„Wizyty Charlesa Michela w trzech krajach Kaukazu Południowego oraz aktywniejsze działania UE w tym regionie to próba nadrobienia strat z ubiegłego roku, kiedy UE de facto +przespała+ konflikt o Górski Karabach” – mówi PAP Wojciech Górecki, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich. Jak ocenia, Charles Michel „poczuł” ten region, a UE szuka sposobów na przypomnienie o swojej obecności.
„Michel zaangażował się w negocjacje pomiędzy rządem i opozycją w skonfliktowanej wewnętrznie Gruzji i autoryzował osiągnięte porozumienie, które wciąż jest w trakcie realizacji. Próbuje również zaznaczyć rolę UE w uregulowaniu konfliktu pomiędzy Armenią i Azerbejdżanem w postaci wsparcia dla Mińskiej Grupy OBWE oraz pomocy w odbudowie zniszczonych terenów” – przypomina Górecki.
Jednocześnie UE aktywizuje działania w ramach Partnerstwa Wschodniego, które podzieliło się w ostatnim czasie na „dwie prędkości”. W grupie prymusów są Ukraina, Mołdawia i Gruzja, które w maju ogłosiły utworzenie „stowarzyszonego tria”.
W drugiej grupie są Armenia i Azerbejdżan. Białoruś, która nigdy nie była w peletonie, zawiesiła udział w PW w odpowiedzi na zachodnie sankcje i ku satysfakcji Rosji, która projekt przedstawia jako polityczny spisek przeciwko jej wpływom.
Wizyta Szefa Rady Europejskiej
Szef Rady Europejskiej w ostatnich dniach odwiedził Armenię, Azerbejdżan i Gruzję, a w Batumi uczestniczył w szczycie z udziałem głów państw Gruzji, Mołdawii i Ukrainy, podczas którego Salome Zurabiszwili, Maia Sandu i Wołodymyr Zełenski zadeklarowali „dążenie do wstąpienia do UE”.
W Armenii, która wciąż przeżywa kryzys polityczny po przegranej wojnie o Górski Karabach, i w Azerbejdżanie, który triumfalnie rozpycha się w regionie, Michel deklarował gotowość do mediacji i chęć „większego zaangażowania UE na rzecz stabilności w regionie”.
Z ubiegłorocznego 44-dniowego konfliktu o Górski Karabach Azerbejdżan, który był jego inicjatorem, wyszedł zwycięsko i ze znacznymi zdobyczami terytorialnymi oraz wizerunkowymi. Baku zyskało terytoria w separatystycznym Górskim Karabachu, które jego siły zdołały zająć zbrojnie (w tym bardzo ważną dla Ormian Szuszę), a także terytoria azerskie, które Armenia okupowała od lat 90. XX w.
Armenia, która militarnie znacznie ustępowała sąsiadowi, musiała przyjąć warunki wynegocjowanego przy udziale Rosji rozejmu, przewidującego m.in. oddanie terytoriów i wpuszczenie do Karabachu rosyjskich sił pokojowych.
Umocnienie Azerbejdżanu i Turcji
„Umocnił się nie tylko Azerbejdżan, ale i wspierająca go politycznie Turcja. Skorzystała Rosja, która wprawdzie niewiele zrobiła, ale zdołała z tej sytuacji po mistrzowsku skorzystać – stała się gwarantem porozumienia o zawieszeniu broni, umieściła w regionie swoje siły” – mówi Górecki.
W trakcie wojny Moskwa nie reagowała na apele Erywania o pomoc militarną, ale i tak jej wpływy w Armenii wzrosły, bo osłabiony politycznie premier Paszynian nie ma innych poważnych sojuszników wobec silniejszego sąsiada. Moskwa i Erywań prowadzą obecnie rozmowy o rozszerzeniu rosyjskiej bazy wojskowej w Armenii.
Obecnie, po kolejnym trójstronnym porozumieniu podpisanym w styczniu, na liście zadań w ramach uregulowania konfliktu jest odblokowanie kanałów transportowych, w tym z Azerbejdżanu do jego eksklawy w Armenii – Nachiczewania, powrotu ormiańskich jeńców i w dalszej perspektywie, demarkacji i delimitacji granicy.
Michel deklarował gotowość do zaangażowania się UE właśnie w te działania, w tym w ramach Grupy Mińskiej OBWE (pod przewodnictwem Rosji, Francji i USA), która od blisko trzech dekad próbuje pomóc w uregulowaniu konfliktu o Karabach.
„Trzeba jednak pamiętać, że żadna inna siła nie jest w regionie obecna w tak wielu formatach – wojskowym, politycznym, gospodarczym – jak Rosja” – przypomina ekspert. Jak dodaje, UE konflikt o Górski Karabach de facto przespała, jeśli nie liczyć podejmowanych przez Francję prób zaangażowania się w rozwiązanie sytuacji.
„W tej sytuacji UE próbuje nie dopuścić do utraty tego, co już jest, czyli bliskich relacji z Gruzją i jej dobrych notowań w programach Partnerstwa Wschodniego i reformach demokratycznych, utrzymania dialogu z Armenią, jakiejś formy dialogu z Azerbejdżanem” – mówi Górecki.
Wybory w Gruzji
Jesienią mają się odbyć wybory do władz lokalnych w Gruzji. Michel w marcu zaangażował się w negocjacje porozumienia pomiędzy rządzącą od dziewięciu lat partią Gruzińskie Marzenie i stroną opozycyjną. Przewidywało ono uwolnienie więźniów politycznych, szereg reform, w tym w sądownictwie i prawie wyborczym, oraz zakłada, że jeśli partia rządząca nie zdobędzie w lokalnych wyborach 43 proc. głosów, mają się odbyć przedterminowe wybory do parlamentu.
„UE, w tym Michel osobiście, jest zainteresowany, by Gruzińskie Marzenie się z tego porozumienia wywiązało, a Gruzja nie zeszła z drogi reform i opozycja miała realny głos w życiu politycznym” – wyjaśnia Górecki.
Sukces tego planu wciąż stoi pod znakiem zapytania. Ostatnie tygodnie w Gruzji były gorące, a partia rządząca kilkukrotnie stała się obiektem krytyki za nierealizowanie demokratycznych standardów. Odwołanie w ostatniej chwili – pod presją środowisk skrajnie konserwatywnych - uzgodnionej wcześniej przez władze parady równości, tolerowanie przemocy na ulicach, masowych pobić dziennikarzy (które doprowadziło do śmierci jednego z nich) i w końcu zrzucenie winy za całą sytuację na siły opozycyjne – stało się przyczyną protestów i kolejnych konfliktów.
Justyna Prus (PAP)