Polscy detektywi pojadą do Azji, by odnaleźć uprowadzoną Ukrainkę

2023-11-04 09:13 aktualizacja: 2023-11-04, 21:22
Kajdanki. Zdjęcie ilustracyjne. Fot. PAP/Leszek Szymański
Kajdanki. Zdjęcie ilustracyjne. Fot. PAP/Leszek Szymański
Grupa polskich detektywów ma wylecieć do Azji i spróbować odnaleźć 21-letnią Ukrainkę. Bogdana została uprowadzona w Tajlandii. O pomoc poprosił detektywów mieszkający w Katowicach brat dziewczyny. Porwanej Bogdanie udało się nawiązać z nim kontakt.

Jak przekazali bliscy zaginionej, Bogdana kilka miesięcy temu wyleciała do Tajlandii w celach zarobkowych, pracowała w branży hotelowej. Kilkanaście tygodni temu pod pretekstem nowej pracy została uprowadzona i prawdopodobnie wywieziona z Tajlandii do sąsiedniego kraju.

Kobiecie udało się nawiązać kontakt z mieszkającym od kilku lat na Śląsku bratem, Tarasem, za pośrednictwem aplikacji Telegram. Relacjonowała, że dwa razy próbowała uciec porywaczom – za każdym razem kończyło się to brutalnym pobiciem, odebraniem dokumentów i zakuciem w kajdanki. Z relacji Ukrainki wynika, że grupa osób uprowadzonych wraz z nią jest bardzo liczna.

Taras nawiązał kontakt z polskimi detektywami, prowadzącymi sprawy zaginięć w rożnych częściach świata. Złożył też w katowickiej komendzie zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Szef zaangażowanego w poszukiwania zespołu śledczego Agencji Detektywistycznej Dawid Burzacki powiedział PAP, że rodzina Bogdany poprosiła o pomoc przed kilkoma dniami. Jak zaznaczył, pracownicy Agencji potwierdzili, że kobieta faktycznie została uprowadzona. „Mamy ustalone miejsce, w którym przebywa, natomiast ze względów bezpieczeństwa nie udzielamy szczegółowej informacji” - dodał.

Zespół śledczy analizuje zebrany materiał, pochodzący głównie z komunikatorów i sprzętu elektronicznego, a także zdjęcia, przesłane przez porwaną. „Z materiału, którym dysponujemy, jednoznacznie wynika, że dziewczyna została uprowadzona, jest przetrzymywana wbrew swojej woli, a oprawcy stosują wobec niej przemoc fizyczną i psychiczną” - zaznaczył Burzacki. Detektywi liczą, że 21-latkę uda się uwolnić i ewakuować do najbliższej ukraińskiej lub polskiej placówki konsularnej.

Sprawa zaginięcia kobiety została też zgłoszona w katowickiej policji, która jednak odpowiada, że poszukiwana nigdy nie mieszkała w Polsce, więc nie ma podstaw prawnych, by tutejsza policja podejmowała w tej sprawie czynności. Podkomisarz Agnieszka Żyłka z katowickiej komendy powiedziała PAP, że – jak wynika ze złożonego zawiadomienia - poszukiwana Ukrainka skontaktowała się z mieszkającym w Katowicach bratem, informując o uprowadzeniu w Tajlandii i wywiezieniu przez uzbrojonych mężczyzn; sama kobieta jednak nie mieszkała w Polsce.

„Po złożeniu zawiadomienia nawiązaliśmy kontakt z Biurem Współpracy Międzynarodowej KGP, z prokuraturą, przedstawiliśmy sytuację, i pod względem prawnym my, jako polska policja, nie mamy żadnych podstaw prawnych, żeby podejmować czynności wobec obywatela obcego kraju, który został porwany na terenie państwa trzeciego” - dodała podkom. Żyłka. Bratu poszukiwanej policja poradziła, by skontaktował się z ukraińskimi służbami konsularnymi.

Według bliskich zaginionej, Bogdana była w Polsce tuż przed wyjazdem do Tajlandii, odwiedziła brata w Katowicach. Taras ze swoją dziewczyną odwieźli ją na lotnisko w Pyrzowicach.

Jak mówi Burzacki, ze względu na sytuację rodziny Bogdany detektywi, którzy mają pojechać do Azji, zrzekli się wynagrodzenia, rodzina ma natomiast ponieść koszty związane z akcją – chodzi m.in. o transport, wyżywienie i nocleg. Bliscy i przyjaciele zaginionej uruchomili zbiórkę na pokrycie kosztów prowadzonej akcji. Apelują również do znajomych, którzy mają numer do Bogdany, by do niej nie dzwonili i nie wysyłali jej wiadomości. Musi ukrywać swój telefon, ma także problem z jego ładowaniem - wyjaśniają.(PAP)

ep/