Korzeniowski o triumfie Tomali: chyba jeszcze śnię

2021-08-06 07:22 aktualizacja: 2021-08-06, 11:33
 Były chodziarz, wielokrotny mistrz olimpijski, świata i Europy Robert Korzeniowski podczas gali Nagrody Laur Królowej Sportu i Złote Kolce w Centrum Kulturalno-Kongresowe Jordanki w Toruniu. Fot. PAP/Tytus Żmijewski
Były chodziarz, wielokrotny mistrz olimpijski, świata i Europy Robert Korzeniowski podczas gali Nagrody Laur Królowej Sportu i Złote Kolce w Centrum Kulturalno-Kongresowe Jordanki w Toruniu. Fot. PAP/Tytus Żmijewski
Dawid Tomala został mistrzem olimpijskim w chodzie sportowym na 50 km. "Nie było nikogo, kto by przewidział ten triumf. Chyba jeszcze śnię" - powiedział PAP czterokrotny mistrz olimpijski w chodzie Robert Korzeniowski.

Polak pokonał dystans w 3.50,08. Srebro zdobył Niemiec Jonathan Hilbert, a brąz Kanadyjczyk Evan Dunfee. Polscy lekkoatleci zdobyli na igrzyskach w Tokio już cztery złote medale.

"Nie było nikogo takiego, kto przed startem w chodzie na 50 m przewidziałby taki scenariusz. Sądzę, że sam Dawid nie śmiał o tym marzyć. Stawiałem go w gronie kandydatów do pierwszej ósemki, ale nie do wygranej. On ma przecież niezwykle skromne doświadczenie na tym dystansie, a to wszystko jest bardzo trudne. Decyzje podejmuje się intuicyjnie. Do tego dochodził czynnik klimatyczny. To wszystko kazało zachowywać rezerwę, czemu dawałem wyraz w swoim komentarzu zawodów" - powiedział PAP Korzeniowski, ekspert Eurosportu podczas igrzysk olimpijskich w Tokio.

Korzeniowski wskazał, że na tak wymagającym dystansie do "załamania organizmu" może dojść w każdym momencie.

"Na 30 km miałem obawy, ale od 37-38 kilometra nabierałem przekonania, że ta szalona akcja może się udać. Nie było bowiem współpracy w grupie pościgowej. To Dawidowi pomogło. Zachowywał się przez cały jak bardzo dojrzały zawodnik. Widać było, że jako specjalista od dystansu 20 km ma rezerwę szybkości i mógł podkręcić w pewnym momencie tempo do 4,10 na kilometr. Wówczas wszystkim uciekł" - wracał do wydarzeń na trasie najbardziej utytułowany polski chodziarz w historii.

Jego zdaniem bardzo istotne było "panowanie nad serwisem" przez Polaka. 

"Jego przejmowanie wody w tych torbach było nowinką. Tego nie robił nikt w stawce. Żartowaliśmy sobie wszyscy w Eurosporcie, że teraz będzie chodzenie w stylu Tomala. To piękne" - mówił Korzeniowski. 

On sam przed laty też wprowadzał pewne innowacje w strefie bufetu, ale jak widać, można to robić dalej.

"Teraz przed Dawidem kilka ważnych lat. Mam nadzieję, że zawrze je w pewnej klamrze między Sapporo a Paryżem. On dojrzał w optymalnym momencie. Ja w Sydney miałem 32 lata, a on niedługo tyle kończy. To złoty wiek dla sportowca" - powiedział Korzeniowski. Jego zdaniem niemal przesądzone jest to, że na igrzyskach w Paryżu chodziarze będą rywalizowali na 20 i 35 km.

Kim jest Dawid Tomala?

31-letni Polak do tej pory nie miał żadnych sukcesów na arenie międzynarodowej. Urodzony w Tychach zawodnik został w 2011 r. młodzieżowym mistrzem Europy w chodzie na 20 kilometrów. Dystans 50 kilometrów, które przeszedł podczas igrzysk w Tokio, chociaż zawody chodziarzy odbywały się w Sapporo, ukończył po raz drugi w życiu. Karierę sportową zaczął w klubie UKS Maraton Korzeniowski w Bieruniu. Jego trenerem jest ojciec Grzegorz.

"Sygnowałem ten klub swoim nazwiskiem. Znalazłem dla niego sponsoring. Była to część szerszego programu realizowanego w małych miasteczkach, a nawet wioskach. Uruchomiłem go za namową prezesa PKOl-u śp. Stanisława Stefana Paszczyka. Bardzo się potem cieszyłem z rozwoju tego chłopaka i jego medalu na młodzieżowych mistrzostwach Europy. Potem się martwiłem, bo miał kłopoty z sercem. W 2016 roku poproszono mnie, w ramach realizacji filmu dla Discovery Canal+, abym zaprosił jakiegoś zawodnika na trening, w pewnym sensie go namaścił. Zadzwoniłem wtedy do Dawida i on przyjechał odbyć ze mną trening. Nie mówię jednak, że przewidziałem jego złoty medal olimpijski. Kończy się noc, leje deszcze, a mi wydaje się, że chyba jeszcze śnię" - podsumował Korzeniowski. (PAP)

autor: Tomasz Więcławski

liv/