wzięli kilka samochodów "na potrzeby rewolucji". Oprócz dwóch synów Pawenki zamaskowani ludzie zabrali też dwóch diakonów.
„Pojechaliśmy do domu, czekaliśmy. Jeden z moich synów widział, że zawieźli ich do swojego sztabu, który zorganizowali na terenie jednostki straży pożarnej" - dodaje.
Pawenko opowiada, że w mieście doszło do intensywnego ostrzału, a siły przeciwnej strony zrzuciły na jego zakład meblarski 50 min. „Kiedy gasiliśmy pożar, na terytorium spadło kolejnych 10 min, mój syn został ranny, odłamek przebił płuca” – dodaje. „Powiedziałem do dzieci – uciekamy stąd, niech płonie, bo zaraz nas pozabijają. Pojechaliśmy do szpitala do oddalonego o 70 km miasta Izium. Było tam bardzo wielu rannych, dzieci, kobiety..." - opowiada.
Rodzina szukała porwanych przez około 40 dni, na ich prośbę o informacje w tej sprawie zwrócono się nawet do Igora Striełkowa, który do sierpnia 2014 roku sprawował funkcję ministra obrony w powołanej przez separatystów tzw. Donieckiej Republice Ludowej. "Chodziliśmy też na milicję, do kogo tylko było można, ale nie mogliśmy ich znaleźć" – kontynuuje.
Pawenko: moi synowie byli torturowani
Kiedy ukraińska armia wyzwoliła miasto, zaczęliśmy sami prowadzić poszukiwania – dodaje. Jego brat dowiedział się, że mężczyźni zostali rozstrzelani i pochowani na jednym z żydowskich cmentarzy w Słowiańsku w mogile razem z 12 innymi osobami. "Zidentyfikowano ich zwłoki, ja nie brałem w tym udziału, było to zbyt bolesne" - mówi Pawenko. Wisi nad nim obraz przedstawiający dwóch zabitych synów i schody prowadzące do nieba.
"Dowiedzieliśmy się, że byli torturowani, zawiązano im oczy, strzelano koło głowy, czytano rozkazy rozstrzału +zdrajców ojczyzny+. Wsadzono ich do samochodu, wywieziono i rozstrzelano w środku pojazdu, który później spalono" - informuje Pawenko.
Rodzina dowiedziała się też, że osoby, które brały udział w rozstrzale, uciekły do Rosji. Pół roku później do jednego z synów Pawenki zadzwoniła osoba z Rosji i powiedziała, że zna adresy ludzi, którzy torturowali i rozstrzelali mężczyzn. Dodała, że przekaże te informacje w zamian za pieniądze. Pastor odmówił: „niech Bóg decyduje o losie tych ludzi, niczego już się nie zmieni, nie przywróci się życia”. Dzwoniącego zapytano jednak, dlaczego mężczyźni zostali zabici. „Chcieliśmy demoralizować wierzących” – odparł.
„Nie mieliśmy i nadal nie mamy wrogów. Nikomu niczego nie byłem winien. Staramy się być z dala od polityki. Tak, jestem obywatelem Ukrainy, kocham swój kraj” – podkreśla Pawenko. Jak wyjaśnia, jego rodzina to chrześcijanie ewangeliczni, którzy prowadzą aktywną aktywność społeczną w mieście, np. zajmują się ewangelizacją czy organizują obchody Święta Bożego Narodzenia, podczas których rozdają herbatę i ciastka. „Ale nie wszystkim się to podoba” – kwituje.
Ruwym Pawenko miał 30 lat, podwójne wyższe wykształcenie, skończył prawo i ekonomię, drugi z zabitych synów pastora, 24-letni Albert, dopiero co wziął ślub. Razem z nimi zabito dwóch diakonów. W pobliżu żydowskiego cmentarza w Słowiańsku, gdzie znaleziono we wspólnym grobie zwłoki mężczyzn, stoi upamiętniający ich pomnik.
Ze Słowiańska Natalia Dziurdzińska (PAP)