Tragedia w Tarnowie. Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie śmierci 7-latka

2021-10-06 10:03 aktualizacja: 2021-10-06, 12:41
Zdjęcie ilustracyjne. Fot. PAP/Łukasz Gągulski
Zdjęcie ilustracyjne. Fot. PAP/Łukasz Gągulski
Prokuratura Rejonowa w Tarnowie wszczęła śledztwo w sprawie domowej tragedii w Tarnowie, w trakcie której zginął 7-latek, a jego rodzice trafili do szpitala z ranami zadanymi ostrym narzędziem.

Jak poinformował w środę rzecznik małopolskiej policji Sebastian Gleń, śledztwo ma odpowiedzieć na pytania dlaczego doszło do tragedii i kto jest winny śmierci 7-latka. Kobieta, mężczyzna oraz chłopczyk to obywatele Ukrainy.

Według relacji policjanta, na miejscu zdarzenia, do którego doszło w mieszkaniu w tarnowskim bloku przez kilka godzin pracował zespół dochodzeniowo-śledczy pod nadzorem prokuratora, zabezpieczając dowody w tej sprawie.

Z mieszkania, z którego słychać było krzyki wybiegła zakrwawiona kobieta

"Mężczyzna w wieku 27 lat i 28-letnia kobieta są pod stałą opieką lekarzy tarnowskiego szpitala. Z chwilą, gdy będzie można przeprowadzić z nimi czynności będą oni przesłuchani w miejscu i czasie wyznaczonym przez prokuratora" - zapowiedział rzecznik.

We wtorek tuż po godzinie 9, dyżurny tarnowskiej komendy odebrał kilka zgłoszeń o awanturze domowej, która miała mieć miejsce w jednym z mieszkań w bloku przy ul. Krakowskiej w Tarnowie. Dzwoniący informowali także, że z mieszkania, z którego słychać było krzyki wybiegła zakrwawiona kobieta.

Na miejsce pojechali policjanci oraz trzy zespoły ratownictwa medycznego. Funkcjonariusze zauważyli, że przed balkonami jest poraniony mężczyzna, który chwilę wcześniej wyskoczył z balkonu na drugim piętrze. Został on przekazany zespołowi ratunkowemu. W jednym z mieszkań tego bloku, na trzecim piętrze była zakrwawiona kobieta, która również wymagała opieki lekarskiej.

Natomiast w mieszkaniu, gdzie miało dojść do awantury był ciężko ranny 7-letni syn obojga, którego ratownicy medyczni natychmiast zaczęli reanimować. Pomimo ich wysiłków chłopca nie udało się uratować. (PAP)

Autor: Rafał Grzyb

dsk/