"Orlando – moja polityczna biografia" Paula B. Preciado – list do Virginii Woolf i społeczności trans

2024-03-29 10:26 aktualizacja: 2024-03-29, 11:32
Paul B. Preciado, fot. PAP/EPA/HANNIBAL HANSCHKE
Paul B. Preciado, fot. PAP/EPA/HANNIBAL HANSCHKE
Dzięki prozie Virginii Woolf zyskałem poczucie, że nie jestem sam. Nie uważałem się za Orlanda, byłem jednym z nich – podkreślił pisarz Paul B. Preciado. Jego debiutancki dokument "Orlando – moja polityczna biografia" ukazujący historie osób transpłciowych i niebinarnych debiutuje w piątek w kinach.

"Przeżyłem w fikcji 80 proc. mojego życia, a 20 proc. – w rzeczywistości. Wydaje mi się, że jest to poczucie wspólne dla wszystkich nas należących do mniejszości, które nie mają pełnej politycznej egzystencji w rzeczywistości. Fikcja stała się dla mnie narzędziem przetrwania, wyzwolenia, emancypacji" – podkreślił hiszpański pisarz, filozof i kurator sztuki Paul B. Preciado w nagraniu opublikowanym na profilu Film at Lincoln Center na YouTube.

Dotychczas znaliśmy go głównie z tekstów poświęconych kwestiom tożsamości, płci i seksualności. W 2008 r. szerokim echem odbił się dziennik "Testo ćpun. Seks, narkotyki i biopolityka w dobie farmakopornografii", w którym Preciado opisał, jak w trakcie procesu korekty płci aplikował sobie testosteron. Ostatnio zadebiutował jako twórca obrazu "Orlando – moja polityczna biografia", który sam nazywa "dokumentalną adaptacją książki Virginii Woolf". Jednak jego film to coś znacznie więcej – list miłosny Preciado do angielskiej pisarki oraz czuły portret osób transpłciowych. Posługując się językiem literatury pięknej, reżyser opowiedział o tym, co dzisiaj oznacza niebinarność. Fragmenty prozy Woolf zestawił ze swoim życiem oraz historiami ponad 20 osób transpłciowych i niebinarnych. Dzieli ich wiele - wiek, doświadczenie, pochodzenie, miejsce zamieszkania. Łączy to, że każdy czuje się współczesnym Orlando, jest równorzędnym bohaterem opowieści, każdy pragnie żyć w zgodzie ze sobą. I choć nie brakuje tu bolesnych wyznań, to nie walka z opresyjną rzeczywistością jest sercem filmu, lecz droga do wolności.

W wypadku Paula B. Preciado był to proces długi i wyboisty. Twórca urodził się w 1970 r. w Hiszpanii, w okresie dyktatury generała Francisco Franco. Wychowywał się w Burgos, małym mieście na północy kraju, zdominowanym przez katolicką społeczność. Kiedy dorastał, Hiszpania wkroczyła na drogę ku demokracji. Paul dopiero zaczynał odkrywać siebie. Nie miał wokół siebie transpłciowych rówieśników ani żadnych innych punktów odniesienia. Fundamentalne znaczenie w rozwoju jego samoświadomości miała powieść "Orlando" Virginii Woolf, którą odkrył podczas zajęć z literatury. Już w trakcie pierwszego zetknięcia z tekstem nie miał wątpliwości, że ma do czynienia z biografią. Nawet jeśli książkowy Orlando żył aż 300 lat. "Dzięki tej prozie zyskałem poczucie, że nie jestem sam. Nie uważałem się za Orlando, byłem jednym z Orlandów. Wyszedłem z fikcji Virginii Woolf, ale nie byłem sam. Dla mnie – nawet jeżeli ludzie tak nie uważają – mój film jest autobiografią. Czułem, że moja droga może zostać ukazana razem ze zmaganiami lub historiami osób, których losy nie zostały wcześniej opowiedziane" – powiedział dyrektorowi artystycznemu New York Film Festivalu Dennisowi Limowi.

Preciado otwarcie przyznaje, że zawsze uważał kino za najpotężniejszy przemysł. Podziwiał jego osiągnięcia, jednak pozostawał po drugiej stronie – w roli widza, czasami także krytyka. Nie miał w planach realizacji filmu i pewnie nigdy nie doszłoby to do skutku, gdyby nie francusko-niemiecka Arte, która pewnego dnia poinformowała Paula, że planuje wyprodukować film o jego życiu. Ten za wszelką cenę nie chciał dopuścić, by jego losy zostały przeniesione przez kogoś na ekran. Uważał, że jako pisarz wiedzie dosyć nudne życie – większość czasu spędza w samotności w bibliotekach, a niekiedy uczestniczy w spotkaniach z czytelnikami. "Umówiłem się na rozmowę z przedstawicielami Arte. Chciałem przekonać ich, żeby nie robili tego filmu. W pewnym momencie rzuciłem, że jeśli chcą nakręcić film biograficzny o mnie, powinna to być dokumentalna adaptacja "Orlanda" Virginii Woolf. Wydawało mi się, że to koniec rozmowy. Tymczasem wszyscy stwierdzili, że to fantastyczny pomysł" – wspomniał w wywiadzie udzielonym Michelle Carey podczas 61. NYFF.

Nie mając wykształcenia filmowego, Preciado postanowił podejść do realizacji dokumentu podobnie jak do pisania książek, w których łączy perspektywę naukową z aktywizmem politycznym. Wiedział, że zupełnie inaczej opowiada się o procesie opresji, a inaczej – o emancypacji. Zależało mu, by "Orlando – moja polityczna biografia" był inny niż filmy ukazujące proces tranzycji jako walkę człowieka z bezdusznym systemem. "Zwykle w opisach doświadczenia tranzycji używa się języka psychologii i medycyny. Jestem przekonany, że tego procesu nie można sprowadzać wyłącznie do tego. Tranzycja jest jednym z najpiękniejszych doświadczeń politycznych, ludzkich i pozaludzkich. To próba wynalezienia wolności poza ramami, w które zostaliśmy wtłoczeni (...). Woolf dostarczyła mi materiał, dzięki któremu mogłem zdusić wszystkie inne dyskursy" – zwrócił uwagę reżyser w rozmowie z Senses of Cinema.

Przyznał też, że po spotkaniu z przedstawicielami Arte długo zastanawiał się, dlaczego właściwie zgodził się wyreżyserować dokument. Nie miał doświadczenia w tym zakresie i wiedział, że może polegać wyłącznie na swojej intuicji, a ta go nie zawiodła. "Orlando – moja polityczna biografia" zadebiutował podczas ubiegłorocznego Berlinale i zapewnił Paulowi nagrodę specjalną jury sekcji Encounters oraz nagrodę Teddy za najlepszy dokument o tematyce LGBTQ+. "To wszystko jest też trochę opowieścią o tym, czym jest dzisiaj filozofia. Może ona nie zawsze musi być książką lub inną wypowiedzią pisemną. Może forma powinna być dobierana w zależności od pytania, jakie stawiamy. Stwierdziłem więc: dlaczego nie? Nagle bardzo ważna stała się dla mnie niewiedza. Nie wiedziałem, jak zrobić film. Musiałem wymyślić, w jaki sposób to zrobić" – stwierdził w wideo zamieszczonym na profilu Film ar Lincoln Center.

Twórca z nadzieją patrzy na młode pokolenie osób transpłciowych, które ma silny głos w debatach dotyczących sytuacji osób LGBTQ+. "Nowe i fascynujące jest dla mnie to, że rodziny i rodzice, którzy powinni być bardzo heteroseksualni, dzwonią do mnie i mówią: "nigdy nie czytałem twoich książek, ale mam w domu dziecko, które mówi dokładnie tak jak ty i muszę zrozumieć, co się z nim dzieje". Kiedy zaczynam rozmawiać z młodymi ludźmi, uświadamiam sobie, że mówią tym samym językiem, którym posługuję się od prawie 15 lat. Mam 53 lata. Nie mówię im zbyt wiele. Wsłuchuję się w ich głos" – podsumował na łamach Interview Magazine.

"Orlando – moja polityczna biografia" debiutuje w piątek w polskich kinach. Premiera poprzedzi obchodzony 31 marca Międzynarodowy Dzień Widzialności Osób Transpłciowych. Za dystrybucję obrazu odpowiada Gutek Film. (PAP)

autorka: Daria Porycka

nl/