Po nieco rozczarowującym ósmym miejscu na 10 km "klasykiem" podczas mistrzostw świata w Lahti, Kowalczyk podkreślała, że z optymizmem patrzy w przyszłość, że poza zasięgiem wydaje się być Bjoergen, ale resztę zawodniczek jest w stanie pokonać.
Niedzielny zawody potwierdziły tę ocenę. 30 km techniką klasyczną to bieg, z którym Polka wiąże największe nadzieje na sukces podczas przyszłorocznych igrzysk olimpijskich w Pjongczangu, a rywalizacja w Oslo pokazała, że Polkę może być tam stać na medal.
Bjoergen była klasą samą dla siebie. Od rywalek oderwała się już po dwóch kilometrach i resztę dystansu pokonała samotnie. Ostatecznie do mety dotarła 2.05,8 przed Parmakoski.
Za plecami Norweżki utworzyła się grupa, która z czasem robiła się coraz mniej liczna. Narciarka z Kasiny Wielkiej z utrzymaniem się w niej nie miała kłopotów, ale kiedy w końcówce rozpoczęła się walka o pozostałe miejsca na podium, to na atak Finek nie była w stanie odpowiedzieć. Nieznacznie wyprzedziły ją także Norweżka Heidi Weng oraz Szwedka Charlotte Kalla.
To było pożegnanie Kowalczyk z tą edycją PŚ. Podopieczna trenera Aleksandra Wierietielnego zamiast jechać na finałowe zawody do Kanady wybrała rywalizację w maratonach. Do połowy kwietnia stanie na starcie pięciu takich imprez.
W klasyfikacji generalnej prowadzi Weng, która jest bardzo blisko sięgnięcia po Kryształową Kulę. Nad Parmakoski ma 300 punktów przewagi. (PAP)
wkp/ cegl/