Doradca premiera ds. COVID-19 prof. Andrzej Horban powiedział we wtorek w TVN 24, że na terenach o największej liczbie zachorowań trzeba będzie wprowadzić lokalne lockdowny.
Prof. Marczyńska, specjalistka od chorób zakaźnych wieku dziecięcego z WUM, która zasiada również w Radzie Medycznej, powiedziała PAP, że temat lokalnych lockdownów nie pojawił się w ostatnich dyskusjach przedstawicieli Rady.
"Wszyscy jesteśmy zgodni, że trzeba bardzo mocny nacisk położyć na to, aby egzekwować obecnie obowiązujące przepisy. Prof. Robert Flisiak z Białegostoku nieco ostrzej wypowiada się na ten temat, bo sytuacja w woj. podlaskim jest rzeczywiście dość trudna. Nawet on jednak nie wskazywał na potrzebę lockdownu, ale postulował raczej wprowadzenie limitów w określonych miejscach" - wskazała prof. Marczyńska.
Dodała, że takie obostrzenia miałyby chronić osoby niezaszczepione. Np. w restauracji na danym terenie (gdzie sytuacja epidemiczna jest najtrudniejsza) zapełnienie mogłoby wynosić 50 procent. Z dostępnych miejsce mogliby korzystać tylko zaszczepieni albo ci, którzy przechorowali COVID-19.
"Nie mamy jednak informacji zwrotnej z rządu w tej sprawie. Do tej pory nie było woli wprowadzania przepisów, które warunkowałyby wejście do jakiegoś miejsca tylko osób zaszczepionych" - przyznała.
Dodała, że przedstawiciele Rady Medycznej cały czas postulują obowiązkowe szczepienia w wybranych grupach zawodowych m.in. wśród medyków.
"Aby temat lokalnych lockdownów, które są niezwykle kosztowne i mają wiele skutków negatywnych, był rozważany, to sytuacja z bazą łóżkową na danych terenie musiałaby być bardzo dramatyczna. Pacjenci musieliby być przewożeni w odległe części kraju" - powiedziała prof. Marczyńska.
Prof. Horban: musi dojść do zdecydowanych działań, inaczej się nie da
Prof. Horban był pytany we wtorek w TVN24, czy podpisuje się pod działaniami rządu w przygotowaniach do czwartej fali pandemii. "Myślę, że istnieje pewnego rodzaju różnica pomiędzy tym, co sobie wyobrażają lekarze i epidemiolodzy, a pomiędzy tym, co robi rząd. To są jednak inne kalkulacje" - powiedział prof. Horban. Dodał, że lekarze chcą zaostrzenia działania dotyczącego przestrzegania podstawowych zasad, takich jak noszenie maseczki i zachowanie dystansu.
Ekspert wskazał, że niechęć do szczepień dotyczy pasa wschodniego. "Myślę, że wcześniej czy później na tych terenach, na których jest więcej zachorowań będzie musiało dojść do zdecydowanych działań, bo inaczej się nie da. W tym momencie nawet do częściowych lockdownów" - mówi prof. Horban. Jak dodał wprowadzenie lokalnych lockdownów to perspektywa dwóch, trzech tygodni.
Pytany, dlaczego politycy nie zdecydowali się jeszcze na odważniejsze ruchy ws. epidemii odparł, że jest problem mentalności części ludzi, którzy mienią się być politykami. "Coś co się nazywa "sanitaryzm" jest w każdej partii politycznej. Liczba osób, dotkniętych tą przypadłością nie zależy od opcji politycznej. Część ludzi, która tworzy prawo, posłów, jest po drugiej stronie mówiąc "nie szczepmy się" - dodał.
Jego zdaniem problem leży po stronie części posłów, a nie po stronie elektoratu. "Jeżeli jest głosowanie i nie ma dyscypliny partyjnej to w tym momencie każdy głosuje tak, jak mu w duszy gra" - wskazał.
Horban wyraził też nadzieję, że premier Mateusz Morawiecki "policzy szable i będzie potrzeba wprowadzenia bardziej zdecydowanych działań". Jego zdaniem odważne decyzje powinny zostać podjęte już, bo - jak podkreślił - kolejna fala epidemii się rozpędza. "Myślę, że jest to kwestia policzenia liczby głosów i ustawienia odpowiednio takich przepisów, które będą egzekwowalne" - dodał. (PAP)
Autorzy: Tomasz Więcławski, Mateusz Mikowski
ja/ js/