Były selekcjoner polskiej reprezentacji zaznaczył, że zawsze trzymał stronę trenerów, bo wie jak trudna jest to praca.
"Trenerów należy wspierać, a nie wyrzucać, ale akurat w przypadku Santosa wszyscy widzieliśmy, że był duży problem komunikacyjny pomiędzy nim a zespołem. Nie było rokowań, że to się zmieni. Brakowało kogoś, kto mógłby pomóc selekcjonerowi, aby w tych relacjach coś się zmieniło. Rozstanie było jedynym wyjściem w tej sytuacji" – nie miał wątpliwości.
Engel podkreślił, że już w momencie zatrudniania Portugalczyka wyrażał obawy co do słuszności tego wyboru.
"Zanim Santos został zatrudniony jednoznacznie dawałem do zrozumienia we wszystkich mediach, w których zabierałem głos, że w sytuacji, w jakiej znalazła się reprezentacja tylko selekcjoner z Polski będzie mógł ten zespół scalić, dogadać się, odpowiednio przygotować oraz wypracować pewne mechanizmy. Tak się wtedy nie stało" – przypomniał.
Wszystko na to wskazuje, że ówczesnym postulat, aby na stanowisku selekcjonera zatrudnić polskiego szkoleniowca zostanie spełniony. Engel wskazał swojego faworyta.
"Nie ma co szukać daleko. W tej chwili należy działać szybko i potrzeba kogoś kto jest na miejscu. A na miejscu jest Michał Probierz, który prowadzi reprezentację młodzieżową i ma świetne rozeznanie w zapleczu. Wiadomo, że szykuje się kilka zmian kadrowych. To jest naturalny kandydat" – ocenił.
Innym kandydatem jest były trener Rakowa Częstochowa – Marek Papszun. Zdaniem Engela on jednak musiałby nauczyć się kilku rzeczy związanych z pracą selekcjonera.
"To jest także bardzo dobry fachowiec, który z takim wyzwaniem też poradziłby sobie" – stwierdził.
Sytuacja reprezentacji Polski w eliminacjach mistrzostw Europy jest bardzo trudno, ale według Engela nie wszystko jest już stracone.
"Zastały nam trzy mecze, z których dwa gramy u siebie, a jeden na wyjeździe z Wyspami Owczymi. Układ gier jest bardzo dobry. Trzeba zdobyć dziewięć punktów i to może dać nam awans. Poza tym są jeszcze baraże. Decyzja o zatrudnieniu nowego selekcjonera musi zapaść jak najszybciej, bo odszedł też cały sztab. Za dwa tygodnie trzeba przecież już wysłać powołania do kadrowiczów" – podsumował.
Grzegorz Wojtowicz (PAP)
sma/