Durst, który był bohaterem nakręconego w 2015 r. serialu dokumentalnego "Przeklęty: Życie i śmierci Roberta Dursta", był też przez wiele lat łączony ze sprawą zaginięcia swojej żony, Kathleen McCormack w 1982 r. - przypomina Reuters. W tej sprawie nigdy nie postawiono mu jednak zarzutów.
We wrześniu ława przysięgłych uznała go za winnego zastrzelenia w 2000 r. 55-letniej wówczas Berman. Kobieta została zabita w swoim domu w Beverly Hills strzałem w tył głowy. Sędziowie przysięgli uznali, że Durst czekał na dogodny moment, by zastrzelić kobietę i pozbyć się w ten sposób niewygodnego świadka. Takie okoliczności pociągają za sobą wyrok bezwzględnego, dożywotniego pozbawienia wolności.
Sąd: dowody na winę Dursta przytłaczające
Wydający wyrok sędzia Mark Windham odrzucił wniosek obrony o przeprowadzenie nowego procesu zaznaczając, że dowody na winę Dursta są "przytłaczające", co wiele razy udowodniono.
Krewni Berman wyrazili w jej imieniu żal, ponieważ ujawnione w procesie dowody wskazywały, że kobieta pomogła zapewnić Durstowi fałszywe alibi w sprawie zniknięcia McCornack. Według prokuratury mężczyzna zabił Berman, ponieważ bał się, że ta w końcu podzieli się z władzami swoją wiedzą na temat zaginięcia jego żony.
Jak przypomina Reuters, w serialu HBO o sprawie Dursta została wyemitowana scena, w której Durst po wywiadzie poszedł do łazienki, ale nadal miał na sobie mikrofon. Słychać, jak mężczyzna mówi do siebie: "Co ja zrobiłem do diabła?"", po czym dodaje: "Oczywiście zabiłem ich wszystkich".
Chociaż proces w Kalifornii dotyczył tylko morderstwa Berman, według prokuratorów Durst zamordował jeszcze dwie inne osoby: McCormack i swojego sąsiada z Teksasu, który odkrył prawdziwą tożsamość mężczyzny, gdy ten ukrywał się przed wymiarem sprawiedliwości. W ostatniej sprawie został jednak uniewinniony przed teksańskim sądem, mimo że przyznał się do rozczłonkowania ciała mężczyzny. (PAP)
js/