"Wirus dał nam fory, pierwszy raz istotnie zmutował na przełomie stycznia i lutego 2020 roku, kiedy to wykryto mutację D614G. Dzięki temu zwiększyła się jego zakaźność, więc mutacja szybko się upowszechniła. Potem wirus grał na zwłokę i całe szczęście, bo udało się nam dotrwać do momentu, w którym dostępne stały się szczepionki. Ale teraz, gdy pojawiły się warianty brytyjski, południowoafrykański i brazylijski to nie bez powodu nazywane są w języku angielskim +variants of concern+, co należy rozumieć jako +warianty alarmowe+. Jest wysoce prawdopodobne, że skumulowane w nich mutacje są rezultatem zakażenia osoby z poważnymi deficytami odporności” – mówił PAP ekspert w dziedzinie biologii medycznej i badań naukowych Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu dr hab. Piotr Rzymski.
Jak tłumaczył, w organizmie osoby z poważnymi deficytami odporności wirus ma więcej czasu na replikację, a za każdym razem, gdy ma szansę namnażać swój materiał genetyczny, to istnieje ryzyko, że zmutuje. Im dłużej pozwala mu na to układ odporności tym większe prawdopodobieństwo, że będą się gromadzić kolejne mutacje.
Mutacje coraz bardziej groźne
"Niektóre mutacje mogą zwiększać zakaźność wirusa, inne częściowo unikać działania układu immunologicznego, a zatem nieść ryzyko ponownego zakażenia. Wystarczy, że taka wersja wirusa zdoła przenieść się dalej, na kolejne osoby i mamy problem. Dlatego w obliczu ograniczeń w dostępnych dawkach, absolutnym priorytetem powinno stać się zaszczepienie jak największego odsetka osób z immunosupresją. Nie ma na co czekać, tylko potraktować tę sprawę poważnie i takie osoby zaszczepić teraz, przed służbami mundurowymi. Nie tylko dlatego, że są one w grupie ryzyka ciężkiego przebiegu COVID-19, ale również dlatego, że wirus może wykorzystywać je jako swoją fabrykę" – zaznaczył Rzymski.
"To jest czuły punkt, wiemy o tym i musimy go zabezpieczyć, zanim na sytuacji skorzysta SARS-CoV-2 - i to jak najprędzej, bo mamy w Polsce zarówno wariant brytyjski, jak i południowoafrykański – i wszystko wskazuje, że oba są bardziej zakaźne. Amerykańskie CDC (Centers for Disease Control and Prevention) od dawna apelowało: +jeżeli masz deficyty odporności, chroń się przed COVID-19+. Dziś mamy realne narzędzie, którym możemy pomóc tym pacjentom w ów ochronie. Powinniśmy sięgnąć po te o najwyższej skuteczności - czyli szczepionki mRNA” – dodał.
Rzymski wskazał, że owszem, osoby z immunosupresją nie będą reagować na szczepionki tak jak te z normalnie funkcjonującym układem odporności, ale – jak zaznaczył – „to nieprawda, że szczepienie nie przyniesie żadnego skutku - podniesie stopień ochrony, bo przynajmniej do pewnego stopnia rozwinie się odpowiedź humoralna, czyli związana z produkcją przeciwciał, a także komórkowa".
"Nawet jeżeli w pełni szczepienie nie zabezpieczy tych osób przed zakażeniem, to po pierwsze złagodzi ewentualne tego skutki, a po drugie skróci czas replikacji wirusa w organizmie i ograniczy możliwość jego mutowania" – podkreślił ekspert. (PAP)
Autor: Anna Jowsa
io/