Misiewicz zrezygnował z członkostwa w PiS

2017-04-13 13:23 aktualizacja: 2018-09-26, 23:22
Były rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz (C) rozmawia z dziennikarzami po opuszczeniu siedziby Prawa i Sprawiedliwości przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie. Fot. PAP/Marcin Obara
Były rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz (C) rozmawia z dziennikarzami po opuszczeniu siedziby Prawa i Sprawiedliwości przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie. Fot. PAP/Marcin Obara
Bartłomiej Misiewicz, b. rzecznik MON i b. szef gabinetu ministra Antoniego Macierewicza, zrezygnował z członkostwa w PiS. Swą decyzję uzasadniał "niesamowitą nagonką na PiS" prowadzoną przy użyciu jego nazwiska. Przeprosił Polaków za to, że muszą oglądać "ten żenujący spektakl".

Misiewicz poinformował o swym odejściu z PiS po spotkaniu z partyjną komisją powołaną w środę do wyjaśnienia stawianych mu zarzutów i okoliczności powoływania go na pełnione funkcje. W skład komisji weszło trzech polityków PiS: Joachim Brudziński, Mariusz Kamiński i Marek Suski. Również w środę Misiewicz, decyzją prezesa partii Jarosława Kaczyńskiego, został zawieszony w prawach członka PiS.

Bezpośrednim impulsem do powołania komisji były doniesienia prasowe, że Misiewicz został zatrudniony w państwowej spółce Polska Grupa Zbrojeniowa, gdzie miałby zarabiać 50 tys. zł miesięcznie. Informacjom dotyczącym wysokości wynagrodzenia zaprzeczał rzecznik PGZ. W środę wieczorem spółka poinformowała o rozwiązaniu umowy o pracę z Misiewiczem za porozumieniem stron ze skutkiem natychmiastowym. Jak dodano, rozwiązanie umowy nastąpiło na wniosek Misiewicza, "któremu nie przysługuje odprawa".

Posiedzenie komisji PiS rozpoczęło się w czwartek po godz. 11. Obok Misiewicza, do siedziby PiS przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie przyjechał również minister Macierewicz.

Przed wejściem na posiedzenie komisji Misiewicz powiedział dziennikarzom m.in., że gazety napisały na jego temat nieprawdę, że to jest naruszenie dóbr osobistych i trzeba zastanowić się nad krokami prawnymi. Stwierdził też, że na podstawie pisania nieprawdy można każdego zdyskredytować, a dla części mediów i niektórych środowisk politycznych, problemem są jego dotychczasowe działania - m.in. pomoc przy wyjaśnianiu przyczyn katastrofy smoleńskiej - oraz jego młody wiek.

"Młody wiek jest powodem dla wszystkich państwa do emigracji i nigdzie w Polsce nie można pracować" - mówił do dziennikarzy. Misiewicz pytał też gdzie młodzi ludzie mają zdobyć doświadczenie i "nauczyć się tego warsztatu", aby "skutecznie, słusznie i w pełni pracować dla Rzeczypospolitej Polskiej".

Po wyjściu ze spotkania z komisją, po niemal czterech godzinach, Misiewicz ogłosił, że zrezygnował z członkostwa w PiS. "Z racji tej niesamowitej nagonki na PiS przy użyciu mojego nazwiska złożyłem teraz oświadczenie o rezygnacji z członkostwa w Prawie i Sprawiedliwości" - powiedział Misiewicz dziennikarzom.

"Wszelkie sukcesy rządu pani premier Beaty Szydło, zwłaszcza te socjalne, które poprawiają byt Polaków, były przykrywane wykorzystując moje nazwisko do tej brudnej kampanii" - dodał. Dlatego - jak uzasadnił - zrezygnował z członkostwa w PiS, by "nie obarczać całej Zjednoczonej Prawicy tym atakiem".

Misiewicz: przepraszam Polaków za to, że muszą oglądać ten żenujący spektakl

"Chciałbym przeprosić wszystkich Polaków za to, że muszą tego żenującego spektaklu słuchać, że muszą to oglądać" - oświadczył Misiewicz. "Nie zawsze jest tak, jak media piszą, ale żeby móc pokazywać, jakie sukcesy odnosi Zjednoczona Prawica w Polsce, zrezygnowałem z członkostwa w Prawie i Sprawiedliwości" - dodał.

Misiewicz rozpoczynał karierę jako asystent Antoniego Macierewicza - współpracował z nim m.in. gdy Macierewicz kierował parlamentarnym zespołem ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej. Jako działacz PiS, Misiewicz m.in. był pełnomocnikiem tej partii w Piotrkowie Trybunalskim i członkiem Krajowej Komisji Rewizyjnej, startował bez powodzenia w wyborach parlamentarnych 2015 r.

Według informacji jakie zamieszczone zostały na stronie MON, gdy Misiewicz rozpoczął pełnienie funkcji w ministerstwie, zanim przyszedł do resortu był zatrudniony przez biuro posłanki PiS do Parlamentu Europejskiego Beaty Gosiewskiej, przez PiS oraz w aptece "Aronia" w Łomiankach.

Po wyborach parlamentarnych w 2015 r. 25-letni wówczas Misiewicz objął funkcje rzecznika MON i szefa gabinetu ministra Macierewicza. Został również pełnomocnikiem ministra obrony narodowej ds. utworzenia Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO i w tej roli, w nocy 18 grudnia 2015 r. wprowadził nowego p.o. dyrektora CEK NATO płk. Roberta Balę do tymczasowych pomieszczeń CEK NATO użyczonych przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego.

31 sierpnia 2016 r. Misiewicz został powołany w skład rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej - krótko po ujawnieniu tej informacji media podały, że Misiewicz zrezygnował z członkostwa w radzie nadzorczej spółki Energa Ostrołęka. Według mediów dla Misiewicza zmieniono statut PGZ, bo nie miał wyższego wykształcenia i kursu dla członków rad nadzorczych. Minister obrony powiedział kilka dni później, że Misiewicz jest jego bezpośrednim reprezentantem w PGZ. Zaznaczył, że w przemyśle zbrojeniowym nie ma wymogów dotyczących wykształcenia, ale liczą się inne cechy - lojalność, chęć współpracy, kompetencje i decyzyjność, a wszystkie te cechy Misiewicz posiada.

W drugiej połowie września 2016 r. - po publikacji tygodnika "Newsweek", według którego Misiewicz miał proponować radnym PO w Bełchatowie przystąpienie do koalicji z PiS, sugerując, że w zamian zapewni im zatrudnienie w państwowej spółce - Misiewicz poprosił szefa MON o zawieszenie w funkcjach w resorcie i zrezygnował z posady w PGZ. W listopadzie 2016 r. prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie powołania Misiewicza do rad nadzorczych Polskiej Grupy Zbrojeniowej i Energa Ciepło Ostrołęka uzasadniając, że po przeprowadzonej analizie dokumentacji stwierdzono, że nie zostały wyczerpane znamiona czynów zabronionych.

W październiku 2016 r. resort obrony poinformował, że Misiewicz zajmuje się w gabinecie politycznym MON analizą dezinformacji medialnych, wymierzonych w bezpieczeństwo państwa. Szef MON mówił wtedy, że Misiewicz nadal jest zawieszony w funkcjach rzecznika resortu i szefa gabinetu politycznego, ale nigdy nie przestał pracować w gabinecie politycznym i przygotowuje analizy.

Rzecznikiem i szefem gabinetu politycznego MON Misiewicz został ponownie na początku grudnia 2016 r. Jego nazwisko zniknęło ze stron internetowych resortu na początku lutego 2017 r. Wcześniej "Fakt" opisał wizytę Misiewicza w klubie studenckim w Białymstoku. Od tego czasu Misiewicz przez kilka tygodni przebywał na urlopie, w tym czasie założył stronę internetową dezinformacja.net, którą zawiesił po opublikowaniu dwóch tekstów.

Szef MON zapewnił wówczas, że Misiewicz pozostaje w ministerstwie (jak ustaliła PAP, po kilku tygodniach wrócił z urlopu). Minister zawiadomił też prokuraturę ws. działań wobec Misiewicza - przestępstwa miały polegać m.in. na zamieszczaniu fałszywych informacji, w tym na celowo spreparowanym koncie Misiewicza w jednym z portali społecznościowych. Z kolei prezes PiS oceniał wtedy, że Misiewicz to "wizerunkowy problem".

W roli szefa gabinetu politycznego MON 27-letniego Misiewicza zastąpił Krzysztof Łączyński, a w pracy rzecznika - najpierw Oddział Mediów Centrum Operacyjnego MON, a od ubiegłego tygodnia - mjr Anna Pęzioł-Wójtowicz. Jak mówiła 23 marca premier Beata Szydło, Misiewicz nie pełni żadnej funkcji kierowniczej w MON.

W ostatni poniedziałek pojawiły się informacje, że Misiewicz został zatrudniony w PGZ. W środę "Rzeczpospolita" oraz "Fakt" podały informację o rzekomych zarobkach Misiewicza w PGZ. Według gazet będzie miał on zarabiać 50 tys. zł miesięcznie za pracę na stanowisku pełnomocnika zarządu ds. komunikacji w PGZ i liczyć na służbowy samochód. Rzecznik PGZ Łukasz Prus stwierdził, że nie jest prawdą, iż miesięczne wynagrodzenie Misiewicza to 50 tys. zł. Według niego, wynagrodzenie żadnego z pełnomocników zarządu spółki nie sięga tej kwoty.

Również w środę szef PiS zdecydował o zawieszeniu Misiewicza w prawach członka PiS i powołał komisję do wyjaśnienia sprawy. Także tego dnia odbyło się spotkanie Kaczyńskiego z Macierewiczem, które dotyczyło informacji przekazanych przez media ws. Misiewicza.

Z kolei dzień wcześniej, we wtorek, prezydent Andrzej Duda spotkał się z premier Beatą Szydło, oraz szefem MSZ Witoldem Waszczykowskim i szefem MON. Podczas spotkania - jak relacjonował w rozmowie z PAP szef prezydenckiego biura prasowego Marek Magierowski - prezydent "w sposób stanowczy i jednoznaczny wyraził swoje krytyczne stanowisko w sprawie kariery Bartłomieja Misiewicza i jego nowej posady w Polskiej Grupie Zbrojeniowej". (PAP)

reb/ mok/

TEMATY: