„Przyczyną tej decyzji są problemy z kadrami, małe efekty zaciągu ochotniczego oraz rezygnacje służących już w wojsku z kontraktów” – powiedział PAP Mariusz Cielma.
Według eksperta duże straty na froncie, w tym w efekcie udanej niedawnej ukraińskiej kontrofensywy, słabe morale rosyjskich wojskowych zniechęcają ochotników do udziału w działaniach zbrojnych. Zachęty finansowe nie są wystarczające wobec dużego ryzyka ranienia lub śmierci.
To sprawia, że, jak mówi Cielma, do dalszego prowadzenia wojny „konieczny jest przymusowy zaciąg”.
We wtorek Duma Państwowa Rosji przyjęła ustawę, która wprowadza lub zaostrza kary więzienia m.in. za poddanie się do niewoli i ucieczkę z frontu oraz niewypełnienie rozkazów. Karane będzie również niestawienie się na pobór mobilizacyjny.
„To ma pomóc frekwencji i poprzez groźby zmniejszyć liczbę odmów” – zaznacza analityk.
„Formalne zwiększenie liczby żołnierzy nie rozwiąże też innego problemu – z wyszkoleniem wojska. Dotychczasowe działania na froncie pokazały, że problemy ma zawodowowa armia. Szybkie przeszkolenie zmobilizowanych, zwłaszcza w sytuacji, gdy wielu szkoleniowców wysłano na front, wydaje się nieprawdopodobne” – dodaje Cielma.
Ocenia również, że zsynchronizowanie ogłoszenia mobilizacji z zapowiedzią tzw. referendów i aneksji terytoriów okupowanych ma na celu zastraszenie Ukrainy i Zachodu oraz ograniczenie ukraińskich działań kontrofensywnych. „Dlatego pojawia się presja, przynajmniej słowna, że broń nuklearna może być w grze” – powiedział Cielma. (PAP)
an/