Podsumowując 30 lat historii GPW, pierwszy prezes spółki 1991-2006 dr Wiesław Rozłucki powiedział, że GPW bezdyskusyjnie odniosła spektakularny sukces. "Bardzo szybko pokonaliśmy Pragę i Budapeszt, chociaż to były giełdy, które w opinii wielu inwestorów i obserwatorów na początku lat 90-tych najlepiej rokowały. Po pierwszym roku myśmy mieli 9 notowanych spółek, a Czesi szykowali tysiąc kilkaset w ramach kuponowej prywatyzacji" - powiedział.
Przyznał, że obawiał się wówczas, czy dobrze wybrano: wysokie standardy i mała liczba spółek. "Dziś już jestem całkowicie spokojny, podjęliśmy dobrą decyzję" - zaznaczył. Potem, jak podkreślił, pod względem obrotów, liczby spółek i kapitalizacji GPW pokonała giełdę wiedeńską, która działała nieprzerwanie od 200 lat i była wzorem dla innych w regionie.
Rozłucki przypomniał, że wielkość obrotu na pierwszej sesji była - patrząc z obecnej perspektywy - śmiesznie niska, wyniosła niecałe 2 tys. zł. Ocenił, że był to "mały krok warszawskiej giełdy, a duży krok gospodarki rynkowej w Polsce".
"Dla niektórych moich rozmówców to był początek nowych czasów. Czyli nie wybory czerwcowe w 1989 r., tylko uruchomienie giełdy, to był prawdziwy koniec systemu komunistycznego w Polsce, tak ludzie to odbierali. Ja - muszę powiedzieć - nie prostowałem tej symboliki, dla dobra giełdy ją wykorzystywałem" -powiedział były prezes GPW. Zaznaczył, że także wymiar symboliczny miało umiejscowienie GPW - w dawnej siedzibie PZPR.
Mówiąc o kamieniach milowych rozwoju GPW, były prezes wskazał na rok 2010, kiedy warszawska giełda stała się spółką publiczną, co do dziś budzi dyskusje. "Moim zdaniem to była dobra decyzja, bo dzisiaj każda giełda, w tym warszawska, działa na bardzo konkurencyjnym rynku i musi się do tego wewnętrznie bardzo mocno przygotować" - powiedział.
Wyjaśnił, że od spółek giełdowych oczekuje się wysokiej efektywności i przejrzystości. "Ten poziom profesjonalizmu, który giełda reprezentuje w dużym stopniu jest wspomagany właśnie faktem, że jako spółka giełdowa jesteśmy pod nadzorem całego rynku" - dodał.
Dla aktualnego prezesa GPW dr Marka Dietla chwilą, która przejdzie do historii polskiego parkietu było zaklasyfikowanie GPW w 2018 r. jako rynku rozwiniętego
Oznaczało to, jak powiedział, wpisanie się "w awangardę, w absolutną elitę giełd europejskich i światowych". "Ta długa droga została uwieńczona pięknym sukcesem" - ocenił Dietl.
Drugi wymieniony przez Dietla element to rozpoczęcie budowy własnego systemu transakcyjnego przez GPW. Jego zdaniem to duże wyzwanie, na realizację którego spółka uzyskała wsparcie Narodowego Centrum Badań i Rozwoju.
"Próbujemy z importera technologii stać się jego eksporterem. Liczę na to, że pomniejsze części tego systemu, czy pierwsze produkty, które powstają w ramach naszych inicjatyw strategicznych związanych z technologiami, jeszcze w tym roku będą miały nabywców" - powiedział Dietl.
"To zmieni sytuację, włączymy się nie tylko do rywalizacji na płaszczyźnie organizatora obrotu, ale też spółki technologicznej" - zapowiedział.
O znaczeniu warszawskiej giełdy dla Comarchu i jego obecności na parkiecie mówił założyciel tej spółki i jej prezes prof. Janusz Filipiak. Zauważył, że dziś jesteśmy przyzwyczajeni do tego, iż giełda jest stałym elementem polskiej rzeczywistości gospodarczej, ale wówczas to była instytucja, która symbolizowała przemiany ustrojowe.
Filipiak wyjaśnił, że Comarch nie wszedł na giełdę na bazie chłodnych kalkulacji ekonomicznych - był to raczej element wejścia w wielki świat, realizacji marzenia o kapitalizmie, w którym firma staje się częścią systemu.
"Bycie na giełdzie bardzo nam pomogło w rozwijaniu działalności międzynarodowej (...). W tej chwili, gdy podpisujemy duże kontrakty po kilkanaście, kilkadziesiąt milionów dolarów, czy euro, to bycie na giełdzie i transparentność jest po prostu konieczna" - powiedział prezes Comarchu. (PAP)
Autor: Marcin Musiał
liv/