Oba biegi rozstawne nie są na co dzień rozgrywane i to raczej konkurencje pokazowe.
Jóźwik i Dobek uzyskali czas 3.40,92, a na podium obok Polaków stanęli Kenijczycy (3.41,79) i Słoweńcy (3.41,95).
"To nie jest typowa sztafeta, bardziej traktowaliśmy to jako zabawę i mocny trening. Chociaż ta niespełna minutowa przerwa niewiele dała, bo cały czas patrzyłam na Patryka, gdzie jest, jak biegnie" - przyznała Jóźwik.
Sztafeta płotkarska - 4x100 m ppł miała już przed rywalizacją "medal w garści", ponieważ na starcie stanęły zaledwie trzy reprezentacje. Wygrali Niemcy, a trzecie miejsce zajęli Kenijczycy.
Niespodziankę sprawiły polskie sprinterki, które bez dwóch czołowych zawodniczek Ewy Swobody i Mariki Popowicz-Drapały awansowały do finału biegu na 4x100 m. Biało-czerwone w składzie: Paulina Guzowska, Klaudia Adamek, Katarzyna Sokólska i Pia Skrzyszowska w swojej serii eliminacyjnej zajęły drugie miejsce, uzyskując czas 43,64.
O tym, że Guzowska będzie musiała zająć miejsce Popowicz-Drapały dowiedziała się na... ok. 30 min przed startem. Zawodniczka z Bydgoszczy doznała kontuzji i nie mogła wystąpić.
"Ale pamiętajmy, że też dzięki niej tu jesteśmy. Dowiedziałam się o tym, że pobiegnę w ostatniej chwili, ale dałyśmy radę" - powiedziała Guzowska.
Sztafetę kończyła 20-letnia Skrzyszowska, która na co dzień biega przez płotki. "Jest bardzo rześko, ciężko się już na końcówce biegło, ale wiedziałam, że muszę iść z całej siły" - skomentowała.
Pewny awans - w mocno rezerwowym składzie - wywalczyły kobiety na 4x400 m. Polki pobiegły w odmłodzonym zestawieniu: Kornelia Lesiewicz (17 lat), Małgorzata Hołub-Kowalik (28), Kinga Gacka (19) i Natalia Kaczmarek (23). Z powodu kontuzji w imprezie nie biorą udziału bardziej utytułowane i doświadczone Justyna Święty-Ersetic, Iga Baumgart-Witan, Anna Kiełbasińska i Patrycja Wyciszkiewicz-Zawadzka.
Biało-czerwone zaprezentowały się bardzo dobrze
Wygrały swoją serię czasem 3.28,11. Najlepszy wynik eliminacji uzyskały Kubanki - 3.27,90.
"Ja próbowałam przekazać dziewczynom swoje doświadczenie, one mi swoją młodą energię i wspólnymi siłami dałyśmy radę, a wynik jest bardzo dobry. Słyniemy jednak z tego, że drugie biegi mamy lepsze. A eliminacje pokazały, że przygotowania idą w dobrym kierunku, a to dopiero sam początek sezonu. Żadna z nas nie szykowała się na ten start, bo najważniejsze są przecież igrzyska" - skomentowała Hołub-Kowalik, która jako jedyna reprezentantka Polski piąty raz bierze udział w World Relays. Startowała już podczas pierwszej edycji w 2014 roku i żadnej nie opuściła.
O znacznie więcej walczyli w sztafecie 4x400 m mężczyźni. Musieli awansować do finału, żeby zapewnić sobie udział w igrzyskach w Tokio, ale ta sztuka im się nie udała. Polacy pobiegli w składzie: Kajetan Duszyński, Dariusz Kowaluk, Wiktor Suwara i Karol Zalewski. Zmierzono im czas 3.05,01. W swojej serii zajęli trzecie miejsce, a w sumie zostali sklasyfikowani na dziewiątej pozycji, czyli pierwszej, która nie dała awansu.
Podobnie sytuacja wyglądała w rywalizacji sprinterów. Polacy w składzie: Mateusz Siuda, Dominik Kopeć, Adrian Brzeziński i Przemysław Słowikowski nie przeszli eliminacji. Ich czas 39,34 dał im 12. lokatę.
To jednak nie przekreśliło jeszcze całkowicie szans tych dwóch sztafet na udział w igrzyskach. Teraz muszą jednak zerkać na olimpijski ranking.
Do niedzielnego finału sztafety mieszanej 4x400 m nie dostali się też: Mateusz Rzeźniczak, Aleksandra Gaworska, Karolina Łozowska i Patryk Grzegorzewicz, ale akurat w tej konkurencji Polacy mają już pewny udział w igrzyskach. W sobotę w Chorzowie Polacy mieli czas 3.17,92 i zostali sklasyfikowani na 10. miejscu. (PAP)
liv/