Ich wnioski ukazały się w piśmie „Clinical Cancer Research” (DOI: 10.1158/1078-0432.CCR-21-1562).
„Badanie krwi jest w stanie ujawnić, które z pacjentek posiadają wolno rozwijający się typ nowotworu, który może być kontrolowany poprzez zastosowanie samych inhibitorów aromatazy” – mówi dr Lajos Pusztai z Yale Cancer Center, współautor analizy.
Naukowcy badali próbki krwi pobrane od 432 kobiet z hormonozależnym rakiem piersi z przerzutami. Przed rozpoczęciem leczenia oraz czterokrotnie w jego trakcie naukowcy mierzyli poziom aktywności enzymu sTK1. Wysoki poziom tego enzymu występował u 40 proc. kobiet. W tej grupie rak piersi rozwijał się szybciej i był związany z krótszą przeżywalnością niż u kobiet z niskim poziomem sTK1 (30 miesięcy vs. 58 miesięcy).
Zaobserwowano także, że w przypadku pacjentek z niskim poziomem sTK1 takie same rezultaty przynosiło zastosowanie samego anastrozolu (inhibitora aromatazy hamującego wytwarzanie estrogenów) oraz połączenia anastrozolu i fulwestrantu (antagonisty receptora estrogenowego). Sugeruje to, że badanie krwi przed rozpoczęciem leczenia mogłoby określać, które osoby powinny otrzymywać jeden lek, a które oba.
„Możliwość identyfikowania pacjentek, które nie osiągają dodatkowych korzyści dzięki połączeniu dwóch leków pozwoliłoby uniknąć zarówno części efektów ubocznych, jak zredukowałoby koszty leczenia” – zauważają autorzy. (PAP)
js/