Władimir Putin podczas otwarcia Światowego Festiwalu Młodzieży w Soczi stwierdził, że - jak cytuje Le Soir - „Belgia w dużej mierze pojawiła się na mapie świata jako niepodległe państwo dzięki Rosji".
Politico w opublikowanym w czwartek tekście przypomina, że było niemal dokładnie odwrotnie.
Kiedy w 1830 r. Belgowie wszczęli rewolucję przeciwko Królestwu Niderlandów w dążeniu do niepodległości, Rosja stanęła całkowicie po stronie Holendrów i planowała wysłać wojska, aby zmiażdżyć belgijskich rebeliantów.
Car Rosji musiał jednak ostatecznie skierować swoje wojska nie do tłumienia belgijskiej rewolucji, ale do zduszenia powstania listopadowego, które wybuchło w Polsce.
Politico przypomina, że uciekający polscy oficerowie - po tym, gdy powstanie zakończyło się przegraną polskich sił powstańczych - udali się do Belgii, gdzie wzmocnili raczkujące siły zbrojne tego kraju.
Portal dodaje, że chociaż Rosja ostatecznie zaakceptowała państwowość belgijską, "rozsądniej byłoby przypisywać istnienie kraju antyrosyjskim polskim rewolucjonistom z 1830 r., niż Rosjanom".
Temat zagościł też na łamach największego belgijskiego dziennika, Le Soir.
"Oczywiście jest to pisanie historii na nowo. Rewolucja belgijska 1830 r. została bowiem bardzo źle przyjęta przez cara Mikołaja I, który postrzegał ją jako zagrożenie dla porządku europejskiego ustalonego na Kongresie Wiedeńskim. Chciał także wysłać wojska, aby pomogły królowi Holandii Wilhelmowi I stłumić bunt belgijski. Jednak mniej więcej w tym czasie Polacy zbuntowali się przeciwko Imperium Rosyjskiemu, zmuszając cara do porzucenia swoich planów wobec Belgii" - czytamy w tej gazecie.
Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)
sma/