"The Guardian" pisze o kontrowersyjnym systemie "złotych paszportów", stworzonym przez ten położony na Pacyfiku kraj. System pozwala obcokrajowcom na zakup obywatelstwa za 130 tys. USD; proces zazwyczaj trwa nieco ponad miesiąc, a wszystko to da się załatwić bez postawienia stopy w Vanuatu - informuje gazeta.
Reklamowany przez agencje jako jeden z najszybszych, najtańszych i najbardziej pobłażliwych systemów "złotego paszportu" na świecie, "program wsparcia rozwoju" na Vanuatu daje nieskrępowany, bezwizowy dostęp do 130 krajów, w tym Wielkiej Brytanii i krajów UE - podaje "Guardian". Vanuatu działa również jako raj podatkowy, bez podatku dochodowego od osób prawnych i majątku.
Program, który w ub. r. przyniósł rządowi Vanuatu ponad 116 mln USD, był bardzo kontrowersyjny od czasu jego ponownego uruchomienia w 2017 r., a wiedza na temat tego, kto kupował paszporty, była dotąd raczej enigmatyczna - zwraca uwagę dziennik.
"Guardian" podaje, że udało mu się potwierdzić tożsamość kilkudziesięciu osób po wielomiesięcznym dochodzeniu, obejmującym przeglądanie publicznie dostępnych akt sądowych, list wyborczych, rejestrów zgonów, śladów w mediach społecznościowych, a także rozmowy z policją i źródłami z całego świata.
W 2020 r. Vanuatu wydało ok. 2200 "złotych paszportów", z czego ponad połowa (ok. 1200) była przeznaczona dla obywateli Chin. Po Chińczykach obywatelstwo Vanuatu najczęściej kupowali Nigeryjczycy, Rosjanie, Libańczycy, Irańczycy, Libijczycy, Syryjczycy i Afgańczycy. Wśród osób, które złożyły wnioski, znalazło się również 20 osób z USA, sześciu Australijczyków i kilka osób z Europy.
Wśród osób, którym przyznano obywatelstwo w ramach "krajowego programu wsparcia rozwoju", znaleźli się m.in.: syryjski biznesmen, na którego firmy nałożono amerykańskie sankcje, podejrzany polityk z Korei Północnej, włoski biznesmen oskarżony o wymuszanie haraczy na Watykanie, były członek osławionego australijskiego gangu motocyklowego oraz bracia z RPA oskarżeni o kradzież kryptowaluty o wartości 3,6 mld USD. (PAP)
agwo/