Piesiewicz: PKOl nie odpowiada za wyniki na igrzyskach olimpijskich

2024-08-15 07:39 aktualizacja: 2024-08-15, 11:43
Radosław Piesiewicz. Fot. PAP/Zbigniew Meissner
Radosław Piesiewicz. Fot. PAP/Zbigniew Meissner
"Polski Komitet Olimpijski nie odpowiada za wyniki na igrzyskach" - powiedział prezes PKOl Radosław Piesiewicz. W Paryżu polscy sportowcy zdobyli 10 medali, to najgorszy dorobek od 68 lat. Jedyny złoty wywalczyła Aleksandra Mirosław we wspinaczce sportowej.

Według radia ZET Radosław Piesiewicz i jego rodzina 35 razy korzystali ze strefy VIP na lotnisku Chopina w Warszawie, a do samolotu podwoziła ich limuzyna.

"Wydarzyła się niemiła rzecz. Moja żona została zaatakowana na ulicy za to, że rzekomo lata za publiczne pieniądze. Chciałem udowodnić, że tak nie jest. To przelew do PKOl z kwietnia 2024 roku" - przekazał Piesiewicz w programie "Fakty po Faktach" w telewizji TVN24.

Piesiewicz w ostatnich dniach spotyka się ze sporą krytyka i jest oskarżany o nadużycia, w tym sprzeniewierzanie pieniędzy publicznych.

"Z poprzednim zarządem Polskich Portów Lotniczych mieliśmy ustalony szybki tryb przejścia naszych sportowców. Część z nich poleciała z panem prezydentem Andrzejem Dudą. 90 tysięcy dolarów zostało przelane z konta mojej żony za przeloty moje i mojej rodziny. Chcę urwać ten temat raz na zawsze" - przekonywał.

Zarzuca się mu, że sportowcy mieli gorsze warunki od działaczy PKOl. Minister sportu Sławomir Nitras wypowiadał się negatywnie na temat Piesiewicza i domaga się wyjaśnień, na co zostały przeznaczone pieniądze publiczne przekazane PKOl.

"Za swoje sprawy i swoją rodzinę płacę sam. Latam za swoje, a pan minister Nitras z całą swoją świtą, która była na igrzyskach w Paryżu, poleciał za swoje pieniądze czy za nasze z budżetu państwa?" - dopytywał Piesiewicz.

"Działam zgodnie z przepisami prawa. Goście zawsze byli zapraszani na igrzyska olimpijskie. Żadna osoba i członek zarządu PKOl nie poleciał ze środków budżetu państwa" - dodał.

W 2021 roku podczas igrzysk w Tokio polscy sportowcy zdobyli 14 medali, w tym cztery złote. Aż dziewięć z nich wywalczyli lekkoatleci, którzy w stolicy Francji sięgnęli tylko po jeden krążek. Natalia Kaczmarek była trzecia w biegu na 400 m.

"Uważam, że - niestety - medalowe wyniki są jakie są. Taki jest stan polskiego sportu od wielu lat. W Tokio było 14 medali, ale w poprzednich igrzyskach mieliśmy około 10" - przypomniał.

Piesiewicz przed przed igrzyskami wziął udział w sesjach fotograficznych razem z czołowymi polskimi sportowcami. Później był widoczny m.in. na billboardach razem z tenisistką Igą Świątek, sprinterką Ewą Swobodą i siatkarką Magdaleną Stysiak, co wzbudziło zdziwienie i politowanie wśród kibiców.

"Ciężko pracuję na co dzień na rzecz PKOl. Robię wszystko, żeby polscy sportowcy mieli pełen komfort. Padła propozycja, żebym wziął udział w takiej sesji i bardzo chętnie to zrobiłem" - oświadczył.

Prezes PKOl uważa, że nie jest odpowiedzialny za skromny dorobek medalowy reprezentacji Polski w Paryżu.

"Wiadomo, że porażka jest sierotą. Trzeba spytać, kto odpowiada za polski sport. Na przygotowanie i wyniki sportowe PKOl nie ma żadnego wpływu" - odparł.

Minister Nitras twierdzi, że ministerstwo oraz spółki Skarbu Państwa w latach 2022-2024 przekazały PKOl 92 mln zł publicznych pieniędzy.

"Dostajemy pieniądze nie jako darowiznę, ale sponsoring. Co kwartał lub pół roku składamy raporty za wykonanie zadania. Część pieniędzy przekazujemy też bezpośrednio polskim związkom sportowym" - wyjaśnił Piesiewicz, będący także prezesem Polskiego Związku Koszykówki.

Podczas rozmowy w TVN24 zaczął oskarżać ministra Nitrasa.

"14 marca Krajowa Grupa Spożywcza Polski Cukier 'weszła' w Pogoń Szczecin. To nie przypadek, bo posłem na sejm jest tam Sławomir Nitras. Siedem dni później ceny cukru spadły, a Państwowa Grupa Spożywcza wypowiedziała umowy Polskiemu Związkowi Koszykówki. Dziś natomiast dostaliśmy wypowiedzenie jako PKOl. Jeden polityk zaczyna decydować o wszystkim. Pan minister Nitras steruje ręcznie spółkami skarbu państwa, a gdzie jest minister aktywów państwowych?" - dopytywał Piesiewicz.

Wytykał ministrowi sportu przekraczanie swoich uprawnień.

"Jesteśmy niezależnym stowarzyszeniem. Pan minister Nitras szantażuje związki sportowe, że nie dostaną środków, jeśli mnie nie zmienią. Od początku wziął sobie za cel, żeby zmienić prezesa PKOl. Będziemy zobligowani do tego, żeby poinformować MKOl o działaniach pana Nitrasa. To co on wyprawia, to jest skandal. To się w głowie nie mieści. Podchodzimy do tego z pokorą. Pracujemy i będziemy pracować. Polski sport nie da się zastraszyć" - zadeklarował.

Piesiewicz w pierwszej dekadzie tego stulecia działał w Unii Wolności i Partii Demokratycznej. Zdaniem polityków Koalicji Obywatelskiej ma powiązania z Prawem i Sprawiedliwością.

"W PKOl są Adam Korol, Otylia Jędrzejczak, Leszek Blanik, Tomasz Poręba... Sport powinien być apolityczny. Nie jestem z żadnej partii politycznej" - oświadczył.

Według doniesień dziennikarzy portalu Onet, żona Piesiewicza zarobiła 1 150 000 zł w banku Pekao SA, co daje 164 tysiące zł na miesiąc. Doradzała zarządowi w sprawach marketingu. W banku nie został żaden ślad jej działalności.

"Moja żona jest prywatną osobą. Proszę o zaprzestanie szykanowania mojej rodziny, żony, dzieci. To jest po prostu skandaliczne. Chcecie doprowadzić do tego, co stało się ze ś.p. prezydentem Adamowiczem?" - pytał Piesiewicz.

"W kwietniu 2023 roku zostałem prezesem PKOl, który był zadłużony. Rozliczamy się ze spółkami Skarbu Państwa zgodnie z zapisami umowy. Dziś mamy mieć jurysdykcję pana Nitrasa?" - dopytywał.

Po październikowych wyborach parlamentarnych, Piesiewicz chciał zmienić statut PKOl, żeby jego kadencja trwała osiem lat.

"Taka propozycja padła dużo wcześniej. Była złożona przez wielu członków zarządu. Patrząc z perspektywy czasu to był błąd" - przyznał.

Kadencja Piesiewicza dobiegnie końca za trzy lata.

"PKOl nie odpowiada za wyniki na igrzyskach olimpijskich. W 2027 roku będę kandydował ponownie" - oznajmił.

"W wielu międzynarodowych strukturach sportowych pierwsza kadencja jest ośmioletnia. Tak powinno to wyglądać w PKOl" - uzasadnił.

Polski Związek Kolarski przez kilka miesięcy w roku olimpijskim był pozbawiony finansowania. Przez lata tonął w długach i na jego konto wszedł komornik. Środki przekazywano mu za pośrednictwem PKOl. Trwało to kilka lat.

"PKOl jeszcze do tego dokładał. Już w listopadzie 2023 zasugerowaliśmy, że jest problem i nie będziemy mogli tego kontynuować ze względu na to, że ze swojego budżetu dokładamy pieniądze. Żaden z członków prezydium nie chciał podjąć tego ryzyka" - wyjaśnił Piesiewicz.

"Są małe związki takie jak bokserski, judo, które nie są w stanie wypracować odpowiedniego ekwiwalentu reklamowego, a PKOl wypracowuje bardzo duży ekwiwalent reklamowy po to, by mniejsze związki mogły dostać pieniądze ze środków sponsoringowych. Na przykład PZB otrzymywał 50 000 zł bez pomocy PKOl, a z naszą pomocą otrzymał milion złotych. To są fakty, nie mity" - kontynuował.

W latach 2010-2022 polskich olimpijczyków ubierała polska firma 4F, jednak kolekcję biało-czerwonych na igrzyska w Paryżu stworzył Adidas.

"Skończyła się umowa 4F z PKOl. Na 19 członków prezydium 18 głosowało za, a jeden się wstrzymał. Wygrała oferta Adidasa, bo była dużo lepsza. Dostajemy stroje za darmo. Dodatkowo firma Adidas płaci nam środki finansowe" - poinformował.

"Nic nie chcę ukryć. Pomagamy polskim związkom sportowym. Pierwszy raz w historii zorganizowaliśmy Dom Polski. Do wszystkiego można się doczepić. Nawet do największego sukcesu. Promowaliśmy Polskę poza granicami kraju. Jeśli ktoś mi zarzuca, że to było niepotrzebne, to nie mamy o czym dyskutować, bo to zakrawa na kpinę" - zakończył. (PAP)

kgr/