Lider Porozumienia w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" pytany, czy będą wcześniejsze wybory podkreślił, że "to jest scenariusz brany przez Jarosława Kaczyńskiego pod uwagę". "Prezes PiS wie, że w gospodarce będzie tylko gorzej, bo szykuje się nam bardzo trudny rok 2022, a potem trudny do przewidzenia rok 2023" - zaznaczył polityk. "Prezes obserwuje też to, co dzieje się po opozycyjnej stronie sceny politycznej. A dzisiaj opozycja do wyborów jest nieprzygotowana" - ocenił Gowin.
Jego zdaniem "jedna wspólna lista opozycji – zostawiając na boku Konfederację – od Adriana Zandberga po PSL i Porozumienie wydaje się mało prawdopodobna". "Byłaby ona wyborczo mało efektywna" - podkreślił. "Wielu wyborców radykalnej lewicy nie akceptowałoby wspólnej listy z politykami PSL czy Porozumienia, także z politykami PO, bo Lewica jest bardziej antyplatformiana niż antypisowska. I wielu wyborców umiarkowanie konserwatywnych nie akceptowałoby listy z liderami radykalnej lewicy" - zauważył Gowin.
"Wynik wspólnej listy byłby zaskakująco niski" - ocenił szef Porozumienia. "Dużo bardziej racjonalnym rozwiązaniem jest pójście w dwóch czy ewentualnie, w najgorszym razie, w trzech blokach. Ale jeśli opozycja pójdzie zatomizowana, to beneficjentem i zwycięzcą najbliższych wyborów będzie PiS" - podkreślił b.wicepremier.
Pytany, czy powrót Donalda Tuska przybliżył opozycję do odsunięcia PiS od władzy, Gowin odpowiedział, że "na razie nie widać takich efektów". "Nie widzę też jakiegoś szczególnie nowego pomysłu Donalda Tuska na to, jak odsunąć PiS od władzy. Efekt Tuska zadziałał też po drugiej stronie, czyli skonsolidował elektorat PiS" - powiedział.
"Opozycja musi wymyślić siebie trochę na nowo. Musimy więcej ze sobą rozmawiać, musimy więcej wspólnych inicjatyw podejmować, takich jak inicjatywa Władysława Kosiniaka-Kamysza, by powołać komisję śledczą w sprawie Mariana Banasia" - podkreślił Gowin. (PAP)
kgr/