Jeden z liderów białoruskiej opozycji przypomniał w rozmowie z gazetą, że Łukaszenka i Putin wspólnie zadecydowali o wywołaniu presji nie tyle na granicę białorusko-polską, ile białorusko-europejską. "Ten pierwszy chciał zemścić się za to, że Europa nie uznała wyniku sfałszowanych wyborów prezydenckich w 2022 roku. Ten drugi zaś chciał sprawdzić, w jaki sposób NATO zareaguje na kryzys dziejący się na granicy" - podkreślił.
"Dziś wzmożona migracja ma na celu zmusić należących do NATO sąsiadów Białorusi, by coraz więcej środków wydawać na własną obronność i bezpieczeństwo granicy, a coraz mniej na pomoc Ukrainie. Pobudzanie szlaku migracyjnego ma też destabilizować zachodnie społeczeństwa i zniechęcać je do wspierania Ukrainy" - ocenił.
Jak wskazał, osobą która odpowiada za to, by transport ludzi odbywał się bez zakłóceń i żeby nie przeszkadzało im na przykład ministerstwo spraw wewnętrznych - jest Iwan Tertel.
"Tertel nigdy nie kwestionuje decyzji Łukaszenki, chociaż są niezgodne z prawem. Zresztą prawo w Białorusi już od dawna nie działa, ale na wszelki wypadek Łukaszenka nie podpisuje rozporządzeń dotyczących migrantów na granicy - nie można znaleźć dokumentów, z których wynikałoby, że to on podpisuje te decyzje, chociaż publicznie wyraża swoją zgodę na te działania. Zamiast dokumentów, Łukaszenka co tydzień organizuje narady, w których udział bierze 40 wojskowych, wśród nich przedstawiciele 6 struktur specjalnych. Wiemy, że na jednej z ostatnich takich narad wydał polecenie wzmocnienia działań na granicy z Polską" - powiedział Łatuszka.
sma/