Oskar Górzyński, PAP: Dowiedzieliśmy się w czwartek, że Facebook zmienił się w Meta i zamierza stworzyć metawersum. Jako fan twórczości Neala Stephensona wiem, że termin ten został ukuty przez niego w powieści "Zamieć". Tam metawawersum było podobnym konceptem - internetem we wspólnej trójwymiarowej wirtualnej rzeczywistości. Tylko że "Zamieć" przedstawia dystopię, cyberpunkowy świat, w którym dosłownie rządzą wielkie korporacje, a metawersum jest nie tylko siecią w 3D, ale równoległą rzeczywistością, do której można uciec. Czy to było dla was inspiracją i czy do tego zmierzacie?
Angelika Gifford, wiceprezes Meta na Europę Środkową: Nie, nie, to brzmi jak dość negatywna wizja. Dla nas, metawersum to nowy krok w ewolucji technologii społecznościowych i następca mobilnego internetu. Metawersum jest jak internet, w którym jesteś, a nie na który patrzysz. Chcemy zabrać nasze społeczności w cyfrową przestrzeń, gdzie dochodzi do nowego rodzaju cyfrowej interakcji. Tego chcemy. Nie chodzi o zastępowanie fizycznej obecności. Nie chcemy, by ludzie spędzali więcej czasu online, chcemy by spędzali go za pomocą lepszej jakości interakcji. Ale to jest wizja, która zmaterializuje się w jeden dzień, tu chodzi o perspektywę 5, 10, 15 lat. Metawersum nie będzie naszą własnością, ani nie będziemy go kontrolować; będziemy je rozwijać. Współpracujemy z Google, Apple, Microsoft, z czołowymi firmami badawczymi, z organizacjami społecznymi. To ogromna społeczna inicjatywa.
PAP: A co sprawia, że myślicie, że ludzie chcą takiego nowego ucieleśnienia internetu? Technologia VR istnieje od dawna i choć popularność wirtualnej rzeczywistości rośnie, to wciąż jest ona niszą. Skąd pewność, że ludzie porzucą ekrany na rzecz zestawów VR czy okularów AR?
AG: Jesteśmy dopiero na początku tej drogi i w trakcie tej podróży stworzymy nowe technologie i produkty. Dlaczego ludzie mieliby chcieć tego używać? Już teraz widzimy, że na nasze gogle Oculus Quest 2 jest wysoki popyt. Ja swoje własne pierwsze doświadczenie przeżyłam, chodząc po dachu zamku Neuschwanstein w Niemczech i to było oszałamiające przeżycie.
Mam dwójkę dzieci. Córka studiuje medycynę w Chicago i kiedyś pokazała mi przekrój mózgu, tylko na plastikowym, starym modelu. Powiedziałam jej: czy nie byłoby fajnie, gdyby taki model można by studiować w cyfrowej rzeczywistości, w 3D, robiąc na nim nawet operacje? Z kolei mój 17-letni syn jest zagorzałym graczem i cały czas zabiera mi mój Oculus. Więc myślę, że robimy to głównie z myślą o tym pokoleniu, dla którego taki świat jest bardziej naturalny i ekscytujący. Ale oczywiście ważna będzie też inkluzywność, by nikogo nie wykluczać. Dla starszych osób może to być sposób na robienie rzeczy, których w fizycznym świecie nie mogliby robić. Ale jak mówię, to jest początek drogi i będziemy się uczyć wraz z postępami.
PAP: No właśnie: początek długiej drogi. Mark Zuckerberg we wstępie swojej czwartkowej prezentacji podczas corocznej konferencji Facebook Connect, poświęconej wirtualnej i rozszerzonej rzeczywistości powiedział, że w świetle obecnych problemów i krytyki wobec Facebooka, będą tacy, którzy zapytają "dlaczego teraz?". Myślę, że to zasadne pytanie. Jaki - poza odwróceniem uwagi od problemów - jest sens zapowiadania szumnych wizji - wraz ze zmianą nazwy - teraz, jeśli dotyczy to dość dalekiej przyszłości. Jeden z przedstawicieli waszej firmy przyznał podczas tej konferencji, że do spełnienia ambicji o metawersum potrzebnych jest "tuzin" dużych przełomów technologicznych.
AG: Jesteśmy szybcy, ale nie tak szybcy, jak ludzie myślą. To nie było tak, że ktoś u nas pomyślał: o nie, mamy złą prasę, wypuszczamy metawersum, nową nazwę i wszyscy będą nas kochać. To nie było naszą intencją. Jeśli chodzi o metawersum, to znaczące elementy tego już mamy: mamy zestawy VR czy wirtualną przestrzeń spotkań Horizon Workrooms. To prawda, że jeszcze długa droga, więc dlaczego teraz? Chcemy powiedzieć wszystkim, że zaczęliśmy potężną zmianę w kierunku metawersum i chcemy być znani nie tylko jako firma związana z mediami społecznościowymi, ale jako firmą związana z metawersum.
PAP: Czymś, co nie istnieje.
AG: Tak, ale to jest to, do czego aspirujemy. To nasza gwiazda polarna. Technologia czasem idzie tak szybko, że zostawia ludzi w tyle. I może w naszym rozwoju zostawiliśmy w tyle niektórych ludzi, regulatorów, może niewystarczająco dobrze komunikowaliśmy się z naszymi firmami badawczymi, uniwersytetami. Ale tym razem chcemy zrobić to dobrze, chcemy, żeby ludzie brali udział w tym procesie od początku. Chcemy im powiedzieć o skali inwestycji, gdzie jesteśmy, do czego aspirujemy, chcemy być superprzejrzyści. Komunikacja rodzi przejrzystość, a przejrzystość rodzi zaufanie. I o to nam chodzi.
PAP: Jak rozumiem w tym duchu Mark Zuckerberg stwierdził w czwartek, że bezpieczeństwo, prywatność i sposób używania danych muszą być jasne i obecne od "pierwszego dnia" funkcjonowania świata. To dobrze, bo można się spodziewać, że w metawersum Facebook-Meta zgromadzi o nas jeszcze więcej danych. Tylko dlaczego mielibyśmy ufać waszej firmie, biorąc pod uwagę dotychczasowe doświadczenia? Np. z przekazywaniem danych Cambridge Analytica, za co Facebook był zmuszony do zapłaty rekordowej kary 5 mld dolarów?
AG: Absolutnie rozumiem ten sceptycyzm. Ale z drugiej strony, myślę, że nie jest sprawiedliwe patrzenie na firmę przez pryzmat fragmentarycznych kawałków informacji. Ten obraz jest sprzeczny z tym, co widzę od dwóch lat, kiedy tu pracuję. A widzę ludzi, którzy dniem i nocą pracują, by platforma była bezpieczna. Ale to jest też zwierciadło, zwierciadło społeczeństwa i nie wszystko w społeczeństwie jest piękne. A na naszej platformie jest to wzmocnione.
Po drugie, przeznaczamy na bezpieczeństwo 5 mld dolarów tylko w 2021 r., pracuje nad tym 20 tys. osób - więcej niż w jakiejkolwiek innej firmie w branży. Mogę obiecać, że to będzie na czele naszej agendy. W miarę jak technologia się zmienia, ważne jest żeby nadążało za tym bezpieczeństwo. Nasze zobowiązania w tym zakresie się nie zmieniają. Ale cały czas uczymy się i myślę że jesteśmy lepsi, niż nas przedstawiają. Czy dotarliśmy już do celu? Nie, ale tam zmierzamy.
PAP: To, że Facebook wzmacnia i nagłaśnia niektóre szkodliwe głosy w społeczeństwie jest obecnie głównym powodem krytyki firmy. Jednym z nich jest dezinformacja dotycząca szczepionek i Covid-19, jaka rozprzestrzenia się na platformie. Znana myślicielka Shoshana Zuboff (emerytowana profesor Uniwersytetu Harvarda, autorka książki "Wiek kapitalizmu inwigilacji" - red.) oskarżyła waszą firmę o przyczynienie się w ten sposób do tysięcy covidowych zgonów. Czy czujecie się za to odpowiedzialni?
AG: Mogę tylko powtórzyć, że ta krytyka naprawdę nie odzwierciedla tego, co widzę w naszej firmie. Tak, jesteśmy biznesem i zarabiamy pieniądze, ale pomysł, że robimy to kosztem bezpieczeństwa ludzi mylnie pojmuje gdzie leży nasz komercyjny interes. Prowadzimy wiele badań, robimy inwestycje w obszarze bezpieczeństwa. Ale jesteśmy platformą z 3,6 mld użytkowników i 150 mld wiadomości każdego dnia i trudno oczekiwać, byśmy byli idealni. Nie jesteśmy, ale nasze programy są najlepsze w branży i wkładamy w to wiele środków i pieniędzy, w promowanie szczepionek, w usuwanie dezinformacji. Proszę mi uwierzyć wszyscy z 66 tys. pracowników Facebooka biorą te oskarżenia na poważnie. Słuchamy ich i wyciągamy wnioski.
PAP: Odrzuca więc pani oskarżenia wysuwane przez sygnalistkę Frances Haugen i innych krytyków, że promocja kontrowersyjnych treści stoi w centrum modelu biznesowego Facebooka i jego algorytmów. Jeśli tak, to czym wytłumaczyć te problemy? Chyba każdy użytkownik może zobaczyć, że to rozprzestrzenianie się dzielących treści jest problemem. Czy to kwestia zbyt małych środków? Czy to zbyt trudne dla tak dużej firmy jak wasza?
AG: To z pewnością jest trudne. Ale algorytm, który mamy jest oparty na badaniach, które wykonaliśmy, w tym badaniach prowadzonych razem z uniwersytetami i zewnętrznymi ośrodkami. Oskarżenia, że promujemy mowę nienawiści tylko po to, by dostawać więcej klików i by ludzie spędzali więcej czasu na platformie są po prostu nieprawdziwe. Zyski ponad ludzi to zdecydowanie nie filozofia, którą się kierujemy. Gdyby chciał pan się u nas reklamować, czy chciałby pan, by pana reklama była umieszczona obok mowy nienawiści? Oczywiście, że nie, i tego samego nie chcą nasi klienci. Dlatego właśnie inwestujemy w to więcej niż branża. Nie robimy tego idealnie, ale stajemy się w tym podejściu coraz lepsi. Nasze statystyki mówią, że mowa nienawiści stanowi obecnie 0,05 proc. wszystkich treści i spadła o prawie 50 proc. w ciągu ostatnich trzech kwartałów.
Nie jesteśmy w stanie usuwać tego wszystkiego, ale raz jeszcze, Facebook jest odzwierciedleniem społeczeństwa, a społeczeństwo pokazuje to, co widzimy w świecie rzeczywistym. Oczywiście, to wszystko jest wzmacniane w sieci. Jednocześnie badania pokazują, że media społecznościowe nie są głównym czynnikiem napędzającym polaryzację.
PAP: O kontrowersjach wokół Facebooka jest głośno też w Polsce, a jeden z waszych wewnętrznych raportów cytował skargi polskich polityków obydwu dużych partii na temat roli Facebooka w politycznej polaryzacji.
AG: My naprawdę bierzemy to do serca, też nie lubimy tego czytać w gazetach i wszędzie indziej. To, że te obawy doszły do mojego poziomu pokazuje, że bierzemy to na poważnie. Jestem w to zaangażowana i zaniepokojona. Ale czy mogę to naprawić w ciągu najbliższej doby? Nie. Potrzebujemy czasu.
Rozmawiał Oskar Górzyński (PAP)