"Wczorajsze zatrzymanie obywatela Białorusi w Piasecznie to wynik kolejnej próby politycznego wykorzystania tzw. czerwonej noty Interpolu. Tym razem przez białoruski reżim" - napisał w poniedziałek na Twitterze Kamiński. Jak przypomniał, już w lipcu zwrócił się do władz Interpolu, wskazując na potrzebę zmian w tym zakresie.
Wczorajsze zatrzymanie obywatela Białorusi w Piasecznie to wynik kolejnej próby politycznego wykorzystania tzw. czerwonej noty Interpolu. Tym razem przez białoruski reżim. Już w lipcu zwróciłem się do władz @INTERPOL_HQ, wskazując na potrzebę zmian w tym zakresie.
— Mariusz Kamiński (@Kaminski_M_) September 13, 2021
W niedzielę policjanci z Piaseczna zatrzymali 27-letniego obywatela Białorusi - poinformował w poniedziałek PAP nadkom. Jarosław Sawicki oficer prasowy KP w Piasecznie. "Z danych, które przedstawił wynika, że mężczyzna jest poszukiwany listem gończym przez stronę białoruską" - dodał. "Jego dane również znajdują się w Interpolu. Stąd też decyzja o zatrzymaniu" - wyjaśnił nadkom. Sawicki.
Policjant nie chciał zdradzić szczegółów związanych z zatrzymaniem ani podać informacji na temat stawianych mu zarzutów. "Nie informujemy, w jaki sposób podejmowane są przez policjantów działania operacyjne" - zaznaczył. "W chwili obecnej mężczyzna jest jeszcze w naszych rękach, ale jest to sprawa, którą na bieżąco nadzoruje prokurator okręgowy" - powiedział. Dodał przy tym, że dalsze czynności będą wykonywane przez prokuraturę okręgową.
O sprawie zatrzymania napisał w poniedziałek na Twitterze Aleś Zarembiuk z Fundacji "Białoruski Dom". "Pilne! Zatrzymany na wniosek Łukaszenki obywatel Białorusi. Wczoraj wieczorem przez funkcjonariuszy polskiej policji na wniosek Łukaszenkowski w Piasecznie był zatrzymany Malakhouski Makary" - poinformował Zarembiuk.
Zarembiuk powiedział PAP, że od partnerki Malakhouskiego usłyszał, że do zatrzymania doszło w niedzielę późnym wieczorem. Relacjonował, że do domu, w którym oboje przebywali, weszła policja jako powód podając skargę sąsiadów na zbyt głośną muzykę, dobiegającą z mieszkania.
Potem, zgodnie z relacją partnerki Malakhouskiego, został on poproszony o okazanie dokumentów, a następnie zatrzymany.
"Funkcjonariusze nie legitymowali się podczas zatrzymania, więc na początku było przerażenie, że to białoruskie służby go zabierają. Okazało się, że to jednak policja. Jak tylko dowiedzieliśmy się o sprawie, zwróciliśmy się do Komendy Stołecznej Policji, MSWiA i do oddziału policji w Piasecznie. Poinformowaliśmy, że według naszych informacji jest to osoba politycznie represjonowana, która w Polsce przebywa z wizą humanitarną i że my prosimy o natychmiastowe wypuszczenie tej osoby. Za naszych informacji wynika, że nie ma żadnego kryminalnego powodu, dla którego miałby być on zatrzymany" - podkreślił Zarembiuk.
Dodał, że bardzo obawia się paniki w środowisku białoruskim w Polsce i "efektu mrożącego". "My się bardzo boimy, by nie powstało wrażenie, że Białorusini, którzy uciekli do Polski, nie są już tutaj bezpieczni, a służby Łukaszenki potrafią dopaść wrogów nawet tutaj" - powiedział. (PAP)
Autorka: Natalia Kamińska
js/