Rzeczniczka Komisji Europejskiej Dana Spinant poinformowała w poniedziałek na konferencji w Brukseli, że KE prowadzi nadal rozmowy z Polską ws. akceptacji Krajowego Planu Odbudowy. Przyjęcie planu przez KE otwiera drogę do wypłaty Polsce środków z Funduszu Odbudowy. Polska ma mieć do dyspozycji ok. 58 mld euro.
Unijny komisarz ds. gospodarczych Paolo Gentiloni mówił na początku września podczas posiedzenia połączonych komisji gospodarczej i budżetowej Parlamentu Europejskiego, że dyskusje w sprawie polskiego KPO trwają. "To kwestia dotycząca wymagań co do naszych regulacji, zaleceń dla poszczególnych krajów UE, a także dyskusji - co polskie władze wiedzą bardzo dobrze - na temat prymatu prawa unijnego i potencjalnych konsekwencji tej kwestii na polski Krajowy Plan Odbudowy" - powiedział wówczas Gentiloni.
Z kolei rzecznik polskiego rządu Piotr Müller powiedział we wtorek, że liczy na przyjęcie w najbliższym czasie przez KE Krajowego Planu Odbudowy, bo - według niego - "nie ma żadnych formalnych przesłanek, by blokować dokument". Wskazał, że nie ma decyzji, by występować ze skargą przeciwko KE do TSUE.
Wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz stwierdził w środę w Polskim Radiu 24, że "nie ma żadnych uwag merytorycznych do naszego Krajowego Planu Odbudowy ze strony Brukseli i UE". "Nie ma prawnych podstaw, by cokolwiek zamrażać" - ocenił.
Wiceszef MSZ zaznaczył, że kwestia akceptacji KPO przez KE "nie budzi jego zaufania i optymizmu co do przyszłości UE". Nawiązując do ewentualnego zamrożenia wypłat dla Polski z Funduszu Odbudowy, podkreślił, że "jeśli tak miałoby być, to by znaczyło, że UE do końca nie działa praworządnie, bo w sposób polityczny decyduje o tym, kto jest odpowiedni, a kto nie, by uruchomić merytorycznie akceptowalny program".
Przydacz odniósł się też do sporu wokół kopalni Turów
Jego zdaniem, decyzja TSUE nakładająca na Polskę obowiązek zapłaty KE 500 tys. euro dziennie za niewdrożenie środków tymczasowych i niezaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów "jest zupełnie oderwana od realiów". "Każde prawo powinno brać pod uwagę otaczającą rzeczywistość" - stwierdził wiceminister resortu spraw zagranicznych.
"Czesi twierdzą, że wody pitne odpływają wskutek działania kopalni. Co miałoby dać zatrzymanie tej kopalni? Przestanie woda spływać tylko dlatego że przez dzień, dwa, pięć, będzie wstrzymane wydobycie?" - powiedział wiceszef MSZ.
Przydacz zaznaczył, że nie może być mowy o bezwarunkowym wykonaniu każdego orzeczenia TSUE, "zwłaszcza, jeśli mówimy o tego typu nieracjonalnej sytuacji (spór wokół kopalni Turów - PAP)". "Co do zasady, oczywiście, jeśli wyroki są zgodne z prawem i racjonalnością, powinny być wykonywane, o ile są - w mojej opinii - zgodne z polską konstytucja" - stwierdził wiceszef MSZ.
Pod koniec lutego Czechy wniosły do Trybunału Sprawiedliwości UE skargę przeciwko Polsce ws. rozbudowy kopalni Turów wraz z wnioskiem o zastosowanie środków tymczasowych, czyli o nakaz wstrzymania wydobycia. W maju TSUE nakazał Polsce wstrzymać wydobycie do czasu merytorycznego rozstrzygnięcia sprawy. Polski rząd w odpowiedzi ogłosił, że wydobycie nie zostanie wstrzymane i rozpoczął negocjacje ze stroną czeską.
W związku z niezastosowaniem się do decyzji TSUE Czechy wystąpiły o nałożenie na Polskę kary. Domagały się 5 mln euro kary dziennie. Ostatecznie TSUE postanowił, że Polska ma płacić Komisji Europejskiej 500 tys. euro dziennie za niewdrożenie środków tymczasowych i niezaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów. Premier Mateusz Morawiecki odpowiedział, że Polska nie zamierza wyłączyć Turowa. (PAP)