Niemiecki politolog ostrzega: siły przeciwne pomocy dla Ukrainy coraz silniejsze

2024-08-31 20:52 aktualizacja: 2024-08-31, 22:44
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz Fot. Morris MacMatzen/POOL
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz Fot. Morris MacMatzen/POOL
Po rządzie Olafa Scholza do końca kadencji nie należy spodziewać się niczego istotnego w polityce Niemiec wobec Ukrainy - uważa politolog Carlo Masala. Jego zdaniem siły przeciwne pomocy, przede wszystkim w SPD, będą zyskiwały na znaczeniu.

„Wynik wyborów w trzech wschodnioniemieckich landach Saksonii, Turyngii i Brandenburgii (gdzie dobre wyniki mogą osiągnąć partie przeciwne dostawom broni – PAP) przyczyni się do tego, że temat pomocy dla Ukrainy będzie traktowany nadzwyczaj ostrożnie i spadnie na dalszy plan” – powiedział Masala podczas dyskusji zorganizowanej przez redakcję czasopisma „Polityka Międzynarodowa” (IP) oraz Niemieckie Towarzystwo Polityki Międzynarodowej (DGAP).

Kadencja koalicyjnego rządu tworzonego przez SPD, Zielonych i FDP kończy się na jesieni przyszłego roku. Wybory parlamentarne odbędą się w Niemczech 28 września 2025 r.

„Będzie wiele sloganów, będą próby spontanicznego łatania dziur, ale nie istnieje żadna poważna strategia pomocy” – ocenił niemiecki politolog.

„Uważam, że siły, przede wszystkim w SPD, które właściwie od dwu i pół roku chcą innej polityki wobec Ukrainy, staną się jeszcze silniejsze” – podkreślił naukowiec wykładający w Uniwersytecie Bundeswehry w Monachium.

Przypomniał o wywołanej niedawno przez media dyskusji, że rząd dąży do ograniczenia pomocy wojskowej w niemieckim budżecie i do jej „umiędzynarodowienia” – zastąpienia jej środkami z zamrożonych rosyjskich aktywów bankowych.

„To rozwiązanie nie jest jeszcze zapięte na ostatni guzik” – zastrzegł Masala. Jego zdaniem może dojść do tego, że dla Ukrainy zabraknie pieniędzy, a Kijów od dłuższego czasu nie otrzymał żadnego większego pakietu pomocy wojskowej z Europy. Niemcy, zaznaczył politolog, pozostają nadal krajem wiodącym w Europie, ale inne kraje Starego Kontynentu „słabną”.

Zdaniem Masali Zachód także w przyszłości nie pozwoli Ukrainie na wykorzystanie systemów broni dalekiego zasięgu do atakowania celów leżących głęboko na terytorium Rosji. Waszyngton i Berlin obawiają się „nuklearnej eskalacji” – użycia taktycznej broni atomowej przez Rosję. „Druga obawa dotyczy możliwości dezintegracji Rosji wskutek przegranej wojny i chaosu będącego następstwem klęski Putina” – wyjaśnił politolog.

Dowodem na słuszność tej tezy jest jego zdaniem fakt, że Ukraina nie konsultowała z USA planu ofensywy na obwód kurski w Rosji.

„Kijów dobrze wiedział, że Amerykanie zrobią wszystko co w ich mocy, żeby odwieść ich od tych planów” – powiedział Masala. 

Jak dodał, według informacji, które posiada, Amerykanie nie zezwolili Brytyjczykom na przekazanie Ukrainie rakiet Tomahawk mogących trafiać cele w głębi rosyjskiego terytorium.

Zdaniem politologa, nawet gdyby doszło do przerwania wskutek rosyjskich ataków tamy i Kijów znalazłby się pod wodą, a liczba ofiar byłaby wysoka, to ograniczenia w stosowaniu broni nie zostałyby zniesione.

„Dostawy (niemieckich) Taurusów Ukrainie uważam za wykluczone. Scholz nie zdecyduje się na to” – stwierdził Masala,

Jego zdaniem kanclerz „boi się, że taka decyzja zakończy się jego polityczną śmiercią”.

Politolog wyraził ubolewanie, że poczucie zagrożenia w RFN zniknęło, zarówno w społeczeństwie, jak i na szczeblu politycznym. Zwrócił uwagę, że nikt z niemieckiego rządu nie zareagował na wypowiedź ministra obrony Borisa Pistoriusa, że Rosjanie będą w stanie w ciągu pięciu lat zaatakować kraj NATO. "Pistorius jest neutralizowany przez kanclerza, jego finansowe żądania są odrzucane. Potrzeby wojska nie są traktowane priorytetowo” – uważa Masala.

Rząd Niemiec stoi przed poważnym dylematem. „Jeżeli chcemy wydawać więcej na wojsko utrzymując hamulec zadłużenia, musielibyśmy obciąć inne wydatki. A to byłaby socjalna bomba zegarowa” – wyjaśnił politolog. Jego zdaniem nikt się na to nie odważy: „Problem polega na tym, że powinniśmy robić więcej, ale nie możemy tego zrobić”.

Zachód nie miał i nie ma planu strategicznego w sprawie Ukrainy - uważa Masala. „Reagujemy ad hoc, mamy czerwone linie, którymi są użycie broni atomowej i rozpad Rosji. Powtarzamy: Ukraina nie może przegrać. Ale co to oznacza? Że na koniec wojny musi istnieć jeszcze jakaś Ukraina. To zaledwie cel minimalny” – podsumował niemiecki politolog.

Jacek Lepiarz (PAP)

lep/ ap/ mar/