Szefa MEiN zapytano o zapowiedziany przez niego nowy przedmiot "Historia i teraźniejszość", który od nowego roku szkolnego ma być wprowadzony w szkołach ponadpodstawowych.
Jak zaznaczył Czarnek, "to ma być przedmiot, który będzie dotyczył drugiej połowy XX w. i początku XXI".
"Do tej pory przez kilkadziesiąt lat, nawet można powiedzieć przez dwie dekady, nauka historii kończyła się na II wojnie światowej. Jeśli ktoś się uczył historii drugiej połowy XX w., to tylko ci, którzy zdawali z historii maturę. W związku z tym poziom wiedzy młodzieży dzisiaj na temat tego, jakie procesy historyczne doprowadziły nas do dzisiejszej sytuacji, jest słaby, żeby nie powiedzieć bardzo słaby" – ocenił.
Zdaniem ministra edukacji i nauki potrzebny jest nowy przedmiot, który będzie uczony nie w ostatniej klasie szkoły podstawowej, tylko w pierwszej klasie szkoły ponadpodstawowej.
"Historia będzie szła swoim torem i swoim rytmem, ale będzie ograniczona po to, żeby ani jednej godziny więcej młodzież nie spędzała w szkole" – stwierdził.
Odnosząc się do zarzutów opozycji, że przedmiot będzie służył "indoktrynacji dzieci ci młodzieży", Czarnek zastrzegł, że sam jeszcze nie zna programu nowego przedmiotu, więc tym bardziej nie zna go jeszcze opozycja.
"Opozycja mówi, że to będzie indoktrynacja – to znaczy, że mierzy innych swoją miarą. Gdyby to robiła PO, pani Lubnauer, pani Szumilas czy pani Gajewska, czy pan Tusk – pewnie byłaby to indoktrynacja" – ocenił. (PAP)
Autor: Iwona Żurek
dsk/