Mieszkańcy Strefy Gazy na oczach całego świata żyją w stanie nieustannego zagrożenia. "Nadal domagamy się natychmiastowego zakończenia konfliktu, nie tylko dla populacji Gazy i jej zagrożonych sąsiadów, ale też dla przyszłych pokoleń, które nie nigdy nie zapomną tego piekła, tych 90 dni ataków na najbardziej fundamentalne zasady ludzkości" - powiedział Griffiths.
Według szacunków ONZ na Zachodnim Brzegu od początku wojny zginęło około 300 Palestyńczyków.
Niedożywienie i dramatyczna sytuacja sanitarna w palestyńskiej półenklawie tworzą tam "cykl śmierci, który zagraża ponad 1,1 mln dzieci" - ocenia Fundusz Narodów Zjednoczonych na rzecz Dzieci (UNICEF).
AFP zwraca jednak uwagę, że izraelski rząd powtarza, iż operacja wojskowa w Strefie Gazy potrwa aż do "powrotu zakładników" i "wyeliminowania" potencjału militarnego Hamasu, który jednak - według oceny amerykańskiego wywiadu - jest wciąż dość istotny.
Rzecznik Izraelskich Sił Obronnych (Cahal) kontradmirał Daniel Hagari zapowiedział, że "rok 2024 będzie rokiem walki". Poinformował też, że w stanie "najwyższej gotowości" są oddziały wojska rozlokowane przy granicy z Libanem, skąd północny Izrael jest od początku wojny ostrzeliwany przez Hezbollah, czyli szyicką organizację bojową i zarazem wpływową partię polityczną, którą wspiera Iran.
W piątek szef Hezbollahu, Hasan Nasrallah oznajmił, że "nieuchronna jest" odpowiedź jego organizacji na zabicie przez siły izraelskie w Bejrucie jednego z przywódców Hamasu Saleha al-Arouriego. Ocenił też, że wymiana ognia na granicy libańsko-izraelskiej jest dla Libanu "historyczną okazją" do odzyskania jego terytoriów okupowanych przez państwo żydowskie.
Po tym wystąpieniu izraelski minister obrony Joaw Galant powiedział, że czas na dyplomatyczne rozwiązanie konfliktu z Hezbollahem dobiega końca, a Izrael wkrótce nie będzie miał innego wyjścia, jak rozpocząć ofensywę na dużą skalę wymierzoną w libańskie ugrupowanie terrorystyczne. (PAP)
nl/