W weekendowym wydaniu dziennika "NRC" ukazał się artykuł, z którego wynika, iż co najmniej dziesięć holenderskich gmin wysyłało do meczetów zatrudnionych pracowników prywatnych firm detektywistycznych, by przeprowadzić tam rozpoznanie.
Mieli oni za zadanie pozyskiwać poufne informacje dotyczące organizacji islamskich. Jak informuje gazeta w tajnym raporcie znajdują się m.in. informacje o tym, jakie mają poglądy imamowie, dane o tym, czy mają rodzinę, a nawet jak często się kłócą.
Badania przeprowadzono m.in. w Rotterdamie i Almere w centralnej części kraju oraz w Eindhoven na południu Holandii.
"NRC" ujawnia, że z inicjatywą przeprowadzenia tego typu badań wystąpił do gmin krajowy koordynator ds. bezpieczeństwa i zwalczania terroryzmu (NCTV).
W niedzielę grupa posłów z koalicyjnej partii D66, opozycyjnych Zielonych (GL) oraz mniejszości tureckiej (DENK) zażądała wyjaśnień od ministra sprawiedliwości Ferda Grappenhuisa.
"Łatwość, z jaką rząd łamie podstawowe prawa (holenderskich) muzułmanów, jest szokująca" – powiedział poseł Stephan van Baarle z DENK i zaznaczył, że potępia takie metody.
Z badań zadowolony jest natomiast lider antyemigracyjnej i populistycznej Partii na Rzecz Wolności (PVV). "Bardzo dobrze. Meczety nie są częścią Holandii" – napisał na Twitterze Geert Wilders.
Ministerstwo sprawiedliwości przyznaje, że było zaangażowane w kontrowersyjny projekt - podał w niedzielę dziennik "De Volkskrant".
Z Amsterdamu Andrzej Pawluszek (PAP)