4,5-letniemu Mikołajowi z powodu pocovidowego zespołu przestały działać płuca. Uratowało go urządzenie ECMO

2021-09-30 18:24 aktualizacja: 2021-10-09, 11:15
Marta Fisiak z synem Mikołajem podczas konferencji prasowej w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Fot. PAP/Grzegorz Michałowski
Marta Fisiak z synem Mikołajem podczas konferencji prasowej w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Fot. PAP/Grzegorz Michałowski
Dzięki zastosowaniu terapii ECMO uratowany został 4,5-letni Mikołaj, który do Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi trafił z PIMS. Z powodu wieloukładowego zespołu zapalnego, który rozwinął się u chłopca po przejściu Covid-19, jego płuca przestały działać. Jak twierdzą lekarze, był też przypadkiem najcięższym.

Mikołaj był jednym z ok. 50 pacjentów z PIMS, czyli wieloukładowym zespołem zapalnym występującym u dzieci w następstwie zakażenia koronawirusem, którzy trafili do łódzkiego Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki (ICZMP) od początku pandemii. 

"Pierwsze objawy były bardzo typowe dla wielu chorób – Mikołaja bolała głowa, był osłabiony, miał podwyższoną temperaturę. Nie mogliśmy zbić tej gorączki – byliśmy dwukrotnie u lekarza, było podejrzenie zapalenia gardła. Antybiotyk jednak nie pomógł. Kiedy w nocy syn zaczął wymiotować, tracić równowagę, wezwaliśmy pogotowie, które zabrało go do szpitala" – zrelacjonowała mama chłopca Marta Fisiak, która w czwartek przyszła z nim na wizytę kontrolną w ICZMP.

Przypadek chłopca był ekstremalny

Początkowo podejrzewano u Mikołaja zapalenie opon mózgowych, potem jednak testy potwierdziły, że bezobjawowo przeszedł COVID-19 i doszły do tego narastające w szybkim tempie kolejne objawy wskazujące na PIMS: zapalenie spojówek, węzłów chłonnych, skóry oraz wybroczyny. Stan zapalny objął watrobę, śledzionę i płuca dziecka.

"Lekarze mówili, że 99 proc. płuc było niesprawnych. Dali mi do zrozumienia, że w każdej chwili stan może się pogorszyć. Mieliśmy dużo szczęścia, że ECMO było akurat wolne i że ta terapia zadziałała. Mikołaj był podłączony do ECMO przez dwa tygodnie" – wspomina mama chłopca.

Jak wyjaśnił kardiochirurg z ICZMP dr Marek Kopala, ECMO to zewnątrzustrojowe natlenowanie krwi. Do terapii kwalifikowani są pacjenci z ekstremalnie ciężką postacią niewydolności oddechowej, u których respirator nie daje możliwości uratowania życia.

"Mamy dwa rodzaje tej terapii: do wspomagania oddechu żylno-żylne i żylno-tętnicze w sytuacjach, gdy obok oddechu wspomagane jest serce. W przypadku Mikołaja założylismy ECMO żylno-żylne, by zastąpić płuca zewnątrzustrojowym natlenowaniem i dać im szansę na regenerację. Trzeba jednak pamiętać, że jest to wybitnie inwazyjna procedura, która obarczona jest poważnymi powikłaniami" – dodał.

Pionierem stosowania ECMO w łódzkim ośrodku jest dyrektor ICZMP i jednocześnie kierownik Kliniki Intensywnej Terapii i Wad Wrodzonych Noworodków i Niemowląt prof. Iwona Maroszyńska. Od 2009 r. terapii skorzystało około 100 pacjentów. "Metoda ta stosowana jest wyłącznie wtedy, gdy wszystkie inne zawodzą, dlatego z pewnością można powiedzieć, że dzieci uratowane dzięki ECMO nie przeżyłyby bez tej procedury" – podkreśliła.

Wszystkie dzieci z zakażeniem SARS-CoV-2, a także z jego powikłaniem, jakim jest zespół PIMS, trafiają w ICZMP do Kliniki Pediatrii, Immunologii i Nefrologii. Z obserwacji jej szefa prof. Krzysztofa Zemana wynika, że objawy PIMS występowały u dzieci w 2-3 tygodnie po przejściu zakażenia, zwykle bezobjawowego.

"Tak wielu pacjentów w tak ciężkim stanie to było coś, z czym nie zetknęliśmy się w ciągu 10 lat działania naszej kliniki. Chorzy wymagali opieki wielospecjalistycznej, często także intensywnej terapii. Przypadek Mikołaja był ekstremalny, choć muszę przyznać, że wielu dzieciom mało brakowało do takiego stanu – PIMS to naprawdę ciężkie powikłania" – zaznaczył Zeman.

Przy PIMS choruje wiele układów

Większość pacjentów prof. Zemana miała nie tylko zaburzenia oddechowe, ale też niewydolność mięśnia sercowego. "Oprócz tego każdy narząd – ośrodkowy układ nerwowy, układ pokarmowy i krzepnięcia były zaburzone" – wyjaśnił.

"Mikołaj jest w świetnym stanie – dziś po raz pierwszy się do mnie uśmiechnął, a przez cały okres choroby mimo wielu prób nie udało mi się wywołać jego uśmiechu. Nie oznacza to, że kończymy nasz kontakt z nim – na pewno kilka razy w ciągu roku pojawi się u nas na okresowe kontrole" – podkreślił pediatra.

Lekarze z ICZMP przypominają, że jedynym skutecznym środkiem zapobiegającym kolejnym zakażeniom COVID-19 są szczepienia. Nie stosuje się ich u dzieci poniżej 12 lat, ale zaszczepić się powinni rodzice i najbliżsi, bo od nich właśnie zwykle następuje transmisja wirusa.

"Gdybyśmy byli dobrze wyszczepieni, to Mikołaj nie potrzebowałby tej terapii. Dlatego chciałabym bardzo zachęcić do szczepień, które przez cały czas prowadzimy w naszym instytucie" – dodała prof. Maroszyńska. (PAP)

Autorka: Agnieszka Grzelak-Michałowska

mmi/