Zawieszenie parlamentu w Tunezji przez prezydenta Kaisa Saieda, czy kryzys polityczny w Libanie, który będąc formalną demokracją znalazł się jednak "w uścisku wojskowych watażków i Hezbollahu, ugrupowania paramilitarnego", zdają się świadczyć o tym, że dekadę po wybuchu arabskiej rewolucji demokracja i rządy prawa są w tym regionie w odwrocie - ocenia Rachman.
Tunezja jest małym państwem, ale odegrała wielką rolę w historii Bliskiego Wschodu i tam właśnie zaczęła się arabska rewolucja, a pochodząca stamtąd "iskra rozpaliła cały region". Obalono dyktatury w Egipcie i Libii.
Ale w Egipcie demokracja skończyła się już w 2013 roku, gdy wojskowy zamach stanu obalił rząd kontrolowany przez Bractwo Muzułmańskie, a Libia pogrążyła się w wojnie domowej po śmierci Muammara Kadafiego. Powstanie w Syrii zmiażdżył tamtejszy dyktator Baszar el-Asad - przypomina komentator.
Załamanie demokracji w Tunezji, która przetrwała od arabskiej wiosny do teraz, byłoby kolejnym fatalnym sygnałem dla świata. "Jak ci, którzy zgadzają się z rozumowaniem Bidena, powinni zareagować na kryzys demokracji na Bliskim Wschodzie? (...) Należy zachować empatię dla zwykłych ludzi borykających się z życiem w upadłych państwach" - pisze Rachman.
"Demokracja, choć bardzo ważna, lokuje się niżej na liście ludzkich potrzeb, niż jedzenie, schronienie i bezpieczeństwo". Jeżeli wybrane rządy nie są w stanie sprostać tym potrzebom, rodzi się "pokusa by zaaprobować silnego człowieka, który obieca stabilizację" - ocenia publicysta, który jest zdania, że kraje takie potrzebują wsparcia. Tymczasem zamożne i potężne państwa regionu, jak Arabia Saudyjska, Iran, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Katar, są autokracjami i nie interesuje ich zupełnie wspieranie "demokratycznych eksperymentów", a zwłaszcza ich powodzenie.
Niestety wydarzenia ostatniej dekady na Bliskim Wschodzie dowiodły, jak trudno jest powołać na podstawie wolnych wyborów stabilny, skuteczny rząd, jeżeli nie zdołano zbudować "instytucji, które sprawiają, że demokracja funkcjonuje - niezależnych sądów, wolnych mediów, profesjonalnego sektora publicznego" - podkreśla Rachman.
Autokratom w krajach arabskich udawało się dawniej kupować "społeczną legitymację" poprzez socjalne transfery, subsydiowanie żywności oraz usług i tworzenie całej masy rządowych miejsc pracy - przypomina komentator "FT". Ale taka możliwość zanika, gdy rządy stają się zbyt zadłużone - podkreśla.
Eksperymenty z demokracją nie rozwiązały problemów Bliskiego Wschodu, ale powrót autokracji nie będzie bardziej skuteczny - konkluduje Rachman. (PAP)
liv/