"Ta ratunkowa ewakuacja została sprowokowana przez upadek afgańskich sił bezpieczeństwa i państwa. Przez cały rok nieustannie ocenialiśmy ich wytrzymałość i rozważaliśmy różne scenariusze. Nawet najbardziej pesymistyczne oceny nie przewidywały, że siły rządowe w Kabulu upadną przed wyjściem sił USA" - powiedział Blinken w oświadczeniu na początku pierwszego wysłuchania przed Izbą Reprezentantów.
Blinken poparł argumenty Bidena
Sekretarz stanu bronił decyzji podejmowanych przez administrację USA w Afganistanie, używając argumentów już wcześniej wymienianych przez prezydenta Joe Bidena. Mówił m.in., że z powodu podpisanej za prezydentury Donalda Trumpa umowy z talibami w 2020 roku, w sprawie Afganistanu były jedynie dwie opcje: znacząco zwiększyć liczbę żołnierzy USA w tym kraju, narażając ich na większe straty, lub dokończyć wycofanie wojsk.
Dodał przy tym, że Departament Stanu przyspieszył "sparaliżowany" przez administrację Trumpa proces wydawania wiz dla afgańskich pomocników i na miesiące przed wycofaniem wojsk ostrzegał obywateli USA o niebezpieczeństwie, oferując pomoc w powrocie do kraju. Jednocześnie szef dyplomacji podziękował kongresmenom, którzy prywatnie pomagali wydostać się Amerykanom i Afgańczykom z kraju.
Blinken oświadczył, że ewakuacja Amerykanów i uprawnionych Afgańczyków jest i będzie kontynuowana. Zapowiedział też 64 mln dolarów pomocy humanitarnej dla Afgańczyków, która ma zostać dostarczona z pominięciem nowych władz w Afganistanie. Zaznaczył też, że w ciągu miesięcy w kraju może zabraknąć żywności.
Sekretarz stanu odrzucił sugestię, że sojusznicy Ameryki w NATO nie zostali w wystarczający sposób konsultowani o decyzji w sprawie wyjścia.
"W dyskusjach i rozmowach, które mieliśmy w tym czasie, nasi rozmówcy dzielili się różnymi perspektywami, ale każdy przyznał, że biorąc pod uwagę termin wyjścia wyznaczony przez umowę poprzedniej administracji z talibami, (...) w przypadku pozostania ataki talibów zostałyby wznowione nie tylko przeciwko nam, ale i siłom naszych sojuszników z NATO" - powiedział Blinken.
Czołowy Republikanin w Izbie Reprezentantów Michael McCaul ocenił wydarzenia w Afganistanie mianem "kompletnej katastrofy epickich proporcji". "To nie musiało się zdarzyć, ale prezydent odmawiał słuchania swoich własnych generałów i społeczności wywiadowczej, która go ostrzegała (...). Nigdy w życiu nie spodziewałem się, że zobaczę bezwarunkową kapitulację wobec talibów" - powiedział kongresmen. "Amerykanie nie lubią przegrywać, zwłaszcza z terrorystami" - dodał.
McCaul ocenił, że w rezultacie zagrożenie terroryzmem jest obecnie "daleko gorsze niż przed 11 września". Dodał też, że pozostawienie wbrew obietnicom części obywateli USA i afgańskich pomocników stanowiło "zdradę".
Administrację Bidena krytykowali również politycy Partii Demokratycznej. Szef komisji spraw zagranicznych Izby Reprezentantów Gregory Meeks przyznał, że "czyste" wyjście z Afganistanu nie było możliwe, jednak można było to zrobić lepiej. Również on zwrócił uwagę na pozostawienie w Afganistanie Amerykanów i afgańskich tłumaczy sił USA. Dodał jednak, że cała 20-letnie zaangażowanie USA w Afganistanie było "katastrofą".
Blinken tłumaczył, że władze USA nie zobowiązują obywateli do rejestracji swojego pobytu za granicą, wobec czego dokładna liczba pozostających Amerykanów w kraju do końca była nieznana. Wiele z osób, które zgłaszały się do Departamentu Stanu okazywało się też nie posiadać obywatelstwa.
Dyplomata stwierdził również, że duża część amerykańskiego uzbrojenia podarowanego afgańskiej armii, która wpadła w ręce talibów, wkrótce stanie się nieużyteczna ze względu na konieczność napraw i konserwacji. Dodał też, że w ocenie służb wywiadowczych, Al-Kaida nie ma obecnie możliwości, by przeprowadzić zamach za granicą.
Wysłuchanie przed komisją spraw zagranicznych Izby Reprezentantów było pierwszym z całej serii planowanych obrad na temat wydarzeń z Afganistanu. We wtorek Blinken wystąpi przed komisją spraw zagranicznych Senatu na posiedzeniu poświęconym temu samemu tematowi. W innym terminie swoje wyjaśnienia ma złożyć także szef Pentagonu Lloyd Austin.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)
kgr/