Prokuratura: nieprawidłowości na różnych etapach doprowadziły do wybuchu domu w Szczyrku

2021-06-01 12:39 aktualizacja: 2021-06-01, 13:48
Akcja poszukiwawczo-ratownicza w Szczyrku. Fot. PAP/Andrzej Grygiel
Akcja poszukiwawczo-ratownicza w Szczyrku. Fot. PAP/Andrzej Grygiel
Szereg nieprawidłowości przy kładzeniu instalacji doprowadził do wybuchu gazu w Szczyrku i śmierci ośmiu osób. Bezpośrednią przyczyną było przewiercenie gazociągu. Bielscy śledczy podali, że feralnego dnia pracownicy mieli wykonać otwarty wykop, a drążyli tunel.

Rzecznik bielskiej prokuratury okręgowej prokurator Agnieszka Michulec powiedziała we wtorek, że akt oskarżenia, obejmujący sześć osób, w tym trzy bezpośrednio odpowiedzialne za katastrofę, wpłynął w poniedziałek do Sądu Okręgowego w Bielsku-Białej.

Do wybuchu doszło 4 grudnia 2019 r. Zniszczył on całkowicie trzykondygnacyjny dom. Ratownicy znaleźli w gruzach ciała ośmiu osób, w tym czworga dzieci. Śledczy ustalili później, że istniał ścisły związek między wybuchem gazu a pracami budowlanymi prowadzonymi pod ulicą, przy której stał zniszczony dom.

Prokurator Agnieszka Michulec powiedziała we wtorek, że zarzuty wobec trzech głównych oskarżonych: Romana D., szefa firmy budowlanej, która zleciła wykonanie przewiertu, Marcina S., operatora wiertnicy, a także jego pomocnika Józefa D., mają związek z pracami przy kładzeniu podziemnego kabla energetycznego. Prowadzić on miał do powstających budynków.

"Inwestycja ta prowadzona była metodą przewiertu podziemnego przy użyciu wiertnicy, a zatem niezgodnie z decyzjami starosty bielskiego i burmistrza Szczyrku, a także niezgodnie z projektem budowlano-wykonawczym. Nakazywały one prowadzenie inwestycji metodą wykopu otwartego. Co więcej, te prace były wykonywane niezgodnie z ustaleniami poczynionymi na naradzie koordynacyjnej w starostwie z lipca 2019 r. Ustalono wówczas, że początek prac musi zostać zgłoszony w Polskiej Spółce Gazowniczej, a same roboty muszą się odbywać w obecności jej pracownika i pod jego nadzorem" – wskazała Michulec.

Prac nie przerwano nawet po uszkodzeniu wodociągu

Prokurator dodała, że wykonawca przed rozpoczęciem wiercenia nie sprawdził, jak przebiegają sieci i na jakiej są głębokości. "Prace były prowadzone przy użyciu wiertnicy. Nie zostały przerwane nawet wówczas, gdy ok. g. 11. 4 grudnia przewiercono wodociąg, co wskazywało na kolizyjne ułożenie innego uzbrojenia terenu. W efekcie tego doszło później do przewiercenia gazociągu i wypływu gazu, który przez porowate struktury gruntu dopłynął pod budynek. Zgromadził się w przyziemiu. Gdy doszło od odpowiedniego stężenia mieszanki gazu i powietrza nastąpił wybuch. W jego wyniku zawalił się dom i zginęło osiem osób" – powiedziała.

Michulec wskazała, że od momentu przewiercenia gazociągu do wybuchu minęło 7 minut. "Do przewiercenia doszło o 18:20, a wybuch miał miejsce o 18:27" – powiedziała.

Rzecznik nie odpowiedziała na pytanie, czy pracownicy w chwili przewiercenia rury, wiedzieli, iż gaz się ulatnia. "Z całą pewnością wiedzieli, że wykonują inwestycję w rejonie, gdzie znajduje się gazociąg. Byli informowani przez mieszkańców. Wiedzieli też, że uzbrojenie uwidocznione jest na mapach. Decyzje nakazujące prowadzenie prac metodą wykopu otwartego były związane z tym, że uzbrojenia były starsze i nie koniecznie zgodne z mapami" – wyjaśniła.

Prokurator dodała, że w wyniku wybuchu zostało narażone zdrowie i życie również 19 osób z okolicznych domów. Jedna z nich doznała lekkich obrażeń. Uszkodzonych zostało siedem innych budynków i pięć samochodów. Łączne straty materialne w mieniu przekroczyły 1,12 mln zł.

Troje pozostałych oskarżonych odpowie za nieprawidłowości przy rozbudowie sieci gazowej, a szczególnie tworzeniu przyłącza do powstającego obiektu. Ta instalacja została później przewiercona. Zdaniem śledczych, nieumyślnie doprowadzili do katastrofy.

Inwestorzy podrobili dokumenty

"Ta inwestycja również była wykonywana przy użyciu +kreta+, a zatem niezgodnie z projektem budowlanym, a także decyzjami starosty i burmistrza. Inwestorzy dokonali jednocześnie podrobienia 11 dokumentów. Posługiwali się nimi, uzyskując nieuprawniony odbiór techniczny gazociągu, a następnie jego napełnienie gazem. W ten sposób nieumyślnie doprowadzili do katastrofy budowlanej, śmierci ośmiu osób, narażenia 19 kolejnych oraz zniszczeń mienia" – zaznaczyła prokurator.

Michulec dodała, że ta trójka odpowie za to, że wykonała geodezyjnego oznaczenia gazociągu w terenie. Jego położenie odbiegało w istotny sposób od położenia na mapie.

Zarzucono im też podżeganie do składania fałszywych zeznań jednego ze świadków.

Trzem głównym oskarżonym grozi kara do 12 lat więzienia, a trojgu pozostałym do 8 lat więzienia.

"Oskarżeni nie przyznali się do popełniania głównych zarzutów. Jedynie z trójki, która odpowie za m.in. o fałszowanie dokumentów, przyznała się do tego kobieta, a dwa mężczyźni potwierdzili, że podżegali do składania nieprawdziwych zeznań" – powiedziała Michulec.

Prokurator dodała, że w areszcie nadal przebywa szef firmy zlecającej przewiert. Pozostali oskarżeni są na wolności, pod dozorem policji.

Śledczy w sprawie przesłuchali ok. 80 świadków, niektórych nawet pięciokrotnie. Prokuratura zgromadziła szereg opinii biegłych, m.in. z zakresu geologii i geodezji, budownictwa, gazownictwa oraz genetyki. (PAP)

autor: Marek Szafrański