Jak czytamy we wtorkowym wydaniu gazety, w czasie najcięższej trzeciej fali COVID-19 pod koniec kwietnia pod respiratorami leżało 3,5 tys. chorych; ogólnie było 4,5 tys. tych sprzętów przygotowanego do użycia. To blisko 2 tys. mniej niż wydała placówkom Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych (wcześniej Agencja Rezerw Materiałowych).
Chodzi zresztą - jak zaznacza DGP - nie tylko o respiratory, lecz także o inny sprzęt, który miał wesprzeć ochronę zdrowia w leczeniu COVID-19.
"Jeden z dyrektorów zrobił awanturę, że walczy z pandemią, a my mu utrudniamy. No to sprawdzamy i patrzymy, że dostał nie tylko respiratory, lecz także pompy infuzyjne, kardiomonitory, masę innego sprzętu. Odmówiliśmy mu jedynie zakupu 10 inkubatorów. Pytamy, ale po co? A jak mi się urodzi jakieś dziecko covidowe?" – mówi DGP szef RARS Michał Kuczmierowski.
Gazeta podaje, że ze strony agencji i resortu zdrowia można usłyszeć, że szpitale wyposażyły się w sprzęt, który w innej sytuacji musiałyby kupić.
Swoje racje - jak czytamy - mają również dyrektorzy szpitali. Jak mówią, nikt nie mógł przewidzieć, jak wielu pojawi się chorych i ile sprzętu będzie potrzebne. "Rozliczanie ich obecnie za to, że zamówiły więcej, jest bez sensu. Dlaczego wojewodowie nie kontrolowali tego przed wydaniem sprzętu?" ‒ dodaje Waldemar Malinowski, szef Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych. (PAP)