Legia w wymarzony sposób rozpoczęła zmagania w fazie grupowej Ligi Europy i pokazała po raz kolejny, że ma w tym sezonie dwa oblicza - gorsze krajowe, gdyż w ekstraklasie przegrała trzy z pięciu meczów, i zdecydowanie lepsze pucharowe.
Początek meczu to niewielka, ale przewaga gospodarzy, którzy już w piątej minucie mogli zdobyć gola, ale dobrą okazję zmarnował argentyński napastnik Ezequiel Ponce. Zespół trenera Czesława Michniewicza atakował w tym fragmencie nieśmiało, a jedyny strzał Brazylijczyka Luquinhasa był za słaby.
W ekipie rosyjskiej aktywni byli Quincy Promes i Jordan Larsson. W 31. minucie po zagraniu Holendra syn byłego świetnego napastnika Henrika Larssona znalazł się sam na sam z Arturem Borucem, ale górą był doświadczony bramkarz, a krótko przed przerwą w dogodnej okazji spudłował Nigeryjczyk Viktor Moses.
Pierwsze minuty drugiej połowy miały podobny przebieg. Więcej z gry miał Spartak, częściej przedostawał się w pobliże bramki mistrza Polski, ale akcje Legii też stopniowo coraz bardziej się zazębiały. W 66. minucie po dośrodkowaniu Georgija Dżikii i uderzeniu głową innego obrońcy - Francuza Samuela Gigota gości uratowała poprzeczka. Chwilę później z kolei bramkarz Legii wybił na róg piłkę po groźnym uderzeniu Larssona.
Goście odpowiedzieli dwoma próbami Luquinhasa oraz strzałem głową w słupek skutecznego w europejskich pucharach Azera Mahira Emrelego, któremu podał wprowadzony w drugiej połowie Lirim Kastrati.
Kosowianin w głównej roli wystąpił w doliczonym czasie gry. Po indywidualnej akcji innego rezerwowego - Albańczyka Ernesta Muciego, który popędził lewą stroną boiska, mając przy okazji szczęście, że piłka nie opuściła placu gry, i jego płaskim dośrodkowaniu - "zamknął" akcję i z bliska umieścił piłkę w siatce. 0:1.
Kastrati, pozyskany przez Legię tuż przed końcem letniego okna transferowego z Dinama Zagrzeb, zapewnił polskiej drużynie zwycięstwo na początek fazy grupowej, premię w wysokości 630 tys. euro oraz nawiązał do wygranej 3:2 w ostatniej rundzie kwalifikacji LE 10 lat temu, kiedy Janusz Gol również zdobył decydującą bramkę w doliczonym czasie gry.(PAP)
kgr/