W opublikowanym przez brytyjską gazetę fragmencie wspomnień McCartneya czytamy, że Bob Dylan przyniósł marihuanę do pokoju w hotelu, w którym Beatlesi zatrzymali się w czasie pobytu w Nowym Jorku. „To się wydarzyło w okolicach lata 1964 roku. Bob Dylan wszedł do naszego pokoju. Właśnie wydał +Another Side of Bob Dylan+. Po prostu piliśmy, jak zwykle, urządzaliśmy małe przyjęcie. Zamówiliśmy drinki u obsługi hotelowej: szkocka, cola i francuskie wino były wówczas były naszą specjalnością. W pewnym momencie Bob zniknął na zapleczu” - napisał McCartney.
Dalej McCartney dodał, że razem z Dylanem „zniknął” również Ringo Starr. A gdy wrócił, „wyglądał nieco dziwnie”. „Ringo powiedział: +Właśnie byłem z Bobem i ma trochę trawki+, jakoś tak to ujął. Zapytaliśmy go, jakie to uczucie, a on na to: +Cóż, sufit się porusza, jakby opadał+. Gdy to powiedział, cała nasza trójka wskoczyła do drugiego pokoju, gdzie był Dylan i on dał nam zaciągnąć się jointem” - napisał McCartney. Były Beatles zapamiętał, że on i jego koledzy zaciągnęli się tylko po razie. I z początku nic nie poczuli. „Nagle zaczęło działać. Chichotaliśmy, śmiejąc się z siebie. Pamiętam, jak George próbował uciec, a ja trochę za nim biegłam. To było zabawne, jak pościg w kreskówce” - napisał. Swoje wspomnienia tego "pierwszego razu" McCartney zakończył znamiennym zdaniem. „Od tego czasu weszło w skład naszego repertuaru” - stwierdził. (PAP)
kgr/