Blinken będzie sekretarzem stanu, czyli szefem resortu spraw zagranicznych. To weteran amerykańskiej dyplomacji i od lat bliski współpracownik Bidena; był jednym z najważniejszych doradców w trakcie zakończonej w ubiegłym roku sukcesem Demokraty kampanii wyborczej. W administracji Obamy pełnił funkcje m.in. doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego wiceprezydenta oraz zastępcy sekretarza stanu.
"Za" objęciem przez Blinkena stanowiska szefa resortu dyplomacji głosowało 78 senatorów. "Przeciwko" było 22.
Urodzony w Nowym Jorku 58-latek ma opinię wytrawnego mówcy, jest absolwentem Uniwersytetu Harvarda, przez lata pracował na Kapitolu. Jako nastolatek mieszkał we Francji. Opowiada się za bliskimi relacjami transatlantyckimi, w tym Berlinem i Paryżem, oraz podkreśla znaczenie multilateralizmu i wartości w polityce zagranicznej. Określany jest jako przeciwnik polityki "America First" byłego prezydenta Donalda Trumpa.
Ludzie z otoczenia Blinkena nazywają go "dyplomatą dyplomatów" i uznają za osobę o powściągliwym sposobie bycia, która jest dobrze zorientowana w arkanach i pułapkach polityki zagranicznej.
W trakcie swojej kariery dyplomaty Blinken opowiadał się za zaangażowaniem USA w konflikt w Syrii, wspierał interwencję państw NATO w Libii w 2011 roku oraz atak USA na Irak Saddama Husajna w 2003 roku. Mówił, że "siła może być niezbędnym uzupełnieniem skutecznej dyplomacji", a decyzję Obamy o zabiciu Osamy bin Ladena nazwał "najodważniejszą (decyzją) podjętą przez przywódcę, jaką widział". Mimo że w 2015 roku był zwolennikiem interwencji zbrojnej Arabii Saudyjskiej w Jemenie, obecnie opowiada się za rewizją relacji na linii Waszyngton-Rijad.
W roku wyborczym Blinken sprzeciwiał się decyzji Trumpa o wycofaniu części oddziałów USA z Niemiec, nazywając ją "głupią i godną pożałowania" oraz oceniając, że "osłabi ona NATO, pomoże (prezydentowi Rosji) Władimirowi Putinowi oraz zaszkodzi Niemcom, naszemu najważniejszemu sojusznikowi w Europie".
W październikowym oświadczeniu dla PAP Blinken zapewnił, że Biden "jest całkowicie oddany wzmocnieniu bezpieczeństwa sojuszników NATO, w tym Polski". W kontekście przyszłych relacji nowej amerykańskiej administracji z Warszawą oświadczył, że "z zadowoleniem przyjmuje możliwość szczerej dyskusji o znaczeniu naszych demokratycznych zobowiązań".
W oświadczeniu skrytykował także Trumpa za "odmowę wypowiedzenia się przeciwko brutalnym represjom wobec demokratycznych demonstrantów na Białorusi".
Podczas przesłuchania w Senacie 19 stycznia dyplomata deklarował, że amerykańska polityka zagraniczna potrzebuje i pokory, i pewności siebie. Pokory - wyjaśniał Blinken - "ponieważ mamy wiele pracy do wykonania w domu, aby wzmocnić naszą pozycję za granicą". A pewność siebie, bo "będziemy równocześnie działać z przekonaniem, że Ameryka w najlepszym wydaniu wciąż ma największe możliwości mobilizowania innych do czynienia dobra".
Przejmujący stery amerykańskiej dyplomacji ocenił przed senacką komisją, że spośród wszystkich państw świata największe wyzwanie dla Stanów Zjednoczonych stanowią Chiny. Pytany, czy Pekin "wprowadzał świat w błąd" w kwestii koronawirusa, nie wahał się przed twierdzącą odpowiedzią.
Absolwent Uniwersytetu Harvarda zobowiązał się do utrzymania amerykańskiej ambasady w Izraelu w Jerozolimie. Przeniesienie tej placówki z Tel-Awiwu było jednym z bardziej kontrowersyjnych kroków Trumpa w polityce zagranicznej.
Chociaż uznał, że umowa nuklearna z Iranem "odniosła sukces" i uniemożliwiła Teheranowi zdobycie dostępu do bomby atomowej, to zastrzegł, że o powrót USA do porozumienia będzie ciężko. Między innymi ze względu na weryfikacje obietnic składanych przez władze w Teheranie.
Były zastępca sekretarza stanu z czasów Obamy powiedział także w Senacie, że podziela zdanie Kongresu, że Nord Stream 2 jest szkodliwym projektem.
Blinken często w publicznych wystąpieniach opisuje historię swojej rodziny, opowiadając jak jego dziadek Maurice Blinken znalazł schronienie w Ameryce po ucieczce z pogromów w Rosji, a jego urodzony w Białymstoku ojczym Samuel Pisar ocalał z Holokaustu i został uratowany przez czarnoskórego amerykańskiego żołnierza. Upadając przed nim na kolana Pisar wypowiedział jedyne słowa, które znał po angielsku, a których nauczyła go jego matka: "Panie Boże, pobłogosław Amerykę".
Z Waszyngtonu Mateusz Obremski (PAP)
liv/