Oskarżony o pomoc w zamordowaniu ponad 3,3 tys. osób były SS-man nie stanie przed sądem

2024-06-27 16:54 aktualizacja: 2024-06-27, 17:07
Teren obozu Sachsenhausen pod Berlinem Fot. HANNIBAL HANSCHKE/PAP/EPA
Teren obozu Sachsenhausen pod Berlinem Fot. HANNIBAL HANSCHKE/PAP/EPA
Sąd w Hanau (Hesja) odmówił wszczęcia procesu przeciw 99-letniemu byłemu strażnikowi niemieckiego obozu koncentracyjnego Sachsenhausen, gdy przedstawiono oświadczenie, że jest on trwale niezdolny do stawienia się przed sądem. Mężczyźnie oskarżony jest pomocnictwo w zamordowaniu ponad 3,3 tys. osób.

Decyzja sądu nie jest jeszcze prawomocna i może zostać zaskarżona - pisze portal rbb24.

W sierpniu 2023 roku prokuratura w Giessen oskarżyła byłego członka SS o pomocnictwo w zamordowaniu ponad 3,3 tys. osób. Od lipca 1943 roku do lutego 1945 roku był on członkiem zespołu strażników w obozie pod Berlinem.

Sąd poinformował, że powołany biegły uznał, że mężczyzna nie jest już w stanie stanąć przed sądem ze względu na stan psychiczny i fizyczny, a sąd przychylił się do tej opinii. W momencie wniesienia aktu oskarżenia prokuratura zakładała, że mężczyzna ma jeszcze ograniczone zdolności do stawania przed sądem, ale od tego czasu jego stan stale się pogarszał.

Prokuratura w Giessen zamierza złożyć odwołanie - informuje portal dziennika "Bild". Ostateczną decyzję podejmie wówczas wyższy sąd regionalny we Frankfurcie nad Menem.

Według danych Miejsca Pamięci i Muzeum Sachsenhausen w latach 1936-1945 w obozie tym więziono ponad 200 tys. osób. Dziesiątki tysięcy więźniów zginęły z powodu głodu, chorób, pracy przymusowej, eksperymentów medycznych i maltretowania lub stało się ofiarami systematycznej eksterminacji.

Wśród więźniów KL Sachsenhausen byli liczni Polacy, m.in. krakowscy uczeni, pojmani przez Niemców 6 listopada 1939 roku w akcji wymierzonej w profesorów uniwersyteckich (Sonderaktion Krakau). Po aresztowaniu w 1943 roku i przesłuchaniach w Berlinie, Niemcy umieścili w KL Sachsenhausen gen. Stefana Roweckiego "Grota", komendanta głównego Armii Krajowej.

Z Berlina Berenika Lemańczyk (PAP)

mar/