"Polska musi animować dyskusję o Ukrainie, bo Zachód jest już zmęczony"

2023-01-19 18:12 aktualizacja: 2023-01-20, 09:15
Mateusz Morawiecki. Fot. PAP/Albert Zawada
Mateusz Morawiecki. Fot. PAP/Albert Zawada
Musimy my, Polacy, mocno animować dyskusję o Ukrainie, o wolności, o tym, jak ważna jest walka z Rosją, bo Zachód jest już coraz bardziej zmęczony tym, co się tam dzieje - podkreślił premier Mateusz Morawiecki.

Podczas czwartkowego tweet up-u szef rządu przyznał, że widzi w zachodnim świecie zmniejszenie zainteresowania wojną na Ukrainie.

"Musimy my, Polacy, mocno animować dyskusję o Ukrainie, o wolności, jak ważna jest - mówiąc wprost i brutalnie - walka z Rosją. Bo Zachód jest już coraz bardziej zmęczony tym, co się tam dzieje" - podkreślił Morawiecki.

Jego zdaniem, niezwykle ważne jest, by zachodnia opinia publiczna była świadoma, że "tu i teraz rozgrywa się przyszłość co najmniej Europy, jeśli nie świata". Premier zaznaczył, że jest to ogromne zadanie dla rządu, ale i wszystkich Polaków, aby "aktywnie wspierać opowieść o tym, co się dzieje za naszą wschodnią granicą".

"Putin jest cierpliwy, Rosja jest cierpliwa, społeczeństwo tam jest zbudowane według zupełnie innych tkanek, niż nam się wydaje. Oni tam żyją z dumą odbudowy imperium. Społeczeństwo zachodnie, które nie jest takie cierpliwe może się za chwilę zmęczyć, nie chcieć posyłać broni, nie chcieć wspierać Ukrainy i może się to wszystko źle potoczyć" - powiedział Morawiecki.

Premier: przedłużająca się wojna na Ukrainie przełoży się pogłębioną recesję strefy euro

Jeżeli wojna na Ukrainie nie zakończy się do końca tego roku, sądzę że będzie przekładała się przynajmniej na kolejne obniżane prognozy wzrostu gospodarczego, czy raczej pogłębioną recesję strefy euro – ocenił premier Mateusz Morawiecki w czwartek.

"Konsekwencje dla gospodarki widzimy już dzisiaj: znaczna część strefy euro znajdzie się w recesji w tym roku według wszelkiego prawdopodobieństwa" – ocenił premier Mateusz Morawiecki podczas czwartkowego tweet up-u, odnosząc się do konsekwencji gospodarczych wojny na Ukrainie dla polskiej i światowej gospodarki.

Zaznaczył, że chociaż "według wszelkiego prawdopodobieństwa" Polska uniknie recesji, to "możemy mieć jeszcze do czynienia ze zjawiskami takimi jak ponowna, gwałtowna zwyżka cen energii – ona się bardzo źle przełoży na wzrost gospodarczy i tego się wszyscy tam (na Zachodzie - PAP) bardzo obawiają".

"Z punktu widzenia gospodarczego, jeżeli się wojna nie zakończy do końca tego roku, czyli niestety będzie trwała dłużej, sądzę że będzie się przekładała przynajmniej na kolejne obniżane prognozy wzrostu gospodarczego, czy raczej pogłębioną recesję strefy euro" – stwierdził szef rządu. W jego opinii, "Stany Zjednoczone prawdopodobnie będą miały całkiem przyzwoity wzrost ok. 2 proc.", z uwagi na to, że są niezależni surowcowo m.in. dzięki gazowi łupkowemu.

"Widać wyraźnie ten strach, że recesja może być jeszcze mocniejsza, jeszcze głębsza. Może być też długotrwała. I dlatego, o ile Kreml jest cierpliwy, o tyle w stolicach Zachodniej Europy coraz częściej pada pytanie - gdzie jest koniec tej wojny?" – powiedział Morawiecki.

Premier przekazał w środę, podczas powrotu ze Światowego Forum Ekonomicznego w Davos, że "nikt nie przewiduje recesji w Polsce, jeżeli nie nastąpi jakieś gwałtowne wydarzenie pogarszające sytuację gospodarczą Europy, na przykład ponowny, długotrwały wzrost cen nośników energii". Dodał jednak, że już Niemcy, Włochy czy Wielka Brytania były postrzegane przez uczestników szczytu w Davos, jako te, które recesji nie unikną. 

Premier: część niemieckiej klasy politycznej wciąż wierzy, że da się wrócić do tzw. business as usual z Rosją

Niestety znaczna część niemieckiej klasy politycznej i gospodarczej, cały czas jeszcze wierzy w to, że da się wrócić do tzw. business as usual z Rosją - mówił w czwartek premier Mateusz Morawiecki pytany o politykę niemiecką w kontekście wojny na Ukrainie.

Podczas czwartkowego spotkania z dziennikarzami premier został poproszony o próbę interpretacji polityki niemieckiej, szczególnie w kontekście inwazji rosyjskiej na Ukrainie.

"Niestety sądzę, że znaczna część niemieckiej klasy politycznej i gospodarczej, cały czas jeszcze wierzy w to, że da się wrócić do tzw. business as usual z Rosją" - ocenił szef rządu. Dodał, że do tego również do pewnego stopnia dochodzi tzw. syndrom sztokholmski, ponieważ "Niemcy zostały pokonane przez Rosję" zwyciężając nad reżimem nazistowskim.

Premier podkreślił, że przez blisko 60 lat cała niemiecka klasa polityczna, czy to SPD czy CDU, była przekonana, że dzięki tanim surowcom z Rosji niemieckie produkty będą tańsze, dlatego też starali się Rosję "obłaskawiać" i z nią współpracować.

"Taka była filozofia niemieckiej klasy politycznej" - mówił premier. "Dzisiaj CDU i Zieloni zachowują się bardzo w porządku, ponieważ starają się pomagać Ukrainie. Natomiast niestety SPD z panem kanclerzem (Olafem Scholzem) na czele, cały czas wydaje mi się, że jeszcze wierzą w to odbudowanie współpracy z Rosją" - zaznaczył.

Premier zapewnił, że chciałby żyć w pokojowych relacjach z Rosją, ale z taką Rosją, która wyznaje wartości demokratyczne oraz która chce żyć w pokoju ze swoimi sąsiadami. "Niestety dzisiejsza Rosja, wczorajsza Rosja, i też ewentualna Rosja (lidera rosyjskiej opozycji, Aleksieja) Nawalnego - o ile znacie państwo poglądy tego pana, który siedzi dzisiaj w łagrze - to jest Rosja, która cały czas napawa mnie niepokojem" - powiedział.

Morawiecki był też pytany, czy polityka względem Unii Europejskiej, m.in. zgoda na mechanizm warunkowości, nie była "zbyt spolegliwa". "Zachowaliśmy się wtedy jak najbardziej racjonalnie" - zapewnił szef rządu. "Jakbyśmy wtedy wyłączyli się z KPO, załóżmy my i Węgrzy, to z ogromną satysfakcją i szczęściem w oczach, 25 pozostałych państw członkowskich UE podpisałoby sobie umowę międzyrządową i bylibyśmy całkowicie na marginesie, dzisiaj mielibyśmy bardzo drogi pieniądz na rynku" - przekonywał premier.

Podkreślił również, że żaden mechanizm warunkowości wobec Polski nie został uruchomiony. "My się go nie obawiamy z tego względu, że postępujemy uczciwie, ten mechanizm jest wymierzony w tych, którzy dopuszczają się defraudacji, krajów, w których korupcja jest na wysokim poziomie" - wyliczał. Dodał, że my nie mamy się tutaj czego obawiać. 

Premier: Niemcy bronią się przed wysłaniem czołgów na Ukrainę, jak diabeł przed święconą wodą

Niemcy bronią się przed wysłaniem czołgów na Ukrainę, jak diabeł przed święconą wodą - powiedział premier Mateusz Morawiecki. Wskazał, że wysłanie czołgów przez państwa europejskie razem z Niemcami, to byłaby "duża koalicja". My będziemy gotowi budować ewentualnie "małą koalicję" - dodał.

Podczas czwartkowej sesji Q&A w KPRM premier Morawiecki był pytany przez dziennikarzy, czy Niemcy wyrażą zgodę w sprawie wysłania czołgów Leopard na Ukrainę.

Szef rządu odparł, że "w ostatnich dniach daje się zauważyć taka bardzo duża presja na Niemcy, jeśli chodzi o wysłanie tych nowoczesnych czołgów Leopardów na Ukrainę". "Ale jestem tutaj umiarkowanie sceptyczny, umiarkowanie pesymistyczny, ponieważ Niemcy bronią się przed tym, jak diabeł przed święconą wodą, nie chcą posyłać nowoczesnego swojego sprzętu, w szczególności Leopardów" - powiedział Morawiecki.

"Z jednej strony mam satysfakcję, że dociskamy Niemców, że na pewno nie tylko siła moralna, tak jak my ją czujemy, ale też całego świata jest za nami i wszyscy nam przyznają rację, chociażby w Davos" - mówił premier. Dodał, że podczas forum w Davos "Amerykanie, Brytyjczycy, Polacy naciskali, Ukraińcy proszą - dajcie tę broń".

Szef rządu powtórzył jednak, że jest "umiarkowanie sceptyczny". "Nie wiem, czy Niemcy to zrobią. My będziemy gotowi budować ewentualnie +małą koalicję+. Z Niemcami to jest +duża koalicja+, 100-120 czołgów. My 14 czołgów jesteśmy gotowi przekazać do tej puli. Ale samo 14 czołgów niczego nie zmieni" - zauważył Morawiecki.

"Muszą być czołgi niemieckie, fińskie, duńskie, francuskie, czyli zachodnia Europa musi sama przeznaczyć teraz większą ilość nowoczesnych czołgów dla Ukrainy, żeby oni mogli po prostu bronić. Bo tam okrutna wojna niestety zbiera coraz bardziej krwawe żniwo, sytuacja jest coraz bardziej dramatyczna na Ukrainie" - ocenił premier.

Morawiecki podkreślił, że bardzo chciałby, żeby "Niemcy wreszcie zrozumiały, że trzeba pomóc ze wszystkich sił ratować wolność, demokrację i suwerenność tego wspaniałego europejskiego kraju".

W zeszłym tygodniu we Lwowie prezydent Andrzej Duda oświadczył, że Polska podjęła decyzję o przekazaniu Ukrainie kompanii czołgów Leopard 2 w ramach budowania międzynarodowej koalicji w tej sprawie. Jak podkreślił, "przede wszystkim chcemy, żeby była to koalicja międzynarodowa". Prezydent wskazał, że chodzi o to, aby taka koalicja przekazała taką liczbę czołgów, by łącznie stanowiły one istotną siłę bojową – jak wskazał, chodzi o brygadową grupę bojową.

W piątek szef Gabinetu Prezydenta Paweł Szrot stwierdził, że taka koalicja już funkcjonuje, a w jej skład wchodzą m.in. Finlandia i Dania – państwa, które również mają Leopardy na wyposażeniu swoich armii.

Ponieważ Leopardy są produkowane przez Niemcy, kluczowa jest zgoda tego kraju na przekazanie ich innemu państwu, niewchodzącemu w skład NATO. Wicekanclerz Niemiec i minister gospodarki Robert Habeck z partii Zielonych powiedział telewizji informacyjnej WELT, że "to słuszne, iż jeśli inne kraje chcą pomóc, to nie przeszkadza się im i nie zatrzymuje ich pomocy".

Poparcie dla inicjatywy przekazania Ukrainie nowoczesnych czołgów wyraził też Pentagon oraz sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg. Premier Wielkiej Brytanii Rishi Sunak zapowiedział, że przekaże Ukrainie brytyjskie czołgi Challenger 2.

Leopard 2 to czołg podstawowy produkowany przez niemiecki koncern Krauss-Maffei Wegmann. Jego pierwsze wersje weszły na wyposażenie niemieckiego wojska w latach 1979-1980; od tej pory powstają kolejne wersje pojazdów. Obecnie Leopardy 2 używane są przez wiele państw Europy, w tym Niemcy, Polskę, Turcję, Hiszpanię, Grecję, Danię czy Norwegię, a także państwa spoza NATO - np. Szwecję, Finlandię, Austrię oraz Szwajcarię. (PAP)

kgr/