Olimpijscy surferzy ratowani z opresji przez patrole bezpieczeństwa wodnego

2024-08-04 11:39 aktualizacja: 2024-08-04, 11:51
Igrzyska Olimpijskie Paryż 2024. Brisa Hennessy (R) z Kostaryki podczaś ćwierćfinałów kobiet w surfingu w Teahupo'o na Tahiti fot. PAP/EPA/FAZRY ISMAIL
Igrzyska Olimpijskie Paryż 2024. Brisa Hennessy (R) z Kostaryki podczaś ćwierćfinałów kobiet w surfingu w Teahupo'o na Tahiti fot. PAP/EPA/FAZRY ISMAIL
Patrole bezpieczeństwa wodnego, które zabezpieczają olimpijskie zawody w surfingu, rozgrywane na zdradliwych falach Teahupo’o na Tahiti, codziennie notują kilkadziesiąt interwencji - poinformowali organizatorzy.

Jak wynika z raportu opublikowanego przed rundą finałową, podczas rywalizacji najczęściej dochodzi do uszkodzeń kasków i związanych z tym wstrząśnień mózgu, ran ciętych i złamań.

Choć zawody są rozgrywane z problemami powodowanymi przez bardzo duże fale, surferzy zgodnie twierdzą, że to dzięki patrolom bezpieczeństwa wodnego — zespołom wysoko wykwalifikowanych, lokalnych pracowników patrolujących akwen na skuterach wodnych, pomagających w obsłudze łodzi i stale oceniających warunki oceanu z wieży obserwacyjnej — udało im się dotychczas bez komplikacji surfować na ciężkich, beczkowatych falach.

A na Teahupo'o mogą one być śmiertelnie niebezpieczne, tylko w ostatnich dniach pochłonęły życie co najmniej jednego surfera. Poszarpana rafa koralowa znajduje się tuż pod powierzchnią oceanu, często bardzo blisko miejsca, w którym fale się rozbijają, tam gdzie teoretycznie dla zawodników są najlepsze warunki.

"Kto nie surfuje, to nie wie, że to najniebezpieczniejsze miejsce na świecie! Jestem po prostu szczęśliwy, że jestem w jednym kawałku" - powiedział reprezentant Australii Jack Robinson po swoim zwycięstwie w trzeciej rundzie.

"To szaleństwo, tam są ogromne fale" - dodał.

Pomimo tego, do tej pory nie doszło do żadnych poważnych urazów podczas olimpijskich zawodów surfingowych. Tylko kilku uczestników po uderzeniu w rafę miało rozciętą skórę, na którą założono szwy, kilku innych "zapracowało" na siniaki i zadrapania.

Ale już wiele razy zdarzało się, że surferzy, którzy ulegli walce z falami, byli ewakuowani z wody lub z rafy przez patrole bezpieczeństwa wodnego na skuterach wodnych.

"Oni są jak aniołowie stróże" - uważa lokalny zawodnik z Polinezji Francuskiej Michel Bourez.

Bourez od lat surfuje na Teahupo’o i trzy lata temu brał udział w igrzyskach olimpijskich w Tokio.

"Oni ryzykują również swoje życie, aby ciebie uratować, gdy masz problemy" - zaznaczył.

Patrole na skuterach to tylko niewielka część obowiązków ekipy bezpieczeństwa wodnego. Każdy dzień zaczyna się od odprawy personelu, oceniane są aktualne warunki oceaniczne. Podczas trwania zawodów ekipa wodna jest w stałym kontakcie z patrolem wodnym na wieży, która jest ustawiona na oceanie w miejscu, gdzie powstaje fala.

"Nieustannie oceniamy warunki panujące w oceanie, czy wiatr zmienia kierunek, jakie są zmiany w podwodnych kanałach" - wyjaśniła Puatea Ellis, odpowiedzialna za bezpieczeństwo na wodzie podczas zawodów na Tahiti.

"Muszę nieustannie skupiać się na ludziach, jeśli się boją, wpadają w panikę. A wtedy jest większe prawdopodobieństwo, że dojdzie do wypadku" - dodała.

Bardzo ważną rolę patroli bezpieczeństwa wodnego podkreśla też prezes Międzynarodowego Stowarzyszenia Surfingu Fernando Aguirre.

"Oni ratują zawodników z poważnych opresji, bardzo im dziękujemy" - przyznał.

Ellis wyjaśniła, że bezpieczeństwo w wodzie nie dotyczy tylko surferów.

"Naszym zadaniem jest zapewnienie bezpieczeństwa wszystkim" - zakończyła. (PAP)