Brytyjski koronawirus w Polsce. Zbadamy konsekwencje zdrowotne

2021-01-21 10:16 aktualizacja: 2021-01-21, 18:06
Koronawirus w Polsce. Fot. PAP/Andrzej Lange
Koronawirus w Polsce. Fot. PAP/Andrzej Lange
W Polsce zidentyfikowało brytyjski szczep koronawirusa u chorego z województwa małopolskiego. - Od poniedziałku ruszają w kraju badania nad mutacjami COVID-19 - poinformował szef resortu zdrowia Adam Niedzielski. Badania koordynował będzie ośrodek pod kierownictwem prof. Krzysztofa Pyrcia.

Brytyjską odmianę koronawirusa wykryto w jednej ze 100 próbek przekazanych do badania przez spółkę Diagnostyka. Próbki pochodziły z całego kraju. Próbka, która zawiera materiał genetyczny brytyjskiej odmiany koronawirusa, należy do pacjenta z Małopolski. Informację o swoim odkryciu podało na Twitterze Laboratorium genXone. Oficjalnie potwierdzili je także w czwartek pracownicy firmy w rozmowie z PAP.

"Mamy materiał genetyczny, ale bez informacji o pacjencie" – powiedziano PAP w Laboratorium. 

Resort zdrowia w sprawie obecności brytyjskiej mutacji koronawirusa w Polsce 

Rzecznik Ministerstwa Zdrowia przekazał PAP, że obecność tzw. brytyjskiej mutacji wirusa w Polsce została zgłoszona do międzynarodowego systemu raportowania sekwencji wirusa (GISAID).

Informację o brytyjskiej mutacji w Polsce dodatkowo potwierdził minister zdrowia Adam Niedzielski. "Ta informacja nas nie zaskakuje w żaden sposób, bo trudno przypuszczać, żeby wirus, który już powszechnie jest odkrywany w różnych krajach w Europie, nie był obecny w Polsce. Granice nie są barierą dla wirusa, więc to raczej potwierdzenie hipotezy, że on tu już jest obecny od jakiegoś czasu" - podkreślił Niedzielski.

Zaznaczył, że w związku z wykryciem brytyjskiej odmiany, natychmiast zostały podjęte działania. "Główny inspektor sanitarny zweryfikował informacje i przeprowadził bardzo szybkie śledztwo sanitarne" - powiedział szef MZ.

I wyjaśnił, że "zgodnie z nim, 42-letnia kobieta z Wielkiej Brytanii uzyskała pozytywny wynik testu na COVID-19 23 grudnia, w związku z którym była w izolacji. Po izolacji wyjechała do Wielkiej Brytanii, a osoba, z którą spędzała święta wyjechała do Austrii".

To, zdaniem Niedzielskiego, oznacza, że "mamy tu bezpieczną sytuację". "Wydaje się, że niebezpieczeństwo związane z tym ogniskiem jest pod kontrolą" - ocenił. Ale - dodał - "to nie oznacza, że ten wirus nie jest też w innych miejscach".

Niedzielski pytany przez dziennikarzy o kwestię prowadzenia w Polsce badań pod kontem mutacji COVID-19 poinformował, że rozpoczyna właśnie działać sieć badań pod kontem mutacji genotypu, który występuje w wirusie.

"Od poniedziałku ruszają badania w sieci laboratoriów, one są koordynowane przez ośrodek w Małopolsce pod kierownictwem prof. Krzysztofa Pyrcia, do którego inne ośrodki z całego kraju będą wysyłały pozytywny materiał genetyczny, który będzie podstawą sekwencjonowania genomu wirusa" - poinformował Niedzielski. Badania mają określić skalę obecności brytyjskiej mutacji w Polsce oraz możliwe konsekwencje zdrowotne.

"Wydaje się, że niebezpieczeństwo związane z potencjalnym ogniskiem brytyjskiej odmiany koronawirusa w Polsce jest pod kontrolą" - zaznaczył minister.

Zmutowany wirus może mieć wpływ na przebieg zachorowań

Według części naukowców, brytyjska odmiana koronawirusa (B.1.1.7), którą zidentyfikowano w grudniu w Anglii, jest dwukrotnie bardziej zaraźliwa niż obecnie dominująca wersja wirusa.

Zastępca dyrektora ds. bezpieczeństwa epidemiologicznego i środowiskowego Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego-Państwowego Zakładu Higieny dr hab. Rafał Gierczyński zaznaczył w rozmowie z PAP, że mówiąc o wariantach wirusa SARS-CoV-2 trzeba pamiętać, że nie znają one granic, a ich obiegowe nazwy często pochodzą od krajów, w których wariant został po raz pierwszy wykryty lub w których były często obserwowane. Zaznaczył, że brytyjski wariant koronawirusa, podobnie jak czeski czy duński, charakteryzuje się m.in. tym, że w białku S w pozycji 69 i 70 brakuje dwóch aminokwasów. Jest to tzw. delecja.

Dodał, że zmiana układu aminokwasów w białku S to jedna z cech adaptacyjnych wirusa. "Oprócz delecji mamy też zamianę aminokwasów w pozycji 614, gdzie D zastąpione zostało przez G (D614G), co oznacza, że kwas asparaginowy zastąpiony został przez glicynę. Większość szczepów krążących w Europie ma już taką mutację" - zauważył.

Dr hab. Gierczyński wskazał, że koronawirus niewątpliwie mutuje i to przekłada się czasem na przebieg zachorowań. "Widać to np. w wariancie angielskim oznaczanym jako +VOC 202012/01+, który charakteryzuje się wyższą zakaźnością. Wariant angielski oprócz wspomnianej delecji 69-70 w białku S i kilku innych mutacji, ma jeszcze mutację N501Y w RBD" - wyjaśnił.

Koronawirusy atakują komórki ludzkiego organizmu poprzez receptor ACE2 (enzym konwertującym angiotensynę 2), który znajduje się na powierzchni komórki. Wiąże się on z receptorem wirusa (RBD) zlokalizowanym w białku S (SPIKE) wirusa, które wystaje ponad powierzchnię wirusa.

Wirus w ten sposób "zakotwicza się", a następnie wnika do wnętrza komórki, gdzie w cytoplazmie, przy pomocy ludzkiego rybosomu, wytwarza potrzebne mu białka do replikacji kopiując własną nić RNA (genomowe RNA) oraz wytwarzając tzw. subgenomowe RNA, na bazie którego nasze rybosomy wytwarzają wszystkie potrzebne wirusowi białka. Wirus SARS-CoV-2 jest RNA wirusem, który nie potrzebuje DNA do replikacji. Produkuje swoje białka i replikuje swój genom wyłącznie na poziomie RNA.

"Wirus lepiej poznaje populację ludzką" 

Ekspert przypomniał, że genom wirusa SARS-CoV-2 nie jest długi - zwiera około 30 tys. par zasad. To jednak wystarcza, by w genomie wirusa wykryć kilka, kilkanaście mutacji punktowych (zmian nukleotydów). "Ta informacja pozwala nam się zorientować nie tylko w mutacjach określonych białek, ale całego genomu. Pozwala bardzo precyzyjnie określić z jakiej linii genetycznej wywodzi się dany wariant, analizować tzw. epidemiologię molekularną tego wariantu" - powiedział.

Równocześnie zauważył, że występują "setki mutacji i większość z nich nie przekłada się na poważne zmiany właściwości wirusa, jakie interesują naukowców", bo nie wpływają one w większym stopniu na sam przebieg choroby i sytuację epidemiczną.

"Zasada jest taka, że my lepiej poznajemy wirusa, ale wirus też lepiej poznaje populację ludzką. Nie ma wątpliwości, że jest to nowy twór, który wszedł na +nowy kontynent+ i się adaptuje. Nie możemy wykluczyć, że będzie się zachowywał podobnie jak wirus grypy. Na obecnym etapie można się liczyć z takim ryzykiem" - powiedział.

Autorki: Beata Kołodziej, Klaudia Torchała, Katarzyna Lechowicz-Dyl

mmi/