Józef i Łucja Oźminowie- artyści, którzy odtworzyli plafon Bacciarellego

2021-03-19 17:57 aktualizacja: 2021-03-21, 08:44
Byli to artyści z krwi i kości. Z prawdziwą pasją malarską, pasją sztuki - powiedział PAP o małżeństwie malarzy i konserwatorów Józefie i Łucji Oźminach, którzy odtworzyli plafon Bacciarellego w Zamku Królewskim w Warszawie ich przyjaciel, doradca Zarządu TVP ds. Teatru Jan Maria Tomaszewski.

"W efekcie współpracy małżeństwa Oźminów powstały dzieła niezwykłe. Wykonywali prace w najrozmaitszych technikach - od akwareli, gwaszów, tuszy po malarstwo ścienne i freski. Słowem byli to malarze o ogromnym wachlarzu umiejętności. Zresztą, gdy zaczynałem prace konserwatorskie w Austrii - to jednym z moich nauczycieli konserwacji był właśnie pan Józef Oźmin, który podpowiadał mi niezwykle ciekawe recepty na farby, na sposób malowania różnymi technikami naściennymi" - wspomina Jan Maria Tomaszewski.

W warszawskim domu państwa Oźminów na Saskiej Kępie ostatnio, podczas gruntownych porządków, odnaleziono sensacyjne prace małżeństwa artystów.

"Pośród innych są także szkice, projekty i prace związane z odtworzeniem plafonu Bacciarellego w Sali Balowej Zamku Królewskiego w Warszawie" - oceniła Hanna Ostrowska, która wraz z wnuczką państwa Oźminów Hanną Oźmin-Ostrowską, odziedziczyła dom i spuściznę po zmarłych artystach. Wnuczka wraz ze swoją mamą własnym sumptem starają się zabezpieczyć i zachować odkryte prace i szkice zmarłych artystów.

Konkurs na namalowanie plafonu Bacciarellego w Zamku Królewskim w Warszawie

Jak przypomniała Hanna Ostrowska do udziału w konkursie na namalowanie plafonu Bacciarellego w Zamku Królewskim w Warszawie skłonił artystów inicjator odbudowy Starego Miasta i przewodniczący Komitetu Odbudowy Zamku Królewskiego prof. Jan Zachwatowicz.

"Zostało ogłoszone coś w rodzaju konkursu, jak rozumiem wśród artystów malarzy, na wykonanie–odtworzenie plafonu autorstwa Bacciarellego w największej Sali Zamku Królewskiego, Sali Balowej" - wspomina Hanna Ostrowska. "To było w czasach, kiedy I sekretarzem był Edward Gierek. Nie wiem, ile w tym prawdy, ale jak opowiadał Józef Oźmin, podobno towarzysz Gierek przeglądnąwszy, czy raczej gdy prezentowano mu twórczość artystów zgłaszających się do tego monumentalnego zadania, nie wykazywał wielkiej aprobaty dla oglądanych prac. Być może miały one nazbyt nowoczesny charakter albo twórczość była na wskroś nowatorska i ówczesny I sekretarz miał wyrazić swoje mierne zadowolenie dość obcesowo, pytając: czy w Polsce nie ma artystów, którzy malują psa jak psa i człowieka jak człowieka? Jak rozumiem konkurs wówczas nie został rozstrzygnięty i poszukiwania odtwórców malowidła Bacciarellego miały trwać nadal" - mówiła.

Przypomniała, że Oźminów wówczas nie było w kraju. "Prof. Jan Zachwatowicz skontaktował się z nimi i zaproponował, aby wykonali projekt na ten konkurs. W rezultacie wygrali i zostali zaakceptowani" - powiedziała Hanna Ostrowska.

Jej zdaniem zdecydowała o tym również "pełna wiedza o technikach malarstwa, którą nabyli studiując malarstwo ścienne po kierunkiem profesora Francesco Feruzziego (ówczesnego restauratora fresków Michała Anioła w Kaplicy Sykstyńskiej) w Regia Academia di Belle Arti w Rzymie oraz Scuola d'Arti et Ornamentali w latach 1934-1938". "Odtworzone malowidło zostało dokonane bezpośrednio na tynku w technice tzw. tłustej tempery, a nie jak w oryginale tworzył mistrz Bacciarelli, olejem na płótnie. A płótno przyklejone do sufitu" - wyjaśniła Hanna Ostrowska, dodając, że Józef Oźmin wszedł na rusztowania w Zamku, "mając 75 lat".

"Sama praca od pierwszego projektu do ukończenia trwała około pięciu lat, natomiast samo malowanie - dwa lata" - podkreśliła.

"Namalowanie plafonu Marcella Bacciarellego w Sali Wielkiej Zamku, który podczas wojny uległ zniszczeniu, należało do jednego z najważniejszych ich dokonań. Moi dziadkowie po wojnie na podstawie czarno-białej fotografii sprzed 1939 r. i zachowanych szkiców odtworzyli ten plafon w Sali Balowej, która nosi teraz miano Wielkiej" - przypomniała wnuczka państwa Oźminów.

Sala Wielka w czasach Stanisława Augusta Poniatowskiego służyła jako miejsce ceremonii dworskich. Tu odbywały się zgromadzenia dworskie, a także uczty, bale, koncerty i przedstawienia teatralne. Wystrój i wyposażenie sali wykonane zostały według projektów Dominika Merliniego i Jana Christiana Kamsetzera w latach 1777-1781.

Jan Maria Tomaszewski: małżeństwo Oźminów należało do starej, dobrej szkoły malarstwa

Jan Maria Tomaszewski zaznaczył, że "małżeństwo Oźminów należało do starej, dobrej szkoły malarstwa, w której przed powstaniem dzieła, przeprowadzano studia i analizy, tworzono szkice i rysunki robocze". "To po nich zostało tu - w ich domu - i warto wspomóc właścicielki w zaopiekowaniu się tą wielką spuścizną, skatalogować, sfotografować cyfrowo, opracować monografię, by nie poszło w zapomnienie" - podkreślił w rozmowie z PAP.

"Operowali niesamowitym wachlarzem technik. Żyli tylko sztuką, a rozmowa z nimi to była czysta poezja. Pamiętam, że gdy słuchałem tych rozmów - to miałem wrażenie, że dotykają najważniejszych aspektów kultury, malarstwa, tradycji. Józef Oźmin miał dar opowiadania. Mówił o rzeczach, które widzieli, zwiedzili. To były wprost fantastyczne chwile" - ocenił Tomaszewski.

W domu małżeństwa artystów znajdują się barwne projekty do prac w Zamku Królewskim w Warszawie.

"Przed rekonstrukcją plafonu Bacciarellego Oźminowie podzielili go na tzw. kwadraty. Widać tu studium ręki, kawałek głowy. Zachowała się też część kartonów ze rysunkami do plafonu" - wyjaśniła wnuczka państwa Oźminów.

Na jednym z projektów widać "Zeusa wychodzącego z chaosu". "To jest zrobione tak, jak należy to wykonać. Na deskę jest nałożony tynk, na to farby" - ocenił Jan Maria Tomaszewski, dodając, że to właśnie Józef Oźmin uczył go sporządzania prawdziwego tynku z odpowiednich proporcji wapna i piasku.

Przypomniał, że małżeństwo Oźminów przed namalowaniem plafonu cyzelowało detale, wykonując liczne studia np. ręki, ramienia, nogi. "To były drobiazgowe, anatomiczne szkice" - wyjaśnił.

Józef Oźmin urodził się w 1904 r. w Kaliszu, gdzie ukończył Gimnazjum im. Tadeusza Kościuszki. Dalszą naukę kontynuował w Poznaniu. Tam w 1919 r. ukończył Szkołę Sztuk Zdobniczych. W 1920 r. jako ochotnik brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej i walczył w bitwach m.in. pod Borkowem nad rzeką Wkrą.

W 1930 r wziął ślub z malarką Łucją Stanisławą Szwedą. W latach 1932–1938 studiował m.in. w akademii Andrégo Lhote'a w Paryżu oraz w Regia Accademia di Belle Arti di Roma.

Oźminowie, jako młodzi ludzie, brali udział przy konserwacji Kaplicy Sykstyńskiej

"Jako młodzi ludzie, gdy studiowali w Rzymie, wraz ze swoimi profesorami brali udział przy konserwacji Kaplicy Sykstyńskiej" - wtrącił dygresję Jan Maria Tomaszewski.

"Zachowały się oryginały ich dyplomów z tej rzymskiej akademii. Rzeczywiście, mieli kontakt z największymi mistrzami malarstwa monumentalnego" - dopowiada Hanna Ostrowska.

Początkowo Józef i Łucja Oźminowie zamieszkali w Poznaniu, z czasem przenieśli się jednak do Warszawy, gdzie do końca życia wspólnie pracowali, sygnując razem swoje działa. Specjalizowali się w monumentalnym malarstwie ściennym, przede wszystkim o tematyce religijnej. Choć nie tylko, bowiem warto przypomnieć, że Józef Oźmin był w gronie polskich artystów, którzy przygotowywali się do Konkursu Olimpijskiego w roku 1940 (nie doszedł do skutku przez II wojnę światową). Poprzedzający wystawę konkurs krajowy odbył się w kwietniu 1939 r., a wśród nagrodzonych znaleźli się Józef Dutkiewicz, Maria Ewa Łunkiewicz-Rogoyska, Józef Oźmin, Henryk Siedlanowski, Mieczysław Tomkiewicz i Mieczysław Wątorek.

Na ścianie salonu w warszawskim domu państwa Oźminów zwraca uwagę wierna kopia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej namalowana na desce.

"Jedną z takich również wielkich ich prac była renowacja Kaplicy Najświętszej Marii Panny na Jasnej Górze w Częstochowie. Dokładnie dzień przed wybuchem Powstania Warszawskiego wyruszyli na Jasną Górę, otrzymawszy kontrakt na wykonanie zdobień i fresków w tej kaplicy. Na ścianach salonu – wg słów Józefa Oźmina - wiszą oryginalne projekty do zdobień, które miały tam powstać" - wspomina Hanna Ostrowska.

"Odbijając tynk w Kaplicy Najświętszej Marii Panny, Józef odkrył zachowane XVII-wieczne freski, które przypisywane są Tomaszowi Dolabelli. W związku z tym z pracy nad freskami urodziła się jedna z ważniejszych prac rekonstrukcyjnych. Trwała wojna, a na Jasnej Górze mieścił się sztab niemiecki. Józef opowiadał, że pewnego dnia przyszedł do niego przeor klasztoru i powiedział, że +jest jakieś uszkodzenie w cudownym obrazie+. Nie wiem, niestety, czego dotyczyło. W każdym razie przeor poprosił ich, by pod płaszczykiem wykonywania prac renowacyjnych, dokonali naprawy cudownego obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej" - opowiadała.

Jak wyjaśniła, "tak właśnie powstała wisząca tu pierwsza kopia cudownego obrazu, namalowana również na desce". "Druga kopia, według mojej wiedzy, jest w Gidlach, prawdopodobnie w Klasztorze oo. Dominikanów. Próbowałam się dowiedzieć o jej losy w którymś z klasztorów, ale nie udało się" - dodała.

Spadkobierczynie dzieła państwa Oźminów zaznaczyły, że w przechowywanej spuściźnie po artystach pozostały "prace wykonane w rozmaitych technikach". "Józef Oźmin bardzo chętnie malował sceny mitologiczne. Robił to w wielu odsłonach, czasami jeden mit miał kilka wariantów, w różnych ustawieniach. Józef kilkakrotnie zmieniał kompozycje jednego obrazu  jakby zmieniając i ustawiając scenografię dzieła i wykonywał te próby także w różnych technikach malarskich. Oboje jednak zajmowali się głównie malarstwem monumentalnym. Byli do tego predestynowani po studiach paryskich i rzymskich" - wspomina Hanna Ostrowska.

Na drugim piętrze w domu artystów mieściła się pracownia Józefa Oźmina. Na ścianach wiszą tu szkice i obrazy artysty. "Tu widać Parysa, który miał rozsądzić, która z gracji jest najpiękniejsza. Wszystkie trzy gracje mają w zasadzie tę samą twarz, budowę, muskulaturę ponieważ modelką była najpiękniejsza kobieta wg artysty - Łucja, żona Józefa" - wskazała na obraz Hanna Ostrowska. "Z kolei tu mamy +Porwanie Europy+. Ten temat powtarza się również w jego akwarelach i na olejach" - dodała.

Małżeństwo Oźminów zrealizowało też szereg monumentalnych prac w kościołach

Hanna Ostrowska wyjaśniła, że małżeństwo Oźminów zrealizowało też szereg monumentalnych prac w kościołach. "Również w Warszawie, np. zdobienia w Bazylice Najświętszego Serca Jezusowego na ul. Kawęczyńskiej. Po tej realizacji pozostała nam masa bardzo dokładnych projektów, szkiców" - dodała.

"Każdy najmniejszy element mój dziadek rysował w rozmaitych projektach wiele razy. Widać jego skrupulatność w tworzeniu. A te projekty same w sobie są dziełami sztuki" - podkreśliła wnuczka artysty.

Artyści ozdobili freskami katedry w Pelplinie, Włocławku oraz malowidłami i zdobieniami w różnych technikach naściennych wiele innych kościołów w całej Polsce, m.in.: w Warszawie, Poznaniu, Kielcach, Masłowie, Sieradzu, Swarzędzu, Krobii, Gniewkowie oraz Żytowiecku.

"Przechowujemy pozostałe po nich projekty fresków. O tu np. mamy szkice do kościoła Bożego Ciała w Poznaniu" - wyjaśniła Hanna Ostrowska, wyjmując rysunki z teczki. "A tu widać projekt zdobień prawdopodobnie do nawy głównej. Niestety, nie pamiętam już dla którego było to kościoła" - dodała.

Ostrowska zwróciła uwagę, że w domu na Saskiej Kępie "pozostało także wiele projektów kościelnych witraży, a także wykonane w oryginale". "Ten w oknie pracowni Józefa, ukazujący +Ucieczkę do Egiptu+, pozostał w domu, bo podczas jego produkcji pękł jeden z elementów witraża, mianowicie główka Jezuska, i musieli wykonać go ponownie. Jest bardzo piękny, gdy słońce prześwietla jego kolorowe szkła" - oceniła.

Warto dodać, że małżeństwo Oźminów po II wojnie światowej pracowało również za granicą. We Włoszech ozdobili np. kościół Santa Aurelia (w pobliżu Cremony).

Artyści uprawiali też malarstwo sztalugowe, głównie akwarele. Tworzyli portrety, sceny pasterskie, pejzaże; malowali elementy architektoniczne, kościoły, dworce. W ich pracowni w domu zachowały się m.in. portret syna Michała Oźmina z bębenkiem i pejzaż z Sopotu, który "oboje ubóstwiali".

Małżeństwo Oźminów zajmowało się także dekoratorstwem. Wykonywali własnoręcznie np. artystyczne, malowane skrzynie na obrazy. Za szkłem w komodzie na parterze stoją ręcznie wykonane figurki ułanów i żołnierzy - na koniach, w oryginalnych mundurach, ze złoceniami na koniach. Zachował się też misterny, spajany ołowiem witraż, który przedstawia żeńców.

Na parterze oraz pierwszym piętrze domu artyści ozdobili drzwi wejściowe do różnych pomieszczeń wycyzelowanymi w drewnie wizerunkami: do salonu herbami miast (Kalisza, Poznania i Warszawy), do własnych sypialni - monogramami ich imion i nazwisk, a piękną sceną "pocałunku centaura" ozdobili drzwi do innego z pomieszczeń. Na schody prowadzą ozdobne poręcze, które zaprojektowali sami Oźminowie, a ułożenie posadzki w salonie oraz dobór kolorów dębowych do jej wykonani z deszczułek zostało także skrupulatnie i osobiście przez nich zaprojektowane.

"Zachowały się trzy różne szkice projektów tych drzwi z Centaurem w różnych pozach" - powiedziała wnuczka artysty.

Józef Oźmin zmarł nagle w 1999 roku. Kilka miesięcy później zmarła jego żona

Józef Oźmin zmarł nagle 25 czerwca 1999 r. w Irlandii, gdy przebywał na wakacjach u syna Michała. Został pochowany na warszawskich Powązkach (kwatera 13-6-16). Kilka miesięcy później zmarła jego żona Łucja. Za osiągnięcia w sztuce sakralnej Łucja i Józef Oźminowie otrzymali prestiżową nagrodę Świętego Brata Alberta.

"W Muzeum Narodowym w Warszawie przechowywane jest kilka prac Oźminów, być może także w innych muzeach, np. w Poznaniu. Czasami są organizowane wystawy, w których ich prace uczestniczą, ale to wszystko jest wycinkowe, fragmentaryczne" - powiedziała Hanna Ostrowska.

Podkreśliła, że dla niej "największym wyzwaniem jest zachowanie ich dziedzictwa, żeby ta pozostała spuścizna się nie zniszczyła". "Zrobiłam, co mogłam, ale tego jest bardzo dużo, o czym nie wiedziałyśmy dotąd w pełni. Cała masa projektów, rysunków i studiów, które wymagają kwasoodpornych teczek odpowiednich do przechowywania dokumentów papierowych" - mówiła. "A tego nie mamy. Ponadto wiele szkiców wymaga już konserwacji. To są rzeczy przekraczające nasze możliwości finansowe" - dodała.

Zwróciła uwagę, że przede wszystkim spuścizna Oźminów "powinna zostać dokładnie skatalogowana i zapisana cyfrowo".

"Gdy zamieszkałam tu z rodzicami w 2000 r., po śmierci babci, okazało się, że ogrom tego, co dziadkowie zostawili, okazał się trudny do ogarnięcia. Moja mama z wielkim wysiłkiem doprowadzała dom do stanu używalności oraz zabezpieczała, jak mogła, wszystkie pozostałe po dziadkach dzieła, szkice, projekty oraz całą pozostałą ich twórczość i pamiątki. Zachowała je, posegregowała, chociaż też nie wszystko" - powiedziała wnuczka Hanna Oźmin-Ostrowska. "Odkryłyśmy mnóstwo nieznanych prac, rysunków i szkiców, które były poukrywane w piwnicy i w rozmaitych zakamarkach tego domu - i cały czas odnajdujemy coś nowego" - wyjaśniła.

"Ten testament artystyczny, który został po moich dziadkach, jest ogromny i ma niezwykłą wartość historyczną, kulturową i artystyczną. Myślę, że w naszym domu znajdują się jeszcze dzieła, o których nie wiemy, co przedstawiają i warto, by tym zainteresowali się, historycy sztuki. Na pewno jest tu materiał na niejedną pracę magisterską, doktorską, może nawet habilitacyjną. A może Zamek Królewski w Warszawie byłby zainteresowany współpracą z nami" - powiedziała Hanna Oźmin-Ostrowska.

Zapewniła, że spadkobiercy małżeństwa Oźminów "chętnie taką współpracę podejmą, by ich spuścizna artystyczna nie została utracona". "Ważne jest dla nas, by inni poznali prace dziadków, to bogactwo technik malowania dzieł naściennych. docenili ich precyzję twórczą" - podkreśliła wnuczka artystów, apelując o pomoc do konserwatorów i historyków sztuki.

"To jest wspaniały materiał na stworzenie monografii tych dwojga zasłużonych artystów" - zapewniła.(PAP)

autor: Grzegorz Janikowski

mst/

TEMATY: