Manowska w rozmowie z "Rzeczpospolitą" na uwagę, że istnieje poczucie, iż mamy w tej chwili dwa Sądy Najwyższe i że starzy sędziowie, którzy kwestionowali od dawna status nowych izb i sędziów, przeszli od słów do czynów odpowiedziała, że "od 2018 r. tzw. neo- i paleosędziowie SN pozostają na osobnych podwórkach, nie orzekając wspólnie". "Choć muszę podkreślić, że odmowa orzekania nie dotyczy wszystkich sędziów powołanych przed 2018 r." - dodała.
"Podejmowane są obecnie próby odsunięcia części sędziów od orzekania, chociaż nierzadko mają lepsze doświadczenie orzecznicze, załatwiają więcej spraw niż starsi służbą w Sądzie Najwyższym sędziowie i zostali wyłonieni w konkursach, w których uczestniczyło wielu, czasem kilkudziesięciu kandydatów, a nie tak jak to bywało uprzednio – jeden niezagrożony kandydat na jedno miejsce. To młoda, świetnie wykształcona kadra sędziowska. Trudna sytuacja trwa już ponad pięć lat, natomiast dopiero teraz polityka tak jawnie wkroczyła do Sądu Najwyższego, który teraz jest wykorzystywany w bezpardonowej walce politycznej" - oceniła Manowska.
Pierwsza prezes SN pytana była również o brak honorowania decyzji Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN ws. Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika ani wewnątrz SN, ani na zewnątrz, także przez marszałka Sejmu Szymona Hołownię, który czeka na decezyję Izby Pracy w ich sprawie.
"Sprostowania wymaga, że marszałek nigdzie nie mógł adresować odwołania byłych szefów CBA, bo nie on je wnosił. Pan marszałek, współdziałając z prezesem Izby Pracy, dokonał obejścia obowiązującej w SN procedury obiegu dokumentów. Ponadto wspólnie usiłowali ustalić skład sądu i siłowo odsunąć od orzekania sędziów IKNiSP. To działania bez precedensu. Nie usprawiedliwia ich tłumaczenie, że te działania były jawne. Jawność tych działań świadczy raczej o niebywałej arogancji władzy. Mieliśmy już 'sędziego na telefon', a teraz – wobec rozwoju techniki – mamy mieć 'sędziego na maila' ? Ani marszałkowi Sejmu, ani prezesowi sądu, ani też innemu organowi czy sądowi nie przysługuje kompetencja do oceny skuteczności powołania sędziego przez prezydenta RP" - podkreśliła.
Manowska oceniła, że jeśli zaczniemy uzależniać skuteczność orzeczeń sądów od tego, czy "podoba nam się skład, jaki je wydał, będzie to kompletny upadek wymiaru sprawiedliwości, z którego długo jako państwo się nie podniesiemy". Dodała, że takiego rozdźwięku w służbie sędziowskiej "nie było chyba nawet pomiędzy sędziami powołanymi przez władze komunistyczne a sędziami powołanymi przy udziale pierwszej KRS, a spierano się wówczas nawet o to, czy sędzia SN musi mieć w ogóle ukończone studia prawnicze". (PAP)
jc/